Nieważne, co ja zrobię. Ważne, co Bóg zrobi.

bluzgi

  • Historia mojego życia
    Opublikowano w:

    Stoję sobie na ganku i rozmyślam o życiu. Dlaczego jest mi teraz tak źle? Dlaczego jestem przygnębiony i ponury? Dlaczego chce mi się płakać i dlaczego jestem zmęczony życiem nawet gdy nic nie robię? Czy Bóg tego chce?

    Dzieciństwo

    Moje życie wyglądało tak. Najpierw byłem dzieckiem. Lubiłem zadawać się ze starszymi ode mnie osobami. Podobno byłem bardzo dyplomatyczny. Zbierałem papierki z ziemi i wrzucałem do kosza. Bardzo mnie interesowało, co wolno a czego nie wolno. W parku uciekałem mamie i wołałem, że idę „leleko”. Czasem lądowałem w kącie z zadaniem przemyślenia swojego zachowania, przy czym to przemyślenie zawsze musiało się skończyć wnioskiem, że to ja coś źle zrobiłem.

    Byłem na koloniach. Jakiś traf chciał, że przydzielono mnie do starszych chłopaków. A oni palili. Bardzo mnie to martwiło, bo palenie jest niezdrowe. Chciałem im pomóc. Powiedziałem więc o tym wychowawczyni. Potem chłopaki mieli drakę i bardzo się chcieli dowiedzieć, kto ich wydał. Podejrzewali mnie, ale ja się zarzekałem, że to nie ja. Zamknęli mnie w ciemnym kiblu, a ja krzyczałem, że chcę wyjść. W końcu mnie wypuścili.

    Gimnazjum

    Potem byłem nastolatkiem. Pisałem bloga. Poznałem kilka dziewczyn z Katowic. Na oczy ich nie widziałem, ale zagadały do mnie przez gadu-gadu i tak się zaprzyjaźniliśmy. Miałem też kilkoro przyjaciół na podwórku i trochę ludzi, których lubiłem, w szkole. Ogólnie nie było źle.

    Liceum

    Zbliżył się czas żeby pójść do liceum. Dobrze wiedziałem, że nie będę miał tam żadnych przyjaciół. Klątwa, którą sam na siebie rzuciłem, spełniła się. Na przerwach siedziałem pod ścianą. Z nikim nie rozmawiałem. Ćwiczyłem widzenie aury.

    Po roku tych tortur przeprowadziłem się z rodzicami do innego miasta. Tam już było lepiej. Poznałem ludzi, z którymi spotykam się do dzisiaj. Był to okres, w którym byłem wciąż dość płodny w wiersze i inne przejawy twórczości. Współtworzyłem szkolną gazetkę. Była mało popularna, więc zrobiłem ulotki i plakaty.

    Bardzo mi się podobało, że jestem taki kreatywny. Czułem jednak, że to się nie bierze znikąd. Wiedziałem, że pomagają mi jakieś istoty duchowe. Powiedziałem im, że już nie chcę pomocy. Chcę zobaczyć, co potrafię zrobić sam z siebie.

    Studia

    Okazało się, że nie potrafię nic. Przestałem tworzyć cokolwiek. Poszedłem na studia. Tam okazało się, że jakoś nikt, poza paroma szaleńcami, nie chce się ze mną przyjaźnić. Prawdopodobnie byłem nieprzyjemnym typem, który nie wiedział nawet kiedy kogoś obraża, a jego ego sięgało kosmosu.

    Chyba ze dwa lata tak żyłem. Gdy wracałem do domu z uczelni, to byłem strasznie wypompowany, bo cały czas musiałem udawać, że jestem strasznie mądry. Dopiero po tym czasie poznałem w Internecie człowieka, który zaśpiewał „Balladę o PKP”, a przy okazji opowiadał o Bogu, którego zna osobiście.

    Euforia

    Więc sam też go poznałem. Oddałem mu swoje życie i przez kilka miesięcy czułem się jak w raju. Kontakt z Bogiem to bardzo fajna sprawa. Poznałem swój grzech. Zmieniłem się. Duch Boży był we mnie. Płynęły we mnie rzeki wody żywej.

