Nie umiem przekonać siebie samego, że chcę czegoś innego niż chcę.

opowiadanie

  • Nieoczekiwany morał
    Opublikowano w:

    „Jak sobie poradzić z pustką w głowie?” – tak zaczyna się dialog, który znalazłem gdzieś na dysku. Czytam go i czytam aż doszedłem do końca, który mnie oczarował. Spodobał mi się do tego stopnia, że postanowiłem go opublikować jako część uniwersum KaKiRu. A co to KaKiR, napiszę na końcu.

    Dialog

    Jak sobie poradzić z pustką w głowie? – Spytał Derelict swojego kumpla kimOna.

    Kurwa, nie wiem – Odparł.

    Bo widzisz – Ciągnął wielki mędrzec i niedoszły mag Derelict – chciałbym napisać opowiadanie, a nie wiem o czym.

    Spytaj starszych – Rzekł bezwzględny jeździec kimOn.

    Już pytałem

    I co?

    Powiedzieli mi, jak pisać opowiadania: że muszą być trzy akty, bohater, ciąg przyczynowo – skutkowy i przeszkody. Aha, i nie da się tego nauczyć.

    To co się da? – Dociekał kompan.

    Da się to wyćwiczyć. Tylko jednej rzeczy nie rozumiem.

    Tak? A jakiej – Spytał jeździec.

    Jak mam to ćwiczyć, skoro nie wiem, jak zacząć?

    Zacznij od „Dawno dawno temu w KaKiRze”

    To jest nudne. Rzygam już tym całym Kakirem.

    To zacznij tak: „Dawno dawno temu po przeciwnej stronie kuli ziemskiej niż KaKiR”

    Aha. A co to jest kula ziemska? Pecyna z błota?

    Nie. To taka wielka zmyślona kula, na której znajduje się ta wioska KaKiR

    Skąd wiesz, że Kakir znajduje się na kuli? To ja jestem tutaj mędrcem.

    Bo widzisz. Ty tylko myślisz, a ja przewędrowałem cały świat.

    Napisano: 19 marca 2019 roku

    Uniwersum KaKiRu

    Jest to legendarna kraina świata fantasy. Niewiele o niej wiadomo. Nieliczne wzmianki w literaturze dowodzą, że mieszkają tam ludzie używający szlachetnego języka, oraz jeździec kimOn, który ma to w dupie.

    Główną postacią, oprócz kimOna, jest Derelict, który mówi o sobie z przekąsem, że jest wielkim mędrcem i niedoszłym magiem.

    Akcja rozgrywa się w krainie, której nazwa jest akronimem rozwijającym się o tak: Księga Keduda i Rodnyda.

    I tutaj kończy się bajka, a zaczyna rzeczywistość. Jak byłem nastolatkiem, to dużo ludzi w moim wieku miało blogi. Na blogach były księgi gości, które nierzadko tętniły życiem.

    Wynika z tego, że Kakir to po prostu księga na blogu, o której lubiłem fantazjować i pisać krótkie opowiadania, które z resztą wciąż są na gruszkach w sekcji „Twórczość”.

    W tych opowiadaniach Derelict to ja, a kimOn, zwany też KiMoNem, to mój kolega z podwórka.

    Jeśli chodzi o mój tytuł: wielki mędrzec i niedoszły mag, to w istocie lubiłem myśleć i mędrkować. Faktycznie chciałem zostać magiem, choć dzisiaj cieszę się, że nim nie zostałem.

  • Kościół Wyzwolonych Penisów – opowiadanie, część 1
    Opublikowano w:

    – Witajcie telewidzowie, witaj publiczności, szczęść Boże, nasz gościu, czy raczej powinienem powiedzieć „Ojcze”?

    – Słuchaj, stary, ze szczęść Boże już nie trafiłeś stylistycznie, ale z Ojcem to przegiąłeś doktrynalnie.

    – Co?

    – Ojciec jest jeden, w niebie.

    – Haha! Niezły początek. Pozwól, że cię przedstawię. Naszym gościem dzisiaj jest założyciel Kościoła Wyzwolonych Penisów, pastor Stefan Wiśniewski.

    Pastor ukłonił się do publiczności i pomachał do kamery.

    – Co cię skłoniło do założenia Kościoła Wyzwolonych Penisów, i skąd, do diaska, ta śmieszna nazwa?

