Majonez życzy wesołych Świąt

kościół

  • Rok przemian ’24
    Opublikowano w:

    Skończył się rok, po którym spodziewałem się przełomów. Nazwę go jednak rokiem przemian, bo przełomów nie było, ale zmieniło się wiele.

    Wstęp napisany w lutym

    Jest rok 2025, a podsumowanie 2024-go publikuję dopiero dziś. Dzieje się tyle… TYLE!!! A dopiero minął styczeń. Dużo zawdzięczam nagrodzie, którą wygrałem w sylwestra. Tyle nowych możliwości! Tyle ich wykorzystałem! Bardzo się z tego wszystkiego cieszę. Sytuacje nabierają tempa i jeśli trend się utrzyma, to w tym roku osiągnę prędkość światła.

    A tymczasem zapraszam na podsumowanie roku ubiegłego.

    Skrót wszystkiego

    W tym roku zacząłem czytać Biblię. Robiłem grafiki z cytatami dla Kościoła. Pisałem na poludzku.com. Wydałem drukiem swoje wiersze.

    Znalazłem radość w służeniu. Nauczyłem się zaufania. Odkryłem, że nie jestem brzydki. Znalazłem nowy sens mojej pracy. Byłem radosny, smutny, szczęśliwy, odrętwiały, wkurzony i spokojny.

    Byłem w Mogilnie, w Oćwiece, w Murowańcu, w Ostródzie, w Ustroniu. Nie byłem na No Fear Camp.

    Byłem na trzech pogrzebach. Umarły dwie bliskie mi osoby.

    Przeprowadziłem się. Mój kościół zmienił lokalizację.

    Początek roku z Biblią

    Ten rok zaczyna się ciekawie. Mam nowe obowiązki. Będę robił grafiki z cytatami dla kościoła. Będę też pisał na poludzku.com. Bardzo mnie to wszystko cieszy i zdumiewa, że dzieje się akurat z początkiem roku.

    Narzuca mi się też coraz bardziej temat czytania Biblii. Przyszli do mnie do domu Świadkowie Jehowy z propozycją zapisania się na kurs biblijny. Do tego Waldek wystartował z projektem SOWA, specjalnym sposobem czytania Pisma.

    Pomyślałem, że mogę trochę poczytać. Może nie codziennie, ale chociaż czasem. A dziś jest taka piękna pogoda. Bardzo zimno, leży śnieg, ale świeci przecudne słońce i jest sucho. Słowem – chce mi się żyć.

    Dlatego, póki jasno, zabieram się za czytanie. Miałem już kilka podejść do Biblii. Zakładam więc, że i to może nie być ostatnie, ale dziennik jest tak gruby, że starczy mi do końca życia.

    Dziennik czytania Biblii, 7 stycznia

    Niespodziewana zmiana życia

    W ciągu ostatnich kilku lat miałem niewiele obowiązków. Ilość czasu, jaki mogłem przeznaczyć na odpoczynek, nakazywała mi postrzegać moje życie jako nudne. Wręcz narzekałem na to, że nic nie robię i nic się nie dzieje.

    Aż tu nagle przychodzi rok 2024 i na początku lutego w moim dzienniku piszę tak:

    Nie wiem, do czego Bóg chce mnie użyć, ale idę w to.

    I pomodliłem się tymi słowami:

    Panie, mój Boże, cokolwiek dla mnie masz, proszę daj, bo wierzę, że jesteś dobry.

    A po tygodniu stało się to:

    Narzuciły mi się nowe obowiązki. Mam fuchę u babci. Sprzątam, robię zakupy, karmię koty i obowiązkowo muszę zjeść łososia i jajko. Pomagam też tacie gdy tego potrzebuje i jeżdżę z nim do szpitala.

    Jestem zadowolony, że robię coś pożytecznego. Uczę się służyć.

    Opatrzyłem to następującym komentarzem:

    Chciałem mieć dziewczynę, a sprzątam psie gówna w ogródku babci. Bóg to ma poczucie humoru, a przy tym jest mądry, zna człowieka i wie, co dla niego jest dobre.

    Cytaty z Dziennika czytania Biblii, 11 lutego

    Rok pod znakiem NFC

    Sprawą, która najbardziej w tym roku zaprzątała moją głowę był No Fear Camp. Śledziłem tę inicjatywę jeszcze zanim zaczęła się tak nazywać.

    Bardzo chciałem tam jechać. Ubzdurałem sobie rzeczy na temat tego obozu. Wkręciłem sobie jakieś znaki od Boga.

    I tak trwało to do 18 sierpnia, dnia poprzedzającego początek obozu. Nie byłem w stanie wtedy napisać do pamiętnika, więc zrobiłem nagranie. Zaczyna się tak:

    Przepraszam siebie samego z przyszłości za ten wpis, gdyż będzie on manifestacją moich żalów.

    Potem mówię, że były to najgówniańsze wakacje jakie miałem. Mówię, jak bardzo brakuje mi wyjazdu. Wyrażam to mniej-więcej tymi słowami:

    Chciałbym żeby moje życie było ciekawsze. Żeby nie składało się tylko ze sprzątania kuwet, podlewania kwiatków i pierdolenia kurwa mać wszystkiego… dobra, po prostu chciałbym żeby w te wakacje coś się jeszcze wydarzyło. Chciałbym pojechać gdzieś, gdzie nie będzie tych obowiązków, które ciągle gdzieś tu mam.

    Jest to dla mnie nowość, bo nigdy wcześniej nie odczuwałem potrzeby wyjazdu.

    Jest jeszcze ciekawa sprawa związana z tytułem tego rozdziału: „Rok pod znakiem NFC”. Taki skrót oznacza Not From Concentrate i jest napisany na butelkach z sokami, które są świeżo wyciśnięte, a nie zrobione z koncentratu.

    No Fear Camp zdecydowanie nie był z koncentratu.

    A co to oznacza w kontekście mojego roku przemian ’24? Pozostawię tu puste miejsce na interpretacje.

    Koncentrat z emocji

    Jakie emocje towarzyszyły mi w tym roku? Na pewno było ich dużo, ale dopiero teraz, gdy robię to podsumowanie, zauważyłem jak były skrajne.