    Porażka

    A potem BACH! Bez żadnego ostrzeżenia naszły mnie bluźniercze myśli na Boga. Męczyły mnie przez dwa tygodnie aż w końcu zaprowadziły mnie nad rzekę i powiedziały „skacz”. Skoczyłem. Gdy trafiłem do szpitala, czułem jak całe boże błogosławieństwo, którym byłem przepełniony, wycieka ze mnie jak woda z durszlaka.

    Czekanie w ciemności

    Wyszedłem ze szpitala. Wszystko zaczęło się normować. Byłem sobie takim zwykłym, małym człowieczkiem. Bez żadnych bajerów. Po prostu ja. I bardzo mi brakowało wody żywej i tego odbicia w lustrze, które krzyczało: „Ty żyjesz!”.

    Wiedziałem dobrze, że mam czekać. Sporą część tego czasu siedziałem na bezrobociu. Na początku usiłowałem pościć aby zmusić Boga do powrotu, jednak to on przez ludzi i sytuacje zmusił mnie abym przestał.

    Później została już tylko tęsknota. Zastanawiałem się, czy Bóg jeszcze mnie chce. Miałem jednak co jakiś czas takie dziwne przebłyski. Poczucia, przeczucia, znaki z nieba. One sprawiały, że miałem ochotę dalej żyć.

    Przebudzenie i znów czekanie

    Po kilku latach coś mnie tknęło i leżąc wieczorem w łóżku zadałem pytanie „Powiedzcie mi proszę chociaż, czy z moim życiem wszystko jest w porządku.” Kierowałem to wtedy do moich niefizycznych przyjaciół, ale myślę, że to Bóg odebrał tą modlitwę.

    Zaczęły dziać się rzeczy. Nie opiszę ich tutaj, bo cały ten blog jest ich opisem. Myślałem, że jestem już blisko, jednak Bóg powiedział mi wyraźnie „Czekaj”. Innym razem spytałem go, czego ode mnie oczekuje. Powiedział „Cierpliwości”. No to czekam.

    Przemyślenia

    Czekam i cierpię. A dlaczego o tym piszę? Dlatego, że tęsknię za tym czasem, gdy byłem naprawdę żywy, a przecież był to tylko ułamek mojego życia. Bardzo krótki czas. Może nawet nie rok. A większość to było cierpienie. Cierpienie w szkole, cierpienie na uczelni, cierpienie w domu i w szpitalu.

    Pytanie brzmiało „Czy Bóg tego chce?” Czy taki był plan? Czy miałem wskoczyć do tej rzeki?

    Od dawna jest to dla mnie jasne, że w okresie największego szczęścia, Bóg nadrabiał moje braki obecnością Ducha Świętego. To On był tym silnym we mnie. Jednak wiem, że Bóg chce abym był silny sam z siebie. Jest cała masa tematów, które muszę przepracować plus te, o których nie wiem, że muszę przepracować.

    Moim największym pragnieniem od wielu lat jest uczyć się. Pragnę poznawać i doświadczać. Penetrować świat duchowy, reguły życia i prawidła świata, również tego fizycznego.

    I tak się dzieje. Wierzę też, że gdy będę gotowy, przyjdzie do mnie z całą mocą Duch miłości i trzeźwego myślenia.

    Dociera do mnie po trochu, że skoro oddałem życie Bogu, a cierpię, to musi być w tym jakiś sens. Musi to być jego wola. Bo przecież, dobre wziąłem, więc dlaczego mam nie wziąć codziennej depresji. Bóg wyciska ze mnie coś takim postępowaniem. Tym razem wycisnął tę notkę. Mam nadzieję, że ci się podobała.

  • Pamiętnik: Ostatnie przeżycia
    Opublikowano w:

    Dzisiaj długi wpis, bo zawiera relacje z kilku wydarzeń

    11 – 15 grudnia 2017

    W ciągu ostatnich kilku dni sporo się działo. Odwiedził mnie Jezus, zepsuł się samochód, odwiedziono mnie od masturbacji, czułem się i dobrze i źle, miałem duchowe przeżycia w kolejce do lekarza.