    – Na pewno nie śmieszniejsza od twojego „do diaska”, a wzięła się z potrzeby mojego serca.

    – Na pewno serca?

    – Tak. Gdy widziałem te rzesze młodych mężczyzn, którym zależy na Bogu i którzy chcą być w kościele, ale wszyscy im mówią, że masturbacja to grzech… Gdy widziałem ich zmagania z własną naturą, wieczne poczucie winy wpajane przez otoczenie… Po prostu nie mogłem na to patrzeć i…

    – I założyłeś kościół, w którym…

    Prowadzący spojrzał na kartkę i zaczął czytać.

    – „Potrafimy czytać ze zrozumieniem i rozróżniamy zabiegi retoryczne. Stosujemy to do Pisma Świętego. Dlatego nie wierzymy, że masturbacja i oglądanie pornografii to grzech. Jesteśmy zdania, że można patrzeć na ładne kobiety, nie będąc z tego powodu grzesznikiem. Poza tym, zrywamy z protestancką tradycją, w której używanie wulgarnych słów, palenie papierosów i używanie alkoholu są grzechem.”

    Chwila ciszy.

    – Piękne wyznanie wiary. Proszę powiedzieć, do czego was to doprowadziło?

    – Przede wszystkim, tak, walimy sobie konia, oglądamy panienki na ekranie i nie mamy z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Przyciągamy raczej młodych mężczyzn i chłopców, choć zdarzają się też kobiety szukające zupełnie nie pruderyjnych kandydatów na męża.

    – Na męża, tak, jasne! Chyba na numerek?

    – O nie! Może ci się zdawać, że jesteśmy bandą rozhasanych, rozhulanych i zupełnie niemoralnych seksualnie mężczyzn. Nic bardziej mylnego. Akceptujemy swoją seksualność, to tyle. Ale wiemy, gdzie są granice. Po prostu mamy je sensowniej poustawiane. Tak, żeby nie oszaleć. Zwłaszcza jak ktoś nie ma żony.

    – Co wtedy?

    – Wtedy może użyć ręki, ale ostatecznie i tak zalecamy znaleźć sobie żonę.

    – Dlaczego?

    – Ze względu na zdrowie psychiczne. Człowiek potrzebuje towarzystwa, intymności. Niektórzy lubią się przytulać. Samemu to trudne.

    – Można się przytulać do przyjaciół.

    – To nie to samo.

    Obaj się zamyślili. Po chwili dochodzi ich spoza kadru głos niesłyszany przez mikrofony: „Pytania od publiczności!”.

    – Pytania od publiczności! Pani w trzecim rzędzie, proszę.

    Obsługa podaje mikrofon starszej kobiecie.

    – Pan jest bezczelny! Pańskie wyznanie wiary mnie obraża. Co to znaczy, że czytamy ze zrozumieniem? Znam ten fragment z Biblii. Jezus wyraźnie powiedział, że kto pożądliwie spojrzy na kobietę, już dopuścił się cudzołóstwa. Ewangelia Mateusza 5:28.

    Na ekranach pojawia się cytat, a prowadzący odczytuje na głos.

    – „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie będziesz cudzołożył. Lecz ja wam mówię: Każdy, kto patrzy na kobietę, aby jej pożądać, już popełnił z nią cudzołóstwo w swoim sercu.” Stefan, jak z tego wybrniesz?

    – To bardzo proste. Jezus sam powiedział, że nie przyszedł zmienić prawa. Dlatego nie może nagle mówić, że grzechem jest coś, co przedtem nie było.

    – I to tyle?

    – Nie. Powiem ci coś, co bardzo lubię mówić w takich chwilach. „Zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto patrzy na puchar, aby go pożądać, już w swym sercu stoi na podium.” Czy to, co powiedziałem, oznacza, że ten człowiek już wygrał zawody? Już nie musi ćwiczyć, starać się? Jak ci się wydaje?

    – Myślę, że to podium narazie jest tylko w jego wyobraźni. Musi się jeszcze sporo napracować.

    – Właśnie. Chodziło mi o to, aby każdy zrozumiał ten zabieg retoryczny, którego używa tu Jezus. Cudzołóstwo popełnione w sercu nie sprawia, że żona zdradza męża. Nie będzie z tego dzieci… chyba że też wymyślone. Mąż tej kobiety nie będzie cię gonił z siekierą za to, że na nią spojrzałeś… to znaczy, zazwyczaj.

