„Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem”
Księga Rodzaju 28:16

poezja

  • Rok przemian ’24
    Opublikowano w:

    Skończył się rok, po którym spodziewałem się przełomów. Nazwę go jednak rokiem przemian, bo przełomów nie było, ale zmieniło się wiele.

    Wstęp napisany w lutym

    Jest rok 2025, a podsumowanie 2024-go publikuję dopiero dziś. Dzieje się tyle… TYLE!!! A dopiero minął styczeń. Dużo zawdzięczam nagrodzie, którą wygrałem w sylwestra. Tyle nowych możliwości! Tyle ich wykorzystałem! Bardzo się z tego wszystkiego cieszę. Sytuacje nabierają tempa i jeśli trend się utrzyma, to w tym roku osiągnę prędkość światła.

    A tymczasem zapraszam na podsumowanie roku ubiegłego.

    Skrót wszystkiego

    W tym roku zacząłem czytać Biblię. Robiłem grafiki z cytatami dla Kościoła. Pisałem na poludzku.com. Wydałem drukiem swoje wiersze.

    Znalazłem radość w służeniu. Nauczyłem się zaufania. Odkryłem, że nie jestem brzydki. Znalazłem nowy sens mojej pracy. Byłem radosny, smutny, szczęśliwy, odrętwiały, wkurzony i spokojny.

    Byłem w Mogilnie, w Oćwiece, w Murowańcu, w Ostródzie, w Ustroniu. Nie byłem na No Fear Camp.

    Byłem na trzech pogrzebach. Umarły dwie bliskie mi osoby.

    Przeprowadziłem się. Mój kościół zmienił lokalizację.

    Początek roku z Biblią

    Ten rok zaczyna się ciekawie. Mam nowe obowiązki. Będę robił grafiki z cytatami dla kościoła. Będę też pisał na poludzku.com. Bardzo mnie to wszystko cieszy i zdumiewa, że dzieje się akurat z początkiem roku.

    Narzuca mi się też coraz bardziej temat czytania Biblii. Przyszli do mnie do domu Świadkowie Jehowy z propozycją zapisania się na kurs biblijny. Do tego Waldek wystartował z projektem SOWA, specjalnym sposobem czytania Pisma.

    Pomyślałem, że mogę trochę poczytać. Może nie codziennie, ale chociaż czasem. A dziś jest taka piękna pogoda. Bardzo zimno, leży śnieg, ale świeci przecudne słońce i jest sucho. Słowem – chce mi się żyć.

    Dlatego, póki jasno, zabieram się za czytanie. Miałem już kilka podejść do Biblii. Zakładam więc, że i to może nie być ostatnie, ale dziennik jest tak gruby, że starczy mi do końca życia.

    Dziennik czytania Biblii, 7 stycznia

    Niespodziewana zmiana życia

    W ciągu ostatnich kilku lat miałem niewiele obowiązków. Ilość czasu, jaki mogłem przeznaczyć na odpoczynek, nakazywała mi postrzegać moje życie jako nudne. Wręcz narzekałem na to, że nic nie robię i nic się nie dzieje.

    Aż tu nagle przychodzi rok 2024 i na początku lutego w moim dzienniku piszę tak:

    Nie wiem, do czego Bóg chce mnie użyć, ale idę w to.

    I pomodliłem się tymi słowami:

    Panie, mój Boże, cokolwiek dla mnie masz, proszę daj, bo wierzę, że jesteś dobry.

    A po tygodniu stało się to:

    Narzuciły mi się nowe obowiązki. Mam fuchę u babci. Sprzątam, robię zakupy, karmię koty i obowiązkowo muszę zjeść łososia i jajko. Pomagam też tacie gdy tego potrzebuje i jeżdżę z nim do szpitala.

    Jestem zadowolony, że robię coś pożytecznego. Uczę się służyć.

    Opatrzyłem to następującym komentarzem:

    Chciałem mieć dziewczynę, a sprzątam psie gówna w ogródku babci. Bóg to ma poczucie humoru, a przy tym jest mądry, zna człowieka i wie, co dla niego jest dobre.

    Cytaty z Dziennika czytania Biblii, 11 lutego

    Rok pod znakiem NFC

    Sprawą, która najbardziej w tym roku zaprzątała moją głowę był No Fear Camp. Śledziłem tę inicjatywę jeszcze zanim zaczęła się tak nazywać.

    Bardzo chciałem tam jechać. Ubzdurałem sobie rzeczy na temat tego obozu. Wkręciłem sobie jakieś znaki od Boga.

    I tak trwało to do 18 sierpnia, dnia poprzedzającego początek obozu. Nie byłem w stanie wtedy napisać do pamiętnika, więc zrobiłem nagranie. Zaczyna się tak:

    Przepraszam siebie samego z przyszłości za ten wpis, gdyż będzie on manifestacją moich żalów.

    Potem mówię, że były to najgówniańsze wakacje jakie miałem. Mówię, jak bardzo brakuje mi wyjazdu. Wyrażam to mniej-więcej tymi słowami:

    Chciałbym żeby moje życie było ciekawsze. Żeby nie składało się tylko ze sprzątania kuwet, podlewania kwiatków i pierdolenia kurwa mać wszystkiego… dobra, po prostu chciałbym żeby w te wakacje coś się jeszcze wydarzyło. Chciałbym pojechać gdzieś, gdzie nie będzie tych obowiązków, które ciągle gdzieś tu mam.