    Najpierw, 7 stycznia, piszę, że jest piękna pogoda i że bardzo cieszę się życiem, by po czterech dniach wyznać, że uleciała mi cała radość życia i jestem przygnębiony, zmęczony i poirytowany.

    Potem, 31 marca piszę, że czuję się jakbym otrzymał „wszelkie duchowe błogosławieństwo nieba”, które nie trwało wiecznie, bo w maju piszę tak:

    Gdy szedłem dzisiaj do taty zrobić mu zastrzyk, zauważyłem, po raz kolejny, że jestem jakiś przygnębiony, skrzywiony ryj mam ponurością. Strasznie mnie to wpienia, zwłaszcza gdy sobie przypomnę, jaki byłem niedługo po nawróceniu.

    W drodze powrotnej minąłem dziecko. Zastanowiłem się „Czego mi brakuje żeby się takim stać?” Usłyszałem „Usiądź.” Usiadłem więc na murku. I wtedy mi się przypomniało, że mam napisać pamiętnik, bo bardzo dawno nic nie napisałem, a mam full nowych tematów.

    pamiętnik, 21 maja

    Wpis z 8 października zdradza, że:

    Przez ostatnich kilka dni byłem bardzo zadowolony z życia. Chwilami nawet szczęśliwy.

    Z kolei 7 listopada piszę tak:

    Od paru dni jestem drętwy i przygnębiony. A przecież nie zawsze tak było.

    Taki koncentrat z emocji. Gdyby porównać to jak się czuję teraz do stanu sprzed 12 miesięcy, to stwierdziłbym, że chyba przyczepiłem się do jakiejś rakiety i przeleciałem kawał świata. Jestem teraz w zupełnie innym miejscu, bo Bóg przeprowadził mnie przez zrozumienie conajmniej kilku ważnych spraw. A to doprowadziło do zwiększenia pokoju oraz nadziei i zaufania, że będzie dobrze. Nawet mam wpis na ten temat:

    Właśnie porzucam bycie człowiekiem strachu i zaczynam być człowiekiem nadziei. Taką mam nadzieję. Zamiast się bać, że nie będzie gdzie zaparkować, zamierzam mieć nadzieję, że jednak będzie. Zamiast bać się, że podjąłem głupią decyzję, mieć nadzieję, że jednak decyzja jest dobra. I tak dalej. Spodziewam się, że przyniesie to mojemu umysłowi dużo pokoju.

    pamiętnik, 10 czerwca

    Coś się jednak działo w tym roku

    Na początku tego wpisu napomknąłem, że:

    Byłem w Mogilnie, w Oćwiece, w Murowańcu, w Ostródzie, w Ustroniu.

    O moim wyjeździe na zimowy Odwyk Camp 2024 w Ustroniu napisałem osobną notkę. Tutaj powiem tylko tyle, że był i że uratował mnie przed totalną załamką, bo naprawdę potrzebowałem gdzieś wyjechać.

    O wyjeździe do Mogilna napisałem:

    To było tak. W czwartek nie wiedziałem, że gdzieś jadę. Dopiero po grupce Waldek powiedział, że mogę z nim jechać. Pojechałem więc. Był to piknik dla ludzi w wieku 14 – 30 lat. Na miejscu średnia wieku 15.

    Na nabożeństwie usiadłem w pierwszym rzędzie, bo inne miejsca były zajęte. Czułem się troszkę nie na miejscu. Potem były zabawy integracyjne. Zaczęły się od tańczenia Belgijki. Ja nie tańczyłem. Usiadłem gdzieś z boku i patrzyłem. Potem kolejne zabawy. Patrzyłem z boku i robiło mi się coraz bardziej smutno.

    W końcu smutek przeważył i wyszedłem poza teren ośrodka. Pochodziłem sobie trochę. Ukryłem się za budynkiem i wielokrotnie wyśpiewałem cicho:

    Zamknięte drzwi
    Nikt nie pojawi się
    Nikt nie zapuka do drzwi

    Nie znajdzie nas
    Kto by nas szukać chciał
    Nie będzie szukać nikt nas

    O wyjeździe do Oćwieki napisałem osobną notkę. Ale jej nigdy nie opublikowałem. Wklejam fragment:

    Byłem na wyjeździe. Jednodniowy wyjazd za miasto z ludźmi z różnych kościołów. W ładnym ośrodku były wykłady, śpiewanie, kawa, ciasto i grill. Były też gry i kajaki.

    Zauważyłem ze smutkiem, że nie mam ochoty popływać. A przecież lubię kajaki. Nie miałem też ochoty na gry. Nie socjalizowałem się z ludźmi. Generalnie było mi smutno i drętwo. Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym zrobić z ludźmi.

    W pewnym momencie byłem świadkiem takiej sytuacji. Młoda dziewczyna wzięła piłkę i zaczęła samotnie grać w siatkę. Od razu przyszło mi do głowy żeby pójść i z nią zagrać. Nie zrobiłem tego jednak. Stałem jak baran i gapiłem się jak idiota. W końcu podszedł do niej ktoś inny i z nią zagrał.

    Potem było mi bardzo źle z powodu tego jak się zachowałem. Po powrocie do domu płakałem i przez trzy dni odchorowywałem ten mój idiotyzm. Doszedłem jednak do ważnych wniosków, więc wyjazd nie był stracony.

    O imprezie w Murowańcu mam niewiele zapisków.

    Zaczęło się od tego, że Betel zorganizował piknik w Murowańcu. Dopiero późnym popołudniem dowiedziałem się jaki jest dokładny adres. Pojechałem mimo wszystko.

    Na miejscu okazało się, że wydarzenie się kończy. Trochę pogadałem z Grażyną. Poznałem Danutę. Odwiozłem obie do domów. Danuta zaprosiła mnie na grupkę.

    Potem byłem na tej grupce i wydarzyło się kilka rzeczy, które by się nie wydarzyły, gdybym nie pojechał wtedy do Murowańca. Jednak żadna z nich nie miała w tym roku wielkich, ważnych i poważnych konsekwencji.

    W Ostródzie było tak:

    Waldek zaprosił mnie na uroczystość mianowania jego przyjaciela na pastora.