    – Pytanie?

    Mikrofon otrzymuje młody chłopak.

    – A co z nie pożądaj? Dziewiąte przykazanie. Można zgrzeszyć myślą.

    Na ekranie wyświetla się napis:

    „Nie będziesz pragnął żony swego bliźniego ani nie będziesz pożądał domu swego bliźniego, ani jego pola, ani jego sługi czy służącej, ani jego wołu czy osła, ani żadnej rzeczy, która należy do twego bliźniego.”

    Księga Powtórzonego Prawa 5:21

    – Przede wszystkim, jest napisane „żony”, czyli na wolne można patrzeć i można pragnąć i można wziąć sobie za żonę.

    – Good point! Przepraszam, Stefan, kontynuuj.

    – Jest różnica między przykazaniami. Za „nie cudzołóż” jest śmierć, a za „nie pożądaj” nic. W moim odczuciu jest to raczej przykazanie, które chroni potencjalnego zboka i złodzieja, aby nie stał się rzeczywistym przestępcą. Poza tym, patrz, kilka wersetów dalej jest napisane, że jeśli kobieta krzyczała, to zabijesz tylko gwałciciela, a jeśli nie krzyczała, to ona też musi umrzeć.

    – To ciekawe. Powiesz nam, co z tego wynika?

    – Wynika pytanie: Czy jeżeli spojrzę na kobietę, to ona ma już krzyczeć, aby zachować życie?

    – Haha! Dobre!

    – Do tego uważam, że jeśli spojrzę pożądliwie na kobietę, to dopuszczam się złamania „nie pożądaj”, ale nie dopuszczam się „nie cudzołóż”. To jest dla mnie zupełnie jasne. Poza tym, podziwianie piękna to jeszcze nie pożądanie. Zwłaszcza, jeśli piękno jest wydrukowane, albo wyświetla się na monitorze. Bo wtedy do cudzołóstwa daleko.

    – Dziękuję za oglądanie naszego programu. Ciąg dalszy po przerwie.

  • The Sad Story
    Opublikowano w:

    Jesienny poranek budzi mnie chłodem i mglistym światłem wschodzącego słońca. Gorące kakao w moim ulubionym kubku paruje mi przed twarzą. W ręku kabanos i kawałek chleba. Siedzę w kuchni i patrzę przez okno na piękną przyrodę. Zamyślam się. Nagle na parapecie siada ptak.

    „Coś ty za jeden?” Myślę sobie. „Też jesteś sam, malutki?” Jednak na parapet siada drugi, ładniejszy.

    Przyglądam się ptakom. W ręku kakao. Nie mogę opanować wzruszenia. Ostatnio byle co wytrąca mnie z równowagi. Łzy płyną mi po policzku i spadają na suchy chleb.

    Już od dziesięciu lat mieszkam tu z mamą. Tyle się zmieniło, a jednak wszystko jest tak samo. Nie żebym był dzieckiem. Mam czterdzieści parę lat. Lekcje wszystkie odrobiłem. Zwłaszcza tę z samotności. Przećwiczyłem, ale nie mogę oddać kartki. Wciąż zapisuję na niej nowe rozdziały. O! Na przykład ten z listopada 2019 roku:

    Google szacuje moją płeć i wyświetla mi reklamę prezerwatyw. 10-letnia Inez zmienia status na „W związku”. Pewien grajek śpiewa „Rzewną balladę o pewnej porze roku”.

    Każda z tych rzeczy z osobna wprowadza mnie w nastrój smutku, żalu i rozrzewnienia. Niezaspokojone potrzeby dają o sobie znać.

    Nie uskarżam się. Jest to miłe uczucie, choć smutne. Jestem zadowolony, że nie mam nieślubnych dzieci, byłych żon i alimentów.

    Nie mam Bogu za złe, choć dobrze wiem, że to jego sprawka, że w moim życiu nie ma żadnych dziewczyn. Wiem, że on wszystko robi we właściwej kolejności. Ufam, że na wszystko przyjdzie czas.

    Łatwo mi było wtedy to napisać. Dziś coraz trudniej, gdy czas leci, ufać. Wczoraj w pracy szef mnie spytał, co mi jest, bo siedziałem przy biurku i płakałem. W uszach miałem słuchawki. Odpowiedziałem, że muzyka mnie wzruszyła.

