Żeby dobrze wychować dziecko to trzeba samemu być dobrym

The Sad Story

Jesienny poranek budzi mnie chłodem i mglistym światłem wschodzącego słońca. Gorące kakao w moim ulubionym kubku paruje mi przed twarzą. W ręku kabanos i kawałek chleba. Siedzę w kuchni i patrzę przez okno na piękną przyrodę. Zamyślam się. Nagle na parapecie siada ptak.

„Coś ty za jeden?” Myślę sobie. „Też jesteś sam, malutki?” Jednak na parapet siada drugi, ładniejszy.

Przyglądam się ptakom. W ręku kakao. Nie mogę opanować wzruszenia. Ostatnio byle co wytrąca mnie z równowagi. Łzy płyną mi po policzku i spadają na suchy chleb.

Już od dziesięciu lat mieszkam tu z mamą. Tyle się zmieniło, a jednak wszystko jest tak samo. Nie żebym był dzieckiem. Mam czterdzieści parę lat. Lekcje wszystkie odrobiłem. Zwłaszcza tę z samotności. Przećwiczyłem, ale nie mogę oddać kartki. Wciąż zapisuję na niej nowe rozdziały. O! Na przykład ten z listopada 2019 roku:

Google szacuje moją płeć i wyświetla mi reklamę prezerwatyw. 10-letnia Inez zmienia status na „W związku”. Pewien grajek śpiewa „Rzewną balladę o pewnej porze roku”.

Każda z tych rzeczy z osobna wprowadza mnie w nastrój smutku, żalu i rozrzewnienia. Niezaspokojone potrzeby dają o sobie znać.

Nie uskarżam się. Jest to miłe uczucie, choć smutne. Jestem zadowolony, że nie mam nieślubnych dzieci, byłych żon i alimentów.

Nie mam Bogu za złe, choć dobrze wiem, że to jego sprawka, że w moim życiu nie ma żadnych dziewczyn. Wiem, że on wszystko robi we właściwej kolejności. Ufam, że na wszystko przyjdzie czas.

Łatwo mi było wtedy to napisać. Dziś coraz trudniej, gdy czas leci, ufać. Wczoraj w pracy szef mnie spytał, co mi jest, bo siedziałem przy biurku i płakałem. W uszach miałem słuchawki. Odpowiedziałem, że muzyka mnie wzruszyła.

To prawda. W piosence był tekst: „Każdy z nas jest siewcą”. Pomyślałem sobie jednak, że nie każdy. Ja nie jestem. Moje nasienie idzie tylko w kibel. Smutny fakt wraz ze wzruszającą melodią zrobił swoje.

A potem wróciłem do domu. I tak życie się toczy. Mijają dni. Mijają tygodnie. Mijają lata. A tu nic się nie zmienia. Tylko kolejne pokolenia ptaków siadają na tym parapecie.

Disclaimer

To opowiadanie to nie jest prawda. Tylko symulacja, co by było za jakieś osiem lat w najbardziej pesymistycznym wypadku. Choć np. cytat z 2019 roku jest prawdziwy. Napisałem to, bo w istocie jest mi akurat smutno i chciałem poćwiczyć wyobraźnię oraz poetycki styl. Dobrze mi to wyszło?

Post Scriptum

Gdy myślę o swojej sytuacji i porównuję ją z ludźmi, którzy mają żony i dzieci, to zawsze wkrada mi się taka myśl: „Czy ja jestem gorszy?” Z resztą nie tylko w tej dziedzinie. Gdy tylko jestem wśród ludzi, to zwykle jestem ten najmniejszy, nic nie znaczący, wiecznie smutny element.

I, choć ludzie zapewniają mnie, że jest inaczej, mam wrażenie, że mógłbym zniknąć ze świata i nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Podobnie z komplementami. Ktoś mi mówi, że zrobiłem dobrą robotę. Uśmiecham się i mówię dziękuję, lecz tak naprawdę nie dociera to do mnie. Te słowa przenikają przeze mnie jak przez powietrze. A może mi się wydaje?

Gdy uświadamiam sobie to wszystko, to dociera do mnie, że coś mi jednak z Derelicta pozostało.

Newsletter!

Zapisz się aby dostawać powiadomienia o nowych wpisach wprost na swoją skrzynkę e-mail.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×