    Na miejscu było nabożeństwo. Trwało jakieś 3 godziny, ale przeżyłem to. Waldek miał też krótkie słowo wraz z prezentem dla nowego pastora.

    Po imprezie, Waldek zahaczył gdzieś o biskupa i przeczytał mu „Biblię ateisty”. Bardzo chciał kupić egzemplarz „Poezji bazgranej”. Chciałem mu dać za darmo, ale się uparł, więc rzekłem że ma dać 20 zł. Wziął tomik i poszedł po portfel.

    Później znalazł mnie gdzieś jedzącego obiad wraz z Waldkiem i innymi VIP-ami. Wręczył mi dwie broszury, wizytówkę oraz banknot, w którym z niedowierzaniem zidentyfikowałem 100 PLN.

    Poezja bazgrana

    Skoro już wyszedł ten temat, to wyjaśnię. Nazwałem tak tomik moich wierszy. Być może dlatego, że Ranko nazwała swoją płytę „Poezja brzdąkana”. A może dlatego, że w istocie pobazgrałem tam coś na marginesach, że niby są ilustracje.

    Zaczęło się od tego, że przypadkiem napisałem wiersz „Biblia ateisty”. Potem przypadkiem moja babcia go przeczytała. Gdy dowiedziała się, że mam więcej wierszy, chciała przeczytać wszystkie.

    Zaproponowała, że zasponsoruje mi wydanie tych wierszy, bo stwierdziła, że internet internetem, ale druk to druk.

    A ja stwierdziłem, że w takim razie trzeba to zrobić z sensem, a nie dać same literki na białym tle. Zrobiłem to w formie zeszytu z ilustracjami na marginesach. Dodałem też przepiękną okładkę, z której jestem bardzo dumny.

    Ciąg dalszy zmian

    Dzisiaj o 10:50 spokojnie czytałem Władcę Pierścieni, gdy zadzwoniła mama i powiedziała:

    „Przyjedź do szpitala w przeciągu godziny. Ja też przyjadę.”

    Zapytałem głupio:

    „Co się stało?”

    Jakbym nie wiedział.

    „Pożegnamy się z ojcem”

    Powiedziała. Przez chwilę zastanawiałem się, czy on jeszcze żyje. Ale rozsądek kazał porzucić tę myśl.

    pamiętnik, 18 września

    Mój ojciec pożegnał się ze światem. Ja zmieniłem lokum. Zajmuję się jego kotami. Do dziś czuję się tutaj jak koczownik, ale coś mi mówi, że to jest moje miejsce.

    W tym roku zginęła również moja przyjaciółka. Ta, która na moje „nudzi mi się” napisane na Facebooku odpowiedziała „Przyjdź do kościoła”. Można więc powiedzieć, że to dzięki niej tu jestem. A Kościół zmienił w moim życiu dużo, dużo.

    Projekty chwilowo porzucone

    Jest kilka spraw, które zacząłem w tym roku i pozostawiłem niedokończone. Na przykład, zacząłem pisać książkę. Napisałem kawałek pierwszego rozdziału i nie dopisałem nic więcej.

    Miałem też współpracę z Pawłem, co robi stronę wszetecznik.pl. Pisałem dla niego kontynuacje mojego opowiadania o Kościele Wyzwolonych Penisów.

    Chciałem zrobić program, który ułatwiłby nam obsługę nabożeństw, ale wychodzi na to, że to nie jest dla mnie dobry czas na sprawy programistyczne.

    Różne sprawy

    Aga z Dominikiem nagrali serię świadectw. Ja też tam wystąpiłem. Gdy wyszło pierwsze, które było najmocniejsze, i należało do Marcina, włączyłem je sobie. Jednak po około 10 sekundach byłem zasmucony. W intro byli wszyscy, tylko kurde nie ja. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Dlaczego mnie tam nie ma? Czy jestem za brzydki? Czy się nie nadaję na YouTube?

    Spytałem Agę, dlaczego tak to zrobili. Okazało się, że po prostu nie było więcej miejsca do podkładu muzycznego, który był w intro. Dzięki temu przepracowałem mój pogląd na temat mojego wyglądu.

    pamiętnik, 21 maja

    Przechodzimy w KDK kurs „Kroki do wolności w Chrystusie”. Dzięki niemu przypomniało mi się, że w fundamentach, t.j. w piwnicy, mojego domu znajdują się książki o OBE. Strasznie mnie to wierciło, więc poszedłem i wywaliłem je na śmietnik. Poszły wszystkie książki Monroe i Sugiera, a także „Przebudzenie” Anthony’ego de Melo i Dalajlamy jakieś pierdoły o drodze do szczęścia. Czuję teraz ulgę, gdy myślę o tym, że tych książek już u mnie nie ma.

    pamiętnik, 21 maja

    Przemyślenia

    Przejrzałem się wczoraj w lustrze. Wyglądałem jak wariat w poczochranych włosach. Przypomniało mi się jak fajnie było robić wariackie rzeczy po nawróceniu się. Chcę tego więcej. Ale dziś u babci przyszła mi do głowy taka myśl:

    „Podobało ci się wariactwo, ale codzienna, męcząca praca już ci się nie podoba?”

    A przecież obie te rzeczy są od Boga.

    pamiętnik, 5 października

    Zastanawiam się od paru dni nad tym. Jak zaglądam w siebie, to widzę, że nie czuję nic. Wiem, że to niemożliwe. Zawsze się coś czuje. Tylko że u mnie to jest jakby gdzieś daleko. Z drugiej strony, ostatnio często płaczę. Czy można płakać nic nie czując? Więc chyba jednak czuję. Ale nie mam już takich jazd, jakie miałem jako nastolatek, że byłem super zdołowany:

    „O jejku, o jejku, nikt mnie nie lubi, nikt o mnie nie pamięta!”

    A potem jak mi ktoś powiedział „Cześć”, to pisałem notki o tym jak to jedno słowo potrafi zmienić wszystko.