    To prawda. W piosence był tekst: „Każdy z nas jest siewcą”. Pomyślałem sobie jednak, że nie każdy. Ja nie jestem. Moje nasienie idzie tylko w kibel. Smutny fakt wraz ze wzruszającą melodią zrobił swoje.

    A potem wróciłem do domu. I tak życie się toczy. Mijają dni. Mijają tygodnie. Mijają lata. A tu nic się nie zmienia. Tylko kolejne pokolenia ptaków siadają na tym parapecie.

    Disclaimer

    To opowiadanie to nie jest prawda. Tylko symulacja, co by było za jakieś osiem lat w najbardziej pesymistycznym wypadku. Choć np. cytat z 2019 roku jest prawdziwy. Napisałem to, bo w istocie jest mi akurat smutno i chciałem poćwiczyć wyobraźnię oraz poetycki styl. Dobrze mi to wyszło?

    Post Scriptum

    Gdy myślę o swojej sytuacji i porównuję ją z ludźmi, którzy mają żony i dzieci, to zawsze wkrada mi się taka myśl: „Czy ja jestem gorszy?” Z resztą nie tylko w tej dziedzinie. Gdy tylko jestem wśród ludzi, to zwykle jestem ten najmniejszy, nic nie znaczący, wiecznie smutny element.

    I, choć ludzie zapewniają mnie, że jest inaczej, mam wrażenie, że mógłbym zniknąć ze świata i nie zrobiłoby to żadnej różnicy. Podobnie z komplementami. Ktoś mi mówi, że zrobiłem dobrą robotę. Uśmiecham się i mówię dziękuję, lecz tak naprawdę nie dociera to do mnie. Te słowa przenikają przeze mnie jak przez powietrze. A może mi się wydaje?

    Gdy uświadamiam sobie to wszystko, to dociera do mnie, że coś mi jednak z Derelicta pozostało.

  • Nowy etap
    Opublikowano w:

    Wielki mędrzec i niedoszły mag Derelict chodzi jakiś struty. W zasadzie nie jest to nowość, on chodzi taki struty odkąd pamięta. Ale tym razem wyszedł struty na spacer ulicami małej wioski, w której obecnie przebywa.

    Poszedł więc aby domknąć magiczne pierścienie. Zrobił pięć okrążeń. Zrobił osiem okrążeń. Pierścienie już się domknęły, lecz mędrcowi było czegoś brak. Coś czuł żeby pójść więcej. Z drugiej strony, myśli sobie:

    Nie kuś losu. Pierścienie domknięte. Czas iść do domu.

    Gdy szedł dziesiąte okrążenie wokół wioski, uświadomił sobie coś bardzo ważnego. Zobaczył nagle, jak patrzył na świat dotychczas. To było coś, co cały czas szło z nim wszędzie, a czego nie był świadomy.

    Otóż każdą nadmiarową czynność postrzegał jako zagrożenie. Każde kolejne okrążenie to okazja aby mogło stać się coś złego. Każdy kolejny kilometr przejechany na starym rumaku, który pasł się w pobliżu jego posesji, to sposobność do wypadku lub innego nieszczęścia. Zupełnie jakby ktoś mówił:

    Nie przeciągaj struny.

    Zmiana myślenia

    I właśnie gdy to sobie uświadomił, nagle mu przeszło. Nagle odczuł ulgę i radość. To był mniej-więcej ten czas, gdy niedoszły mag wchodził w nowy etap swojego życia, choć nie było to wcale dobrze widoczne aż do pewnego wydarzenia.

    Pisałem już wcześniej, że nasza postać weszła w kontakt z najpotężniejszą istotą całego uniwersum, czyli z Bogiem. Nie ma w tym fajerwerków. Nie jest to coś nie wiadomo jak super ekscytującego.

    Jednak w okolicach tego momentu wielki mędrzec był bardzo szczęśliwy. Zobaczył wreszcie owoce nauki, której mu udzielał Bóg. Zobaczył, że stał się kimś innym, że inaczej się czuje i inaczej postępuje.

    I właśnie wtedy przyszedł ten Bóg i pyta:

    Jesteś gotowy na kolejny etap?

    Bez wahania Derelict odpowiedział:

    Tak, jestem.