    Uduchowiona kolejka

    Pn, 11 Grudnia, 17:00

    Już kilka dni wcześniej, podczas powrotu z mamą z pracy, narzucił mi się ten temat. Zwykle jak jadę, to wnerwiają mnie kierowcy. Że zmienił pas, że się wlecze, że coś tam. Najbardziej widać to w korku. Dlatego powrót do domu bardzo mnie męczył.

    W końcu zdałem sobie sprawę, że myśląc, co kto powinien zrobić, stawiam się ponad nim w roli jego nadzorcy. Nie chcę tak myśleć.

    Sprawa osiągnęła szczyt podczas kolejki do endokrynologa. Natężenie męczących myśli bardzo się zwiększyło. Lecz w pewnym momencie poczułem dużą ulgę. Jakbym już nie musiał tak myśleć.

    Jezus na Izbie Wytrzeźwień

    Śr, 13 Grudnia, 20:30

    Słuchałem sobie na żywo Izby Wytrzeźwień na Odwyku. Temat był o rozwoju duchowym. Gdy tak leżałem, nagle poczułem bardzo delikatne i subtelne odczucie. Wiedziałem, co to znaczy – przyszedł Jezus.

    Nawet nie pamiętam, jak dawno go nie widziałem. Niestety z jakichś zakamarków wygrzebały się stare problemy i wyzwałem go. Zacząłem myśleć, że co to jest – taki delikatny i subtelny – SŁABY! Przez chwilę się zmagałem, bo już czułem, że zbliżają się wyzwiska, ale nie chciałem ich pomyśleć. W końcu stało się. Nic nie powiedziałem, ale usłyszałem myśl: „Jezus, &$&„. Nic wyszukanego. Mało subtelne i eleganckie. I nagle! Poczułem. Źle, bardzo źle się stało. Identyfikuję to uczucie jako karę od Boga za to wyzwisko. Po chwili zelżało, jednak pozostało. A ja się zastanawiam: Boże, ile to potrwa? Miesiąc? Mam nadzieję, że nie dłużej niż tydzień.

    Zdecydowany brak farta

    Cz, 14 Grudnia, 6:30

    Rano wciąż się tak czułem – jakby ciążyła na mnie kara. Jedziemy z mamą do pracy. I nagle dźwięk i napis na wyświetlaczu: Pojazd uszkodzony, skontaktuj się z serwisem. I nie można było jechać szybciej niż 40. A ja już wiedziałem, już czułem, że to nie jest przypadek, że to się dzieje, i że dzieje się akurat teraz. Tak to jest, gdy straci się protekcję Boga.

    Dowlekliśmy się do serwisu, tata zabrał nas do domu, wzięliśmy urlop, a na następny dzień samochód był już sprawny, a mama biedniejsza o 500 złotych.

    Przeklęty wraca do życia

    Cz, 14 Grudnia, 9:30

    Po zjedzeniu śniadania, zdrzemnąłem się. Gdy się obudziłem, już nie czułem na sobie kary.

    Spadaj, buraku, z mojego miejsca

    Cz, 14 Grudnia, 10:30

    Nie, tak nie było. Dopiero teraz wymyśliłem ten tytuł. Pojechałem do domu. Pod blokiem był tłok. Nie miałem gdzie zaparkować, bo ktoś stanął czarnym Mitsubishi na dwóch miejscach.

    W końcu zaparkowałem gdzieś dalej. A, gdy wyszedłem z samochodu, poczułem, że mógłbym pójść do niego i powiedzieć, żeby stawał na jednym miejscu. I miałem wrażenie, że nie sprawiło by mi to problemu i że nie zrobiłbym tego ze złością, czy z pretensją. Czułem, że nie skalało by mnie to; że nie zrobiłbym źle. Pomyślałem sobie potem, że chciałbym cały czas czuć się taki wszechmogący.