    I ja myślę, że na tym polega bycie dorosłym. Na tym właśnie, że już się nie szaleje z byle powodu. Ale ja bym jednak chciał. Ja bym chciał czuć, że żyję. I faktycznie czasem mam takie fajne odczucia, a czasem jest mi smutno, na przykład wtedy, gdy wychodzimy z kościoła i każdy idzie w swoją stronę. Ale ogólnie jest równowaga. I mnie ona strasznie wkurza.

    pamiętnik, 1 listopada

    Tuż przed nowym rokiem

    Sylwestra spędziłem w kościele. Dziwne miejsce na imprezę, co nie? Ale okazało się, że było to najlepsze miejsce dla mnie wtedy. Losowaliśmy nagrody. Wylosowałem „Obiad na plebanii”. W tym momencie przyszło mi na myśl, że nic tutaj nie jest przypadkowe. Nie, żeby ktoś z ludzi coś knuł, nie. To był 100% przypadek, że to wylosowałem. Z tym, że przypadek to Duch Święty incognito.

    Dlatego ucieszyłem się bardzo, gdy później losowaliśmy cytaty z Biblii, które mają nam przyświecać w nowym roku i wylosowałem taki:

    … gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc. I będziecie moimi świadkami (…) aż po krańce ziemi.

    Dz. Ap. 1:8

    Ucieszyłem się dlatego, że ja wciąż myślę, że mam tego Ducha za mało. Wciąż jestem zwykłym chłopakiem. Ale jak dostanę tego Ducha, to będę Łukaszem na sterydach.

    Kolejna zabawa polegała na pisaniu sobie miłych rzeczy. Gdy tylko zobaczyłem, że Waldek przyniósł koperty z imionami, od razu wiedziałem, co będzie. Odeszły ode mnie wszelkie władze umysłowe. Pastor rozdał każdemu kopertę z jego imieniem. Podał nam też karteczki i długopisy.

    Zaczęliśmy pisać. Koperty poszły w ruch. Ja wciąż odrętwiały umysłowo, nie byłem w stanie nic wymyśleć. I właśnie wtedy, gdy czułem się kompletnie bezradnie, ktoś pisał o mnie: „Podziwiam twoją biegłość umysłu”.

    To taka mała ironia losu na samą końcówkę roku.

    Podsumowanko

    Doszedłem do miejsca w notce, gdzie trzeba to wszystko podsumować. Co mogę powiedzieć? Zmiany zaszły wielkie. Praca u babci, potem śmierć taty i przeprowadzka.

    Zmieniłem się w tym roku bardzo. Mimo tego, wciąż mam głód zmian. Wciąż pragnę, aby się zmieniało więcej. Wciąż biegnę do tego miejsca, do którego chcę dotrzeć. Wylosowany cytat daje nadzieję na to, że będzie to w tym roku.

    Żegnam więc rok przemian ’24 i wkraczam w rok ’25 z wiarą i z nadzieją na to, że będzie to w końcu rok przełomów.

    Post Scriptum

    Na obrazku wyróżniającym do tej notki widać, że jest kościół, i że słuchamy tam piosenek Ranko Ukulele. Szybko pstryknąłem fotkę, gdy dotarł do mnie ogrom kontrastu tej sceny.

    Widać też sznurki, za które ciągnęliśmy aby losować nagrody i kubeczki z numerkami, w których były one schowane.

  • Zaufanie vs podejrzliwość
    Opublikowano w:

    Dzisiaj jest wielki dzień. Dzisiaj jest dzień, w którym w kościele została wyświetlona moja trzysetna grafika do kazania.

    Skąd wiedzieli?

    Gdy zauważyłem w piątek, że robię tak okrągłą grafikę, wysłałem Waldkowi zrzut ekranu. Widać było liczbę, bo numeruję nazwy katalogów.

    Wchodzę więc dzisiaj do kościoła i wszystko jest normalnie. Normalnie się witam i normalnie siadam za kompem. Normalnie nadchodzi 10:30. Włączam nadawanie i normalnie nadaję.

    A tu nagle Waldek mówi, że chcemy podziękować Łukaszowi za trzysetną grafikę.

    Wyszedłem na scenę i dostałem słodycze.

    Gdyby to był urząd…

    Tak. Po prostu mi uwierzyli, że to była trzysetna grafika. I tak sobie myślę jako człowiek podejrzliwy, że mógłbym przecież złośliwie nazwać te katalogi, albo mógłbym się po prostu pomylić. Z resztą, kto wie, może to była 301, albo 295? Co mam wliczać, a co nie?

    I tak, gdyby to był urząd, to musiałbym złożyć wniosek o przyznanie nagrody za trzysetną grafikę. Musiałbym zrobić zrzut ekranu ze wszystkimi katalogami, a nie tylko z kilkoma. Może nawet kazaliby załączyć te wszystkie grafiki żeby pani urzędniczka mogła je ręcznie policzyć?

    Myślę, że do wniosku powinienem też załączyć skan gaci aby po krzywiźnie włókien biegły gacioznawca mógł orzec, czy przesiedziałem przy kompie odpowiednią liczbę godzin.

    A potem musiałbym odprowadzić podatek. Albo od razu ucięliby kawałek i dostałbym 3/4 Merci.

    Czy będzie tu jakiś morał?

    I znowu wyszła mi notka o gaciach. Ale mimo tego, dziękuję wam, Kościele dla Każdego w Bydgoszczy, że nie jesteś… że nie jesteśmy urzędem i ufamy sobie.

  • Zaprawdę Pan jest na tym miejscu
    Opublikowano w:

    Dzisiaj jest bonusowy dzień wolny od pracy, więc w kościele zrobili sobie spotkanie na świeżym powietrzu. Zaprosili też inne kościoły, toteż pojechaliśmy tam z Waldkiem. Więcej chętnych nie było, ale to nic nie szkodzi, bo ja zaraz opowiem, co się działo.

    Wstęp

    Zdumiało mnie, że wioska, w której to się odbyło, jest zamieszkana przez tak wiele chrześcijańskich rodzin. A jeszcze bardziej, że niektóre znam.

    Dojechawszy, zaparkowaliśmy wśród traw i weszliśmy na obejście.