    I to jest właśnie to, o czym chciałem dzisiaj napisać.

    Chęć do nauki

    Od wielu lat głównym pragnieniem mędrca jest nauka. Pragnie on uczyć się o wszystkim: o zasadach rządzących światem. O jego płaszczyźnie materialnej i niematerialnej, oraz o sobie samym. Wszystko chce wiedzieć i we wszystko wbić pazury swojego mózgu.

    A teraz to pytanie: „Czy chcesz się uczyć dalej?” Ba! A czy Harry Potter chce zniszczyć Voldemorta? Derelict wie, że to oznacza kolejną orkę. Kolejne lata raczej wysiłku niż zbierania plonów. I mówi: „Tak, super, jestem gotowy i podekscytowany”.

    I tak wielki mędrzec rozmawia z Bogiem. Bo bliżej mu dziś do proroka niż do maga. Choć kiedyś bardzo chciał czarować, dziś wie, że to nie jest całkiem wszystko jedno, skąd ma się moc.

  • Moja radosna twórczość cz. x+1
    Opublikowano w:

    Dlaczego nigdy nie narysuję słonia

    Rano wstając, idę do szkoły. Siadam w ławce, wchodząc do klasy.

    Rano mam historię. Otwieram w klasie zeszyt i piszę temat: „Walka o hegemonię w Europie w XVI w.” W XVI wieku o hegemonię walczyły Francja, Hiszpania i dynastia Habsburgów. W latach 1494 – 1559 trwały wojny włoskie, w wyniku których Hiszpania zyskała duże wpływy na półwyspie Apenińskim. W 1519 roku Habsburgowie przejęli władzę w Hiszpanii poprzez bla bla bla. Tak bardzo chciałbym narysować słonia. Ładnego, różowego słonia narysować. Ładnego różowego słania z długą trąbą i pięknymi kłami, gdy nagle – Proszę zapisać w zeszycie: 1588 – bitwa morska u wybrzeży Wielkiej Brytanii. Bitwę tą przegrała Hiszpania, co było pierwszym objawem DRRRRRRYŃ. Dokończymy na następnej lekcji. Proszę się spakować. Do widzenia.

    Now I will to have a lesson of English language. I have to learn it on the break because it is very difficult language. Suddenly DRRRRRRYŃ. Good morning. Dzisiaj przeczytamy sobie tekst o… a beautiful, pink… i jego… elephant… rozwoju… with a long trunk… na stronie… and wonderful… Może przeczyta nam… tusks… Łukasz.

    – Tak?
    – Przeczytaj nam proszę tekst ze strony 78.
    – Tak jest proszę pani, a na której stronie?
    – No mówiłam. Strona (różowy taki) ąta (i trąbą) sma.
    – Aha. Przepraszam, już czytam: „Since sailing around the world last…”
    – ŁUKASZ! STRONA NUMER SIE-DEM-DZIE-SIĄT O-SIEM!
    – Dobrze. Już czytam. „The BBC started in 1922. In the 1920s and 1930s, it broadcast news, music…”

    One minute later:
    – “One of the reasons for the success of… my pink, wonderful elephant” (z długą trąbą i…)
    – Łukasz!!! (dużymi, falującymi…)
    – ŁUKASZ!!!
    – Tak? (uszami).

    DRRRRRRYŃ
    – Łukasz. Zostań na przerwie. Porozmawiamy.

    – Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale zatrzymała mnie pani od wery difikult langłydż.
    – Dzień dobry. Jaka pani?
    – Od Angielskiego.
    – Aha. Usiądź tu z kolegą i otwórz książkę na wierszu Naborowskiego „Do Anny”.

    Pięć minut później:
    – … Tak mówicie, o niewdzięczni? To ja wam pokażę. Pokażę wam, wy jełopy, że można napisać interpretację wiersza na dwie strony formatu A4. HaHaHa, HaHaHaHaHa, HaHaHa! Wymieńcie wkłady w długopisach na nowe, żeby wam się w trakcie pisania nie wyczerpały, zróbcie rozgrzewkę prawej ręki i zaczynamy, moi państwo…

    Wkład mi się wyczerpał, więc nie narysuję słonia. Chyba, że w domu.