    Nie masturbuj się przy mnie

    Pt, 15 Grudnia, 1:30

    Po kilku kwadransach snu, obudziłem się z chcicą. Ściągnąłem majtki i zacząłem ocierać się o łóżko. Jednak poczułem, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem, o co chodzi, więc posunąłem jeszcze parę razy. W końcu do mnie dotarło, że jest przy mnie Jezus i że byłoby niestosowne, gdybym się przy nim masturbował.

    Wciągnąłem majtki i poszedłem spać.

    Rozwój to idąca w górę sinusoida

    Pt, 15 Grudnia, 5:40

    Niestety, od rana miałem znowu jakieś niechciane myśli dotyczące ludzi. Jednak miałem już do nich większy dystans i nie były takie silne.

    Na szczęście przypomniałem sobie, co mówił Darek Sugier: że „rozwój to pnąca się w górę sinusoida„. Czyli raz jest lepiej a raz gorzej, ale ogólnie jest coraz lepiej.

  • Szpital
    Opublikowano w:

    Dawno nic nie pisałem, więc wrzucam kolejną część swojej opowieści.

    Wszystko zaczęło się od tego, że pewnego wieczora siedziałem sobie przy komputerze i nagle naszły mnie bluźniercze myśli na Boga. Myśli wstrętne i niedobre. Były tak intensywne, że gdy parę minut później wyszedłem z psem na spacer, to szedłem skulony i obkurczony. Ktoś w mojej głowie powiedział mi: „odpłacisz mi za każde wyzwisko”. Te myśli męczyły mnie przez tydzień.

    W trakcie tego tygodnia doświadczałem wielu rzeczy. Jedną z nich, którą pamietam, była wizja mrowiska. Wielkiego mrowiska, obok którego był kawałek lasu, a wszystko to otoczone szybą, niczym akwarium. Nad tym akwarium stoi Bóg i pilnuje swoje mrówki.

    Inna wizja była taka. Widziałem wielką kulę światła. Ta kula to Bóg. A ja jestem malutką świetlną kuleczką. I im bliżej jestem wielkiej kuli, tym lepiej. A oddzielenie od tej kuli oznacza śmierć.

    Innym razem zrozumiałem, że Jezus zabierze do nieba swoich przyjaciół. Tam będzie wielka uczta. Jak więc może być, żebym ja tam trafił, skoro ja nie mogę powstrzymać się od bluźnienia w myślach na niego. Co bym zrobił, gdybym trafił na tą ucztę? Porozbijał talerze, zwyzywał go i napluł mu w twarz? (Teraz wiem, że bym tak nie zrobił, ale wtedy nie myślałem normalnie).

    Pewnego razu było tak. Prosiłem Boga, by coś zrobił z tymi moimi bluźnierczymi myślami. Wtedy poszedłem nad rzekę. Myślałem, że to Bóg do mnie mówi. Powiedział „skacz”. „Czy na pewno?” spytałem, „chwila, muszę się nad tym zastanowić”. „Skacz” – mówi. „Ale czy na pewno?” – pytam. „Spytaj mnie o to jeszcze raz” – odpowiada. „Kurcze, ale się wkurzył” pomyślałem. I wskoczyłem do rzeki.

    Gdy wróciłem przemoczony do domu, najpierw nie czułem nic. Wiedziałem, że pójdę do piekła, że jestem stracony – czułem to wyraźnie. Ale najgorsze było to, że nic mnie to nie obchodziło. Powiedziałem to mamie i bratu. Rozpłakali się. A ja nie czułem nic. Nic mnie nie obchodziło, że płaczą. Byłem obok nich, ale nie byłem z nimi. Później zacząłem czuć potworne męczarnie. Wiłem się na łóżku, wyłem i jęczałem. I wiedziałem, że to będzie trwać całą wieczność, że już nic mi nie pomoże. Mówiłem do swojej rodziny: „patrzcie, jak wygląda piekło”. Dowiedziałem się wtedy, że Bóg może zrobić ze mną co tylko zechce. Że to, że piszę sobie teraz notkę, to jest tylko Jego dobra wola, bo równie dobrze mógłby znowu uraczyć mnie tymi męczarniami. Dowiedziałem się, że nic, dosłownie nic mi nie pomoże, jak Bóg się na mnie zaweźmie. Wtedy właśnie mama zadzwoniła po znajomego psychiatrę.