    Jest to dla mnie nowość, bo nigdy wcześniej nie odczuwałem potrzeby wyjazdu.

    Jest jeszcze ciekawa sprawa związana z tytułem tego rozdziału: „Rok pod znakiem NFC”. Taki skrót oznacza Not From Concentrate i jest napisany na butelkach z sokami, które są świeżo wyciśnięte, a nie zrobione z koncentratu.

    No Fear Camp zdecydowanie nie był z koncentratu.

    A co to oznacza w kontekście mojego roku przemian ’24? Pozostawię tu puste miejsce na interpretacje.

    Koncentrat z emocji

    Jakie emocje towarzyszyły mi w tym roku? Na pewno było ich dużo, ale dopiero teraz, gdy robię to podsumowanie, zauważyłem jak były skrajne.

    Najpierw, 7 stycznia, piszę, że jest piękna pogoda i że bardzo cieszę się życiem, by po czterech dniach wyznać, że uleciała mi cała radość życia i jestem przygnębiony, zmęczony i poirytowany.

    Potem, 31 marca piszę, że czuję się jakbym otrzymał „wszelkie duchowe błogosławieństwo nieba”, które nie trwało wiecznie, bo w maju piszę tak:

    Gdy szedłem dzisiaj do taty zrobić mu zastrzyk, zauważyłem, po raz kolejny, że jestem jakiś przygnębiony, skrzywiony ryj mam ponurością. Strasznie mnie to wpienia, zwłaszcza gdy sobie przypomnę, jaki byłem niedługo po nawróceniu.

    W drodze powrotnej minąłem dziecko. Zastanowiłem się „Czego mi brakuje żeby się takim stać?” Usłyszałem „Usiądź.” Usiadłem więc na murku. I wtedy mi się przypomniało, że mam napisać pamiętnik, bo bardzo dawno nic nie napisałem, a mam full nowych tematów.

    pamiętnik, 21 maja

    Wpis z 8 października zdradza, że:

    Przez ostatnich kilka dni byłem bardzo zadowolony z życia. Chwilami nawet szczęśliwy.

    Z kolei 7 listopada piszę tak:

    Od paru dni jestem drętwy i przygnębiony. A przecież nie zawsze tak było.

    Taki koncentrat z emocji. Gdyby porównać to jak się czuję teraz do stanu sprzed 12 miesięcy, to stwierdziłbym, że chyba przyczepiłem się do jakiejś rakiety i przeleciałem kawał świata. Jestem teraz w zupełnie innym miejscu, bo Bóg przeprowadził mnie przez zrozumienie conajmniej kilku ważnych spraw. A to doprowadziło do zwiększenia pokoju oraz nadziei i zaufania, że będzie dobrze. Nawet mam wpis na ten temat:

    Właśnie porzucam bycie człowiekiem strachu i zaczynam być człowiekiem nadziei. Taką mam nadzieję. Zamiast się bać, że nie będzie gdzie zaparkować, zamierzam mieć nadzieję, że jednak będzie. Zamiast bać się, że podjąłem głupią decyzję, mieć nadzieję, że jednak decyzja jest dobra. I tak dalej. Spodziewam się, że przyniesie to mojemu umysłowi dużo pokoju.

    pamiętnik, 10 czerwca

    Coś się jednak działo w tym roku

    Na początku tego wpisu napomknąłem, że:

    Byłem w Mogilnie, w Oćwiece, w Murowańcu, w Ostródzie, w Ustroniu.

    O moim wyjeździe na zimowy Odwyk Camp 2024 w Ustroniu napisałem osobną notkę. Tutaj powiem tylko tyle, że był i że uratował mnie przed totalną załamką, bo naprawdę potrzebowałem gdzieś wyjechać.

    O wyjeździe do Mogilna napisałem:

    To było tak. W czwartek nie wiedziałem, że gdzieś jadę. Dopiero po grupce Waldek powiedział, że mogę z nim jechać. Pojechałem więc. Był to piknik dla ludzi w wieku 14 – 30 lat. Na miejscu średnia wieku 15.

    Na nabożeństwie usiadłem w pierwszym rzędzie, bo inne miejsca były zajęte. Czułem się troszkę nie na miejscu. Potem były zabawy integracyjne. Zaczęły się od tańczenia Belgijki. Ja nie tańczyłem. Usiadłem gdzieś z boku i patrzyłem. Potem kolejne zabawy. Patrzyłem z boku i robiło mi się coraz bardziej smutno.

    W końcu smutek przeważył i wyszedłem poza teren ośrodka. Pochodziłem sobie trochę. Ukryłem się za budynkiem i wielokrotnie wyśpiewałem cicho:

    Zamknięte drzwi
    Nikt nie pojawi się
    Nikt nie zapuka do drzwi

    Nie znajdzie nas
    Kto by nas szukać chciał
    Nie będzie szukać nikt nas

    O wyjeździe do