    Zrobiłem rundkę po okolicy i zainteresowało mnie wyposażenie ogniska. Ognia wprawdzie nie było, ale wokół utwardzonego okręgu stały ławki. Okazało się, że 30 lat temu służyły za siedzenie w kościele. Pytam: gdzie indziej mógłbym coś takiego zobaczyć?

    Pojedliśmy, popiliśmy i pogadaliśmy. Zdumiało mnie zachowanie ludzi. Nawet, gdy coś zrobiłem, w moich oczach nie tak, to nie zaburzyło relacji i ludzie nadal byli gotowi być uprzejmymi i jakby tych moich drobnych nietaktów nie zauważać.

    Przemowy

    Potem ludzie gadali do mikrofonu. Paru jakichś ważnych typków. Już się zastanawiałem, gdzie położyć się spać, gdy ktoś zaproponował aby oddać głos Kamili.

    Widać było różnicę. To, co ona mówiła, to nie było mini-kazanie. To była relacja człowieka, który naprawdę ma kontakt z Bogiem i żyje jego słowem. Ma wielką wiarę i chęci.

    Opowiadała o tym, jak zrobiła coś, co było śliskie moralnie, ale Bóg jej tak powiedział i zaufała.

    Mówiła też, że gniew jest grzechem i że Bóg ją pozbawił gniewu.

    Co o tym myślę?

    Waldek spodziewał się, że zabiorę głos w którymś momencie, ale myślę sobie „Nie będzie dwóch solistów na tej imprezie”. Z resztą, po tym, co mówiła Kamila, to co ja mam do powiedzenia?

    Zastanawiałem się, co ja bym zrobił, gdyby Bóg kazał mi zrobić coś, co wydaje mi się niemoralne. Myślę, że w pierwszym odruchu pomyślałbym „to nie Bóg” i uważam, że po tym, co przeżyłem, mam prawo do takich wątpliwości.

    Robiłem w życiu różne dziwne rzeczy, bo wydawało mi się, że Bóg mi tak mówi. Co ciekawe, nie wszystkich żałuję. Na przykład kiedyś chodziłem nago po szpitalnym korytarzu. Ale, z drugiej strony, hit mojego życia to skok do rzeki, którego konsekwencje ponoszę do dziś w postaci tabletek i zastrzyków, które regularnie przyjmuję.

    Są też rzeczy, które naprawdę były od Boga. Są obietnice i wyjaśnienia. I to słynne „Czekaj”, które rządzi moim życiem do dziś. A są też sprawy, które zawaliłem, bo choć były od Boga, to nie zrealizowałem.

    Myślę więc, że pierwsze, co bym zrobił, to upewnienie się, że to, co słyszę, to faktycznie Bóg. Ale jak ktoś mi opowiada o takich rzeczach, to ja zakładam, że on już to zrobił i wie.

    A gniew nie jest grzechem. W ogóle emocje nie są grzechem. To niedorzeczne. Jest napisane „Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie”. Gdyby gniew był grzechem, to to zdanie nie miałoby sensu.

    Kamila powiedziała jednak coś prawdziwego. Gniewała się dużo na ludzi, bo umiłowała to. A potem przestała. Niestety popadła w drugą skrajność, a ja nie jestem zachwycony, gdy ktoś mówi, że nie jest w stanie się gniewać. Brzmi jak kastracja mózgu.

    Dlaczego?

    To jest pytanie, które padło: Dlaczego ludzie odchodzą z kościoła? Dlaczego opuszczają Boga?

    Więc ja myślę, panie Pastor, że to nie z ludźmi coś jest nie tak. Może to my robimy coś źle. Ja bym na przykład wolał więcej takich spotkań, na które przyszła taka Kamila.

    W ogóle dlaczego kościół ma wyglądać tak jak wygląda? Dlaczego niedziela? Dlaczego kazanie? Dlaczego piosenki? Dlaczego kawa?

    Może forma ludziom nie pasuje. Ja bym na przykład pojechał z kimś na spływ. Spędzić trochę czasu w kontekście innym niż kościelny. Gdzieś, gdzie będą też inni ludzie, a nie tylko chrześcijanie.

    Chciałbym robić z ludźmi inne rzeczy niż tylko śpiewać, modlić się, być nauczanym i tym podobne sprawy.

    Wolałbym więcej rozmów, ciekawych opowieści, spędzania razem czasu. To byłby kościół. Bo koncert i wykład można obejrzeć w internecie. Kiedyś były synagogi. I tam ludzie słuchali przemówień. Teraz kościół stał się taką synagogą. Może być nią też, ale dlaczego jako główny punkt programu? I dlaczego jeden facet ma przemawiać? Są ciekawsze formy jak rozmowa, wywiad, czy debata.

    Myślę więc, że to, że ktoś przestał chodzić do kościoła, to nie znaczy, że odwrócił się od Boga. A jak ktoś chodzi do kościoła, to nie znaczy, że ma kontakt z Bogiem. Dla mnie to są sprawy zupełnie rozłączne.

    Betel

    Zbór, który to organizował, a który przewinął się w moim życiu kilka razy, nazywa się Betel. I ja od niedawna wiem, co oznacza ta nazwa, bo natknąłem się na nią w Biblii.

    Jakub, syn Izaaka, syna Abrahama, wędrował sobie po ziemi, ale się zmęczył, więc poszedł spać. Przyśniło mu się otwarte niebo i aniołowie kręcący się po drabinie w te i we wte. Nazwał to miejsce Betel i powiedział:

    Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem.

    I ja mam wciąż nadzieję, że kiedyś się obudzę, spojrzę na swój pokój, dostanę objawienia i westchnę w zachwycie wypowiadając te słowa.

    Podsumowanie

    Na spotkaniu była więc jedna Kamila, o której warto napisać notkę. Ona opowiedziała świadectwo, podczas gdy wszyscy inni wygłosili kazanie. Nawet jeśli się myli, nawet jeśli coś źle słyszy, to jest całym sercem za Bogiem. Tak ja to widzę. I w tym bardzo przypomina mi mnie samego.

  • Mój kolega z kościoła
    Opublikowano w:

    Chodzę od jakiegoś czasu do kościoła. Sporo rzeczy mi się nie podoba, ale już się przyzwyczaiłem. Niedawno przyszedł jakiś nowy. Zaprzyjaźniliśmy się. Był całkiem normalny. Spędziliśmy razem trochę czasu poza budynkiem kościoła.

    Widziałem jak wszystko mu się tutaj podoba. Widziałem jego zapał i zaangażowanie. Pytania do pastora i chętnie słuchane odpowiedzi. Był całkiem normalny.

    Nie wiem, jak to się stało. Wczoraj byliśmy na spotkaniu modlitewnym. Tu o wszystko trzeba się pomodlić. Śpiewaliśmy. Stałem obok mojego kolegi. Stałem i nie śpiewałem oczywiście, bo nie miałem ochoty. Ale patrzę na kolegę i co widzę?

    Ręce uniesione, oczy zamglone, usta śpiewają słowa doniosłych pieśni. Wsiąkł. Śpiewał nawet takie pieśni, których ja nie znałem po latach uczęszczania do kościoła.

    Straciłem kolegę. Już nie jest normalny. Wsiąkł na dobre.

    Jednak spotkanie trwa. Pastor wytrawnie gra na gitarze. W sumie trochę nudno tutaj. Może pośpiewam?

    „Jezus! Jezus! Jezus!” – moje usta śpiewają słowa doniosłej pieśni. Ręce mam uniesione, oczy zamglone.

  • Piknik rodzinny na Wyspie Młyńskiej
    Opublikowano w:

    Tak, proszę państwa. Odbył się. Niezbyt chętnie wyczekiwany, przez większość Bydgoszczan znienacka zastany, „Trzeci Piknik Rodzinny na Wyspie”. Inicjatywa kościołów zielonoświątkowych, które miały na celu uświadomić ludziom, że istnieją i ewentualnie, że żył kiedyś Jezus, że umarł, zmartwychwstał itp.

    Co było? Nic ciekawego. Choć nie zgodzi się z tym kilka setek dzieci, które zjeżdżały na dmuchanych zjeżdżalniach. Nie zgodzą się z tym też ci, którzy zjedli drożdżówkę i grochówkę. Inne zdanie mogą mieć ci, którzy lubią gospel, lub chrześcijański hip-hop.

    Moje spojrzenie

    Ale co było ciekawego dla ciebie? Dla mnie ciekawe były zupełnie niespodziewane spotkania z ludźmi. Toaleta, która miała być po 2,50 zł, a była za złotówkę. Chłopiec, który dopytywał się o dopuszczalne limity wagowe i wiekowe dzieci na zjeżdżalni.

    Ciekawa była rozmowa z jednym z ewangelizatorów. Dowiedziałem się, że ludzie raczej nie chcą słuchać o Bogu. Padło stwierdzenie, że jeżeli choć jedną osobę przekonaliśmy tym piknikiem do Jezusa to warto było. Mógłbym odpowiedzieć, że owszem, ale tylko jeżeli nie moglibyśmy zrobić zamiast tego nic, co przekonało by do Jezusa dwie osoby lub więcej.

    Przemyślenia i modlitwa

    Ciekawe było to, czego się dowiedziałem o sobie. A dowiedziałem się tego robiąc swoje, oraz chodząc z miejsca na miejsce. Byłem tam jako wolontariusz, ale miałem kupę wolnego czasu. Mieliśmy firmowe koszulki i identyfikatory.

    Gdy tak chodziłem, zauważyłem, że ciągle czekam aż ktoś mnie oceni i że boję się ludzi. W drodze do domu pomyślałem sobie, i nie powiedziałem tego na głos, ale piszę to teraz publicznie:

    Boże, ja nie chcę tak żyć!

    Czy warto było?

    Fajnie było pobyć z ludźmi w innym kontekście niż zwykle. W innym nawet niż w kawiarni czy pizzerii. Bo tutaj to my byliśmy aby służyć. I myślę, że to też był zamysł Boga, aby trochę mi w głowie poprzestawiać.

    Miałem pomagać w rozkładaniu i składaniu namiotów, a w trakcie dnia obsługiwać zjeżdżalnie. Okazało się jednak, że zjeżdżalnie obsłuży firma, co je przywiozła. Byłem tam potrzebny tylko przez godzinę aby robić za barierkę.

    Przy namiotach też się jakoś szczególnie nie namęczyłem. Trochę pomogłem tu i tam, ale mam wrażenie, że towarzystwo poradziłoby sobie beze mnie perfekcyjnie. Tylko co by było gdyby zabrakło 20 osób takich jak ja?

    Także warto było. Ale mam trochę żal do Boga, że nie wydarzyło się nic epickiego. Przed piknikiem najpierw się bałem, a potem przyszła ekscytacja i wiara w to, że wydarzy się coś superowego. Ale ostatecznie uważam, że gówno warte są te wszystkie emocje, bo nie pochodzą one od Boga.

  • Grzech nas nie dotyczy
    Opublikowano w:

    Jest czwartkowy wieczór. Siedzę sobie na grupce, na kursie „Kroki do wolności w Chrystusie”, oglądam wykład i przychodzi mi nagle do głowy coś, co już znałem wcześniej, ale zostało mi przypomniane:

    Chrześcijanina nie dotyczy myślenie w kategoriach grzechu.

    Można to powiedzieć na różne sposoby. W Biblii jest napisane:

    Jesteśmy martwi dla grzechu.

    Rz 6:11

    I to jest bardzo obrazowe, bo jeżeli ktoś umiera, to przenosi się do innego wymiaru i już go tutaj nie ma. Nikt z żywych nie może na niego w żaden sposób wpłynąć. Tak samo z byciem martwym dla grzechu. Stare myślenie, myślenie według prawa, nie ma żadnego zastosowania dla uczniów Jezusa.

    Rozejrzałem się dokoła i spostrzegłem, że nie ma tu faktycznie żadnego grzechu. Co bym nie zrobił, to będzie dobrze. Ale to dopiero pierwsza dobra wiadomość.

    Bóg za przewodnika

    Pamiętam jak kiedyś, gdy idee chrześcijańskie i wolnościowe dopiero do mnie docierały, myślałem sobie tak:

    Oddam wszystko za 5 minut bycia wolnym.