    Piętnaście minut później: – Halo?
    – Otwórz.
    drrrzzzz
    – Cześć malutki, jak tam w szkole?
    – A dobrze.
    – A jak tam z (śliczny, różowy słoń z długą trąbą) który (falującymi uszami) ym tygodniu?
    – Wiesz, mam dużo pracy. Dzisiaj cały dzień będę robił matmę (W dzień i w nocy, w deszcz i w suszę, w głód i w chorobę, ja matmę będę robił aż do końca, aż do upadku sił, aż do końca moich dni, do śmierci ja matmę będę robił! Póki nie polegnę, aż mnie nie odciągną siłą, ja matmę robił będę!!!).

    Jeżeli delta > 0, to a iks do kwadratu plus be iks plus ce równa się (stojący na zielonej łące) a razy w nawiasie (słoń różowy) na dwa a zamknąć nawias do potęgi (z uszami) drugiej. Jeśli zaś delta = 0 to a razy w na w i a s ssss hhrrrr wssss hhhrrrr wwssss…

    – Spójrz, tam leci.
    – Ale co, nie widzę.
    – Nie wiem, co. Może to ptak.
    – A może samolot.
    – Kapitan Ameryka?
    – Ej, nie. Spójrzcie. To przecież różowy słoń.
    – Słoń? Ale czemu taki trójkątny?
    – Bo ma znak większości na plecach. A za nim, z drugiej strony znaku, leci wiewiórka.
    – Wiewiórka < Słoń?
    – To zgadzałoby się z zasadami matematyki…
    się uczyć
    miałeś
    przecież miałeś uczyć się…
    – Miałeś uczyć się matematyki, obudź się.
    – Ae fam lesiał rószowy
    – Wstawaj!!!
    – Tak… Tak? Co?
    – Zasnąłeś przy matmie na biurku. Jest już późno. Może już skończysz na dzisiaj i pójdziesz spać.
    – Tak, spać zdecydowanie pójdę.
    – Tylko nie zapomnij wyjść jeszcze z psem, zjeść coś na kolację, umyć się. No i pościel sobie łóżko.
    Ale mi tak chce się spać… hhhrrrrr wwssssss… różowy… na łące… uciekł.

    hanka 2005-10-19 19:13

    nic z tego nie rozumiem

    nie ważne 2005-10-22 22:52

    masa… co ćpasz ?

    Kamisia 😀 2005-10-26 20:57

    A ja rozumiem 😉 Przynajmniej tak mi sie wydaje i taka mam nadzieje. I w ogole to czesto czuje sie podobnie 😉

    Iru [kumpela z 2a] 2005-10-30 12:56

    Blog jest świetny! Dlaczego z ludzi tak ciężko jest wyciągnąć, że potrafią takie cuda, np. pisać fajne wiersze. I tu od razu wielka prośba for you, żebyś umieścił tu tę wolną interpretację 'Laury i Filona’, którą nam zaprezentowałeś w szkole na polaku!! Pozdrawiam

    A-lict 2005-11-01 21:17

    Proszę bardzo :).

    SmOk 2005-11-08 15:47

    Fajne jest to i ta Laurai Filon i wogule twój blog jest fajny i czytam tylko twojego bloga bo przedewszystkim nie znam adresu ale z tego co(niewiem jak to napisać ale hyba można napisać że wydredukowałem) z innyh wpisów to hyba i tak są nudne a twój jest super !!! (Nie mam eMajla ale wpisze adres swojego bloga bo hcę zobaszyć jak to będzie wyglądało.

  • Opowiadanie
    Opublikowano w:

