Już ponad 7 lat minęło odkąd wielki mędrzec i niedoszły mag Derelict wyprowadził się ze swojej wieży maga i wprowadził się do zwykłego szarego bloku. Z jego okna, niegdyś wychodzącego na konstelację Oriona, dzisiaj widać tylko przystanek autobusowy. Jego zainteresowania i umiejętności zginęły pod gruzem nudnego i do zrzygania nieznośnego życia. A mimo to zachował w sobie tę drobną przyjemność – miłość do życia.
– Co ty tam robisz!?
– Nic takiego. Piszę notkę.
– Chodź na obiad!
– Dobra, już idę.
Więc, jak pisałem, zachował w sobie tę drobną przyjemność – miłość do życia. A przynajmniej wtedy ją odczuwał gdy nie musiał siedzieć na wykładzie albo na jakichś nudnych zajęciach. Bo, może nie wspomniałem, ale wielki mędrzec i niedoszły mag Derelict poszedł na studia. I to nie, jak by się wydawało, do akademii magów, lecz do zwykłej, szarej uczelni technicznej. Sam sprzedał swoje zainteresowania i umiejętności i kupił za to pięć lat męczarni mającej go przygotować do kolejnych męczarni. Pewnie zastanawiasz się, mój czytelniku, dlaczego nazywam go wciąż wielkim mędrcem? … To dla ironii.
Jest jednak coś, co wielkiego mędrca i niedoszłego maga Derelicta podnosi na duchu. Jest to znajomość, w którą mędrzec wszedł jakieś półtora roku temu. Znajomość z…
– Łukasz!
– Co?
– Chodź na deser!
– Już idę.
Na czym to ja skończyłem? Ach tak. Znajomość z Bogiem. Przejawiała się ona przeżywaniem przez niedoszłego maga różnych trudnych do opisania rzeczy. Teraz zaś polega na czekaniu na jakiś sygnał od Niego, oraz na nadziei, że zmieni On przyszłość, którą wielki mędrzec i niedoszły mag Derelict widzi dla siebie w bardzo czarnych barwach.
Newsletter!
Zapisz się aby dostawać powiadomienia o nowych wpisach wprost na swoją skrzynkę e-mail.
Dodaj komentarz