Był to ciężki dzień dla wielkiego mędrca i niedoszłego maga Derelicta. Wszystko zaczęło się o czwartej rano. Wtedy to obudziło go rżenie rumaka bezwzględnego jeźdźca kimOna, zwanego niekdyś KiMoNem. Ów zostawił swego hałasliwego konia pod oknem mędrca, zaś sam poszedł po wodę do studni. Taki był bowiem zwyczaj, że nim kimOn wszedł do chatki Derelicta, pierwiej przynosił wodę, aby wspólnie mogli wypić herbatę. Robił tak, gdyż nie było dla niego tajemnicą, że jego toważysz jest pod tym względem nieporządny i nigdy jeszcze nie przyniósł sobie wieczorem wody na rano.
ŁUP ŁUP. Słychać jak kimOn wali, uzbrojoną w skurzaną rękawicę, pięścią w wątłe drzwiczki chatki mędrca.
ŁUP ŁUP. mag wciąż śpi.
ŁUP! ŁUP! ŁUP! Derelict znany jest z tego, że jak spi, to śpi, a nie słucha walenia. Jednak tym razem pomogło – wcale nie stary mędrzec uchylił powiekę.
ŁUP!!! ŁUP!!!
– Szeho walisz, haptusie. Wiesz, sze mam słabe szwiszki! – krzyknął z zaspaną bulwersacją, nie wiedząc, że nikt go nie rozumie.
– Wstawaj, a nie gadaj! Jest problem w Kakirze!
„Nie przejmuj się. To tylko aligator tańczy”, rzekł niewidzialny głos we śnie Derelicta. „Ach. Czyli mogę dalej spać. Mmmm, ale rozkosznie.”
ŁUP! ŁUP! TRZASK! – W końcu jedna z desek u drzwi nie wytrzymała i pękła. Ten hałas na dobre wyrwał Derelicta z sennego świata miękkich niedźwiadków wprost w szorstką rzeczywistość zimnego poranka.
– Czy ty zawsze musisz rozwalić mi te drzwi? Zaraz bym się obudził.
– Mhm. Tak jak zawsze. Raz nawet sam zasnąłem, czekając aż wstaniesz. Ale mniejsza o to. Weź coś ze sobą zrób. Uczesz się, ubierz, albo coś, a ja zrobię herbatę. Potem opowiem ci, co się stało.
Derelict ochlapał sobie mordę zimną wodą, ubrał się i poczochrał łepetynę rozczapierzonymi paluchami.
– Gotowe – oznajmił z dumą.
– Czy ty się nigdy nie myjesz? – spytał kimOn ze zdziwieniem – Ja rano zbieram się przynajmniej pół godziny.
– Lepiej byś sobie przez ten czas pospał. A co do mycia, to mówiłem ci – myję się, gdy nie patrzysz.
– Mniejsza o to – odrzekł kimOn tonem wskazującym na niedowierzanie.
Po chwili postawił kubki na jedynym stoliku jaki posiadał mędrzec. Usiadł, a Derelict w ślad za nim – usiadł też. Gdy już tak siedzieli, kontemplująć poranną herbatę, kimOn zaczął opowiadać co się tam w Kakirze dzieje.
– Jak wiesz, większość ludzi opuściła te ziemie. Jednak są i tacy, którzy pozostali. Nie stanowią oni jednak żadnej obrony w obliczu najazdów sąsiednich wiosek. Wielu chciałoby przejąć Kakir ze względu na domniemane podziemne pokłady złota.
– Głupcy! – wtrącił zagniewany mag
– No właśnie. Sam wiesz, co się tam kryje oprócz tego całego domniemanego złota.
Newsletter!
Zapisz się aby dostawać powiadomienia o nowych wpisach wprost na swoją skrzynkę e-mail.
Dodaj komentarz