    Szedłem sobie przez miasto, aż tu nagle wybiegł przede mnie wielki, zielony hipopotam, a widząc mnie przestraszył się i uciekł, więc postanowiłem więcej nie pić nic z tych śmiesznych butelek, które od Komandosów dostałem. Był jednak pewien problem, ponieważ, jak każdy szanujący się skinhead, szukałem jakiegoś dzieciaka do obicia, gdy nagle zza roku wyszedł wielki manekin Andrzeja Leppera, który był ubrany w szerokie spodnie, i bez koszulki wyglądał, jak zielony beret z Romanem Giertychem po operacji plastycznej a’la Pamela Anderson. Na dodatek poruszał nogami, jak Elvis Presley, więc go wzięli na klip do MTV pod tytułem „betonowe żelazko z czarnym salcesonem”. Później okazało się, że ów politycy są murzynami i [cenzura] [cenzura] [cenzura]. Taaaaka impreza była! Następnego dnia rano obudziłem się i zrozumiałem, że wcale nie jestem skinem, i dlatego pępek mi znikł z brzucha, ale za to pojawiło się trzecie jądro w okolicach nosa, które wpadło mi do ucha. Gdy próbowałem je wyciągnąć, niespodziewanie przez sufit wpadł… I nagle straciłem z przerażenia przytomność, bo dostałem z żelowego jajka kupionego na raty w Tesco, pomyślałem, że nic gorszego nie może mi się przydarzyć, lecz nagle zza rogu wyskoczył nie kto inny, jak Bimberman z fają wodną na plecach. Reklamował używane dętki samochodowe i rowerowe firmy McDonalds, na dodatek prowadził za sobą Genowefę z puszczy, która miała nogi wielkie, jak mały samochód osobowy. Dlatego postanowiłem, że trzeba jej kupić szczudła firmy SONY o wysokości 532,3545221 dm oraz kilka innych drobiazgów. Gdy impreza się rozkręciła, ni z tego, ni z owego przez okno wpadł Arnold Schwarzeneger i powiedział „Don’t worry, I’ll be back”. I żyli długo i szczęśliwie.

    Ale Producent opowiadanka był tak zachwycony tym, co wymyślił, że dorzucił cześć 2 pod tytułem „Łowcy skarpetek 2 i 5/6”. Tym razem film ściągnąłby do kin dwukrotnie większą ilość osób, ale niestety przeszkodził w tym pewien aktor, który zniszczył wszystkie kopie filmu, bo nie pozwolili grać mu głównej roli. W związku z tym rozwścieczony producent filmu podtarł sobie pupcie rękawem i wystawił ów rękaw na aukcji na Allegro w cenie znacznie przekraczającej wszelkie inne kiedykolwiek widziane przez kogokolwiek. Zachwiało to równowagę wszechświata i spowodowało masową eksterminację kijanek w południowo-zachodniej części norweskiego Trondheim, tego samego, w którym trzy lata temu pewien młody, utalentowany, zdolny pedofil zmasakrował doszczętnie autokar wiozący do szpitala jaszczurkę, która dostała zawału serca i tym samym umarła, co było katastrofalne w skutkach, ponieważ była ona królową mega-ekstra-super-jaszczuro-człeków ze wschodniej strony Neptuna, tym samym Ziemię czekała zagłada. Jednak był jeszcze cień nadziei, że to wszystko jednak bujdy. I wszystko skończyłoby się happy end’em, gdyby nie pijani górnicy ze Świnoujścia, którzy ciało królowej pocięli na plasterki i przerobili na boczek schabowy ze świniaka. Pachniało, jak w jednej książce o Guns N Roses, gdzie autor określił zapach potu Axl Rose’a jako słodki, dlatego wszyscy zebrani wtedy wokół tego boczku uciekli. Zaś jeden z nich był krocionogiem przybyłym z Azji Mniejszej w przebraniu babci Czerwonego Kapturka z misją wyznaczoną mu przez najwyższego urzędnika pewnej organizacji, której nazwy jeszcze nie znamy. Misja ta polegała na niewykonywaniu misji… Jej autorem był sam JAMES BOND 007, a jej kryptonim brzmiał: „Katarski pancernik wygląda zza pnia, by zobaczyć, co tam jest”, w skrócie „Gapi się”. A ponieważ misja polegała na niewykonywaniu jej, została ona wykonana zaraz po jej wymyśleniu. Jest to paradoks, nad którym naukowcy zawiesili karmazynowego ptasznika z odwróconymi odnóżkami, by następnie…


    Jest to praca zespołowa użytkowników forum Strefy51.

    Smok 2005-10-01 12:40

    to jest bardzo ciekawe!!

  • Piękna baśń
    Opublikowano w:

    To dla tych, którzy nie zaglądają na K-aKiR – księgę kedudowo-rodnydoą, a przypomnieć należy, że jest to grzech niewybaczalny :p.