    I dzisiaj jestem, bo jest to synonim nowego przymierza. Jestem wolny od grzechu. Od myślenia w tych kategoriach. Ale zaraz! Co ja zrobię z tą wolnością? Mogę zastanowić się, jakie mam cele w życiu i do nich dążyć. Ale mogę zrobić coś jeszcze. Bo, gdy już pogodziłem się z wolnością, stwierdziłem, że życie bez Boga jest bez sensu. I wtedy mówiłem sobie:

    Oddam wszystko za 5 minut życia z Bogiem.

    I tu jest ta druga dobra wiadomość. Bóg chce być moim, i twoim, przewodnikiem po życiu i nauczycielem. Ale już nie na zasadach takich, że to wolno, a tego nie wolno. Nie! On chce mieć z nami relacje. Z każdym z nas z osobna. A do tego Bóg to jest dokładnie ta osoba, która nas wszystkich stworzyła. Dlatego mogę stwierdzić, że życie z Bogiem oznacza bycie sobą. W nim jesteśmy wolni do bycia sobą.

    Duch i ciało

    To nie znaczy, że mogę teraz robić bez wahania, co mi się tylko podoba. A to dlatego, że są we mnie sprzeczności, które walczą ze sobą. Żeby wybrać cokolwiek, bywa że trzeba stoczyć walkę wewnętrzną. W Biblii jest napisane:

    Ciało pożąda przeciw duchowi a duch przeciwko ciału.

    Ga 5:17

    Czyli cokolwiek wybierzemy, potrzebna będzie moc i rozeznanie aby postąpić mądrze. I tego trzeba się nauczyć, niestety, samemu, popełniając własne błędy i będąc kierowanym i korygowanym przez Boga. Jeśli ktoś chce, oczywiście.

    Nie jest za późno

    A jeśli ktoś chce żyć z Bogiem, to już w Starym Testamencie jest napisane:

    A jeśli niegodziwy odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, będzie strzegł wszystkich moich ustaw i będzie czynił to, co prawe i sprawiedliwe, na pewno będzie żył, nie umrze;

    Żadne jego występki, których się dopuścił, nie będą mu wspominane. Będzie żył w swej sprawiedliwości, którą czynił.

    Czyż ja mam upodobanie w śmierci niegodziwego? — mówi Pan BÓG, a nie raczej w tym, aby się odwrócił od swoich dróg i żył?

    Ez 18:21-23

    Widzimy więc, że Bóg wcale nie chce nas wszystkich udupić. Wiele razy w Biblii jest to napisane. On chce żebyśmy żyli zdrowi i szczęśliwi i nie robili krzywdy innym. To tyle.

  • Dopłać 800 zł za samotność
    Opublikowano w:

    Szykuje się wycieczka do Izraela, na którą jadą niektórzy członkowie lokalnego kościoła.

    Czy chciałem na nią jechać? To bardziej skomplikowana sprawa. Nie chciało mi się załatwiać tych wszystkich spraw. Nie mam też ochoty na wycieczkę autokarową. Ale ogólnie, to gdzieś bym pojechał. Najlepiej gdzieś, gdzie pogłębia się relacje z ludźmi.

    Wyraziłem nawet chęć pojechania. Było nawet zarezerwowane dla mnie miejsce. Więc dlaczego odpuściłem?

    Bo nikt nie chciał spać ze mną w jednym pokoju. I tutaj, człowieku, zrozum mnie dobrze. Tu nie chodzi o to, że ja nie mam tych 800 zł żeby za to dopłacić. Tu nie chodzi o to, że ja mam nieopanowane budżetowanie.

    Żeby lepiej to zrozumieć, przyjrzyj się mojej ksywce – Derelict. Wymyśliłem ją jak miałem około 15 lat i oznacza ona, po łacinie, rzecz opuszczoną, porzuconą, zaniedbaną. Tak, pamiętam do dziś te trzy przymiotniki.

    Poczucie bycia samotnym jest fundamentem mojej psychiki. Ciągle jest mi mało relacji z ludźmi. Tęsknię za tym, żeby być z kimś blisko. Nawet moje największe marzenie przecież jako najważniejszy element ma to, że będę przebywał wśród przyjaciół.

    I teraz mam dopłacić za to, żeby być sam? I to jeszcze taką kasę? Tu nie chodzi o mój budżet. Tu chodzi o symbolikę tej sytuacji, która jest dla mnie nie do przejścia.

    Jeszcze gdyby chodziło o udział w wydarzeniu, które zbliży mnie do ludzi, to mógłbym to przełknąć. Ale wycieczka autokarowa, z przewodnikiem? To nie jest wydarzenie, na którym pogłębiają się relacje.

    Poza tym, gdy trzeba podjąć jakąś decyzję, np. czy jechać na wycieczkę, staram się za bardzo nie ciągnąć w żadną stronę. Raczej pozwalam sytuacji się rozwijać. Patrzę, co Bóg robi i gdzie prowadzi. No, zobaczymy. Na razie nie zapowiada się, żebym miał pojechać, ale kto wie? Może coś się jeszcze zmieni.

  • I Komunia Święta
    Opublikowano w:

    „Ojcze nasz”, „Wierzę w Boga”, „Mszalne wyznanie wiary”, Akt wiary, Akt nadziei, Akt miłości, Akt żalu, X przykazań Bożych, Nowe przykazania kościelne, Dwa przykazania miłości – zzz*, Świeca, Stoły, Krzesła, Goście, Potrawy, Sprzątanie, Terminy, Uroczystość, Okazja, Obiad, Serwetki, Szklanki, Talerze, Zaproszenia, Próby w kościele, Buty i Szatka.

    Aha, i niech Jezus zamieszka w Twoim sercu. Amen

    Mój brat ma w niedzielę przyjęcie, więc wiem dokładnie, jak to wygląda. Tylko kolejność mogłaby być inna… ale to szczegół.