    I tak trafiłem na oddział psychoz szpitala psychiatrycznego w Bydgoszczy.

    P.S. Jak ktoś ma jakąś koncepcję, co to było to, co przeżyłem, albo dlaczego tak się stało, albo skąd się biorą bluźniercze myśli, to chętnie poczytam.

    Mariusz 2011-03-31

    zbyt powaznie traktujesz swoje wlasne mysli. ten glos w glowie to twoj wlasny mozg, organ bialkowy ktory zgnije. trzeba nauczyc sie go olewac, te mysli traktowac mniej powaznie a nie rob z nich glos Boga. … mozg sluzy do rozwiazywania problemow …wiec jak nie masz pomyslu jak go uzyc i znow wygeneruje mysl by skoczyc do wody albo zgwalcic koze to zamiast go sluchac lepiej rozwiaz np krzyzowke albo sudoku…albo wypelnij pita, .albo skonstruuj pojazd kosmiczny czy inny rower do tego sie mozg nadaje.. to narzedzie stworzone do konkretnych celow nie Bog!!!

    hydroxygen 2011-04-01

    zgadzam się z Mariuszem, Bóg Bogiem a myśli myślami i jak „Bóg” powie Ci skacz z wieżowca to skoczysz? Myślę że Bóg nie poprosi o coś co jest sprzeczne z Biblią a poza tym zawsze jak Cię takie coś nachodzi – pomódl się i żądaj wyraźnego znaku

    pozdrawiam

    Agnieszka 2011-04-05

    Wiesz co..Rozpatrzyłabym tę sprawę tak.Po pierwsze, to Cię nie widzę, nie mam z Tobą żadnego kontaktu oprócz tego w formie pisemnej i nie mogę z Tobą pogadać a internetowe doradzanie bez potrzebnych danych i rozmowy nie jest najlepszym sposobem.Niestey:(Nie będę tutaj snuła hipotez odnośnie diagnozy etc. Studiuję psychologię więc się jednak trochę poczuwam do odpowiedzi. Wydaje mi się,że reakcja mamy była tutaj uzasadniona i dobrze,że podjęła pewne kroki. Słyszenie głosów to mogą być tylko halucynacje i ciekawa jestem jak Twój organizm zareagowałby po zastosownych lekach.Powinny zostać przytłumione. No zobaczymy. Podaję Ci swój adres mailowy(nieformalny) jeśli będziesz chciał skorzystać czy coś tam napisać to wal jak w dym.Zawsze spróbuję pomóc babajaga89@gmail.com Życzę wszystkiego dobrego,dużo siły.Pozdrawiam.

    johny 2011-04-05

    ja miałem podobny problem do Twojego.Myśli te miałem w szkole podstawowej jeszcze i z Twojego opisu wnioskuje ,że Ty chyba też byłeś w dość młodym wieku.U mnie problem z myślami tymi pojawiał się zwłaszcza w sytuacjach silnego stresu.Obwinianie samego siebie za te myśli tylko pogarsza sprawę.Moim zdaniem na początek dobrze jest słuchać odwyku pozwala to nabrać dystansu do otaczającej nas rzeczywistości .Oczywiście każdy przypadek może być inny i wymagać innych środków zaradczych.Tak jak już wspomniałem dla mnie słuchanie odwyku pomaga się nieraz zrelaksować i popatrzyć z dystansem na świat…

    zuux 2011-07-23

    Kiedy mi zdarzają się „chore myśli”, to traktuję to jak karę za to czym kiedyś karmiłem swój mózg i wyobraźnię – mówię sobie „teraz musisz odpokutować” i to mi pomaga.

    Krzysztof 2012-07-03

    A ja mam pytanie. Ale najpierw daj znać, proszę, czy nadal czytasz komentarze tutaj, pomimo starości tego wpisu.

×