    Oto dwa ostatnie wpisy z tej xęgi:

    kimOn

    krzywi kurwa jesteście.! o.!
    i tyle wam powiem.!
    w sumie to mógłbym wam gadać i gadać ale z deka mi sie kurwa jego pierdolona zajebana w dupe ruchana mac nie chce.! ;p o.!
    wiem że możnabyło benio krucej ale kurwa jego pierdolona zajebana w pizde jeża mać.! zgubiłerm sie kurwa.!
    hahahhahaha.! nara.! ;p

    Derelict

    Starym zwyczajem, jak to już zwykłem robić z wpisami kimOna, w niezwykły wręcz sposób zmienię jego niecne słowa w piękna baśń 😛 (a czemu?? bo 1..jestem jebnięty 2..jestem stale niewyspany 3..nudzi mi się 4..spodobało mi się to :))

    Jak to zwykle bywa w tym tajemniczym świecie, akcja rozgrywać się będzie w K-aKiR’rze. Otóż rzecz w tym, że mieszkańcy krainy K-aKiRu zostali w niewyjaśniony sposób skrzywieni. I nie byłoby całej sprawy, gdyby nie bezwzględny jeździeć kimOn, zwany niegdyś KiMoNem, który to przypomniał K-aKiRczykom, że ich krzywość nie została jeszcze naprawiona. Ów jeździec trafił do K-aKiRu za namową wielkiego mędrca i niedoszłego maga Derelicta. Gdy już dotarł na miejsce, w krainie trwała właśnie wielka obrada. A kimOn, z racji tego, że był bezwzględny, przysłuchawszy się przez chwilę obradzie, podszedł do stołu, przy którym obradowali i rzekł: „Krzywi kurwa jesteście! O!”. Na co reszta zareagowała gniewnymi, a zarazem pełnymi przerażenia spojrzeniami, gdyż panował wśród nich zwyczaj używania szlachetnego języka i dawno już nie słyszeli tak bluźnierczego słowa, jak „kurwa”. A kimOn ciągnął dalej. „I tyle wam powiem.!”- rzekł, udeżył pięścią w stół, i zdawać by się mogło, że zamierzał już odejść, gdy po chwili namysłu odwrócił się spowrotem i dodał „W sumie, to mógłbym wam gadać i gadać ale z deka mi się kurwa jeg opierdolona zajebana w dupe ruchana mać nie chce!”. Nietrudną sztuką było zgadnąć, iż usłyszawszy tak niewybaczalnie przeklęte słowa, wszyscy zebrani K-aKiRczycy, jak jeden mąż, ruszyli na bezwzględnego jeźdźca. Jednak w tym oto momencie wielki mędrzec i niedoszły mag Derelict, który przewidział możliwe skutki przemowy kimOna, stanął pomiędzy bezwzględnym jeźdźcem, a rozszalałym ze złości i oburzenia tłumem i krzyknął „Stać!”. Poczym pocichu zwrócił się do kimOna „Możnabyło krócej”. Ponieważ K-aKiRczycy byli ludem mądrym, zauważyli iż, skoro bezwzględnego jeźdźca, mimo jego bluźnierczego języka, broni znany wszystkim mędrzec, musi on być szlachetnym człekiem, nieobdarzonym jednak, coraz rzadziej spotykanym, zmysłem pięknej przemowy. Gdy ostatnie krople potu przerażenia, wywołanego widokiem nacierającego tłumu, spłynęły z czoła jeźdźcy, zwrócił się on do Derelicta tymi oto słowami: „Wiem, że możnabyło krócej, ale kurwa jego pierdolona w pizdę jeża mać… zgubiłem się kurwa”. Jednak mędrzec nie zdążył mu odpowiedzieć, gdyż ten wskoczył szybko na swego rumaka, pożegnał nieco zszokowany tłum, poczym śmiejąc się oddalił się i zniknął za horyzontem.

    KONIEC

    Waldek127 2004-09-22 23:09

    i co?

    oN-derelict-No 2004-09-23 16:29

    I nic, a co ma być ??

    Dototka 2004-09-25 11:04

    Dziekujemy za darmowa reklame ;d pozdrawiam papa:*

    oN-derelict-No 2004-09-26 23:02

    Kto powiedział, że darmową?? 😛

    kimOn.! 2004-10-03 18:31

    widze ze sie opierdalamy.! ;p

    oN-derelict-No 2004-10-07 20:55

    Też to widzę, musicie więc przestać się opierdalać

    2004-10-09 21:14

    spoko texcik ;d

    kimOn.! 2004-10-12 11:01

    pierdolona infa kurwa jego zajebana mać.!
    nudy jak chuj ej.!

×