    ZZZ – Zakuć, Zdać, Zapomnieć

    Dorotka 2005-05-18 22:48

    „XX przykazań Bożych” hmm ;]

    A-lict 2005-05-18 23:13

    Już jest X… zdarza się 😛

    Smo-X 2006-04-03 16:21

    aha ale przynajmniej jestem po komuni

  • Przestroga
    Opublikowano w:

    Celem tej notki jest, aby ostrzec was przed niebezpieczeństwem czychającym na was zewsząd. Otóż ostatnio 'zwiedzając’ internet natrafiłem na bardzo nieprzyjemne strony. Otóż były to strony o tematyce parapsychologicznej i okultystycznej. Od dziecka byłem wychowywany w wierze w Boga i w kościół i przy tej wierze zostałem i nie w głowie mi bezbożny okultyzm, lub, co gorsza, parapsychologia. Jednak, aby być stanowczo przeciw czemuś, trzeba najpierw się z tym zapoznać. I chociaż wiele męk kosztowało mnie czytanie tych bredni i namawiania innych, słabych do grzechu, to w imię Boga i słusznej sprawy poświęciłem się. Ostrzegam was więc: TRZYMAJCIE SIĘ Z DALA OD PARAPSYCHOLOGII I OKULTYZMU, oraz od wszystkich rzeczy im podomnych!!! Gdyby ktoś niedaj Bóg dał skusić się namowom tych satanistów i dołączyć do ich sekty, to przypominam, że wszelkie próby uzyskania tajemnych mocy, nawet w celu pomocy bliźnim, są grzechem ciężkim i są niezgodne z naukami Jezusa. Pamiętajcie też o szkodliwości wszelkich talizmanów, np. czterolistnej koniczyny, podków, drzewek szczęścia. Sa one wytworem szatana i ten, kto ich używa, popełnia grzech śmiertelny. Należy też przypomnieć, że słuchanie muzyki techno, metalu, lub czytanie harrego pottera są żeczami, za które smażyć się będziecie w piekle. Oby więcej było ludzi takich, jak ja, którzy nawracają na wiarę w Boga. Nie musicie mi dziękować. Zawsze do usług.

    No dobra, koniec żartów, a teraz serio: współczuję ludziom o takich poglądach i współczuję tym, którzy są pod ich wpływem.

    LinK Spójrzcie na tą listę i poszukajcie np. Metody Silvy, albo radia RMF, czy portalu Interia.

    Katolikiem nie jestem, ale z przymusu w kościele byłem ostatnio i wyciągnąłem następujące wnioski:

    • Każdy fragment mszy musi być odprawiony w odpowiedniej pozycji. Nie można np. części klęczącej odprawić na stojąco, bo to drugi stopień do piekła (pierwszy, to podobno ciekwość, którą obdarował nas sam Bóg, żebyśmy odkrywali świat) i Bóg nas wtedy nie wysłucha.
    • Inne religie niż chrześcijańska, a co się z tym wiąże, nazywanie tego samego Boga innym imieniem jest niedopuszczalne i nietolerowane.
    • W celu zbawienia nauczyć się musisz 19836 modlitw i musisz je odmawiać słowo w słowo.
    • Biblia mówi o żarliwej, długiej, a najlepiej nieustannej modlitwie, jednak podczas mszy uświadczyłem jedynie 30 sekund na dokonanie własnej kurwa jego mać modlitwy. Nie zdążyłem sobie nawet wymyślić intencji, a on już pierdolił dalej.

    I teraz taki bardzo fajny cytat z piosenki Elda „Widzę tragedię, gdy wiara w Boga zabiera życie ludziom, co zamiast niego znaleźli religie”. Religie zażarcie walczą o to, która jest prawdziwa, ale tak na prawdę ŻADNA NIE JEST W 100% PRAWDZIWA, ale też żadna nie jest w 100% kłamstwem. Więc nie podszywajcie się pod czyjeś wierzenia i czyjąś religię. Bo co prawda mówienie „Ja jestem katolikiem i wierzę we wszystko, w co wierzyć powinien katolik” Jest bardzo wygodne, ale prawdy nam nie da. Do niej trzeba dojść po swojemu, a nie w sposób, który nakazuje jakaś religia. I takie ostatnie przesłanie ode mnie:

    JEŚLI CHCECIE WIERZYĆ, TO WIERZCIE W BOGA, NIE W RELIGIĘ, NIE W LUDZI I NIE W KOŚCIÓŁ, ALE W BOGA!!!

    Dziękuję za przeczytanie (lub nie :P) i żegnam was do następnej notki :P.

    Kamisia 😀 2004-10-21 13:55

    No w sumie masz racje w tej notce. Ja mimo tego iz chodze do Kosciola tez na niektore sprawy mam takie poglady jak Ty. A jak juz przeczytalam ta cala liste to zwatpilam, to jest jakies chore 🙂 Ale z tym ze nie daje nam 100% pewnosci ze to jest prawda to racje, ale wlasnie na tym polega wiara. A czy sluszna to sie okaze…

    oN-derelict-No 2004-10-21 16:41

    Ale to, że kościół wycina niewygodne dla niego fragmenty z Biblii (no o reinkarnacji), to już inna sprawa!

    Martusia 2004-10-22 19:49

    i ja dlatego niechodze do kosciola,jedna wielka sciema takie moje skromne zdanie :]

    Waldek127 2004-10-24 21:33

    Sprawa ogólnie stara, nie chce mi sie gadac na ten temat. A juz na pewno nie mam ochoty na dyskusje ideologiczne w komentarzach. „gdzie jest Bóg? czego chce? czy on słyszy mnie?; która wiara zapewni mi rozgrzeszenie? który bóg najtraniej sprzeda mi zbawienie?(…)”

    Waldek127 2004-10-24 21:38

    Aha polecam bloga – czeski.blog.pl – ten czlowiek kroczy ciekawa droga zycia, przeczytajcie „moja ściezka” 1, 2, 3 itd

    Jagus 2004-10-26 16:06

    Świete slowa co wiecej dodac chyba nic:) ale bardzo madrze to ujales:)

    szczyglis 2005-03-06 2:40

    naturalnie..przeciez o wiare w Boga a nie w kosciol tutaj chodzi,kosciol to tylko posredniczaca instytucja,nie w nia trzeba wierzyc….. pozdro ze strefy ,zapraszam na www.szczyglis.blog.pl albo www.szczyglis.xt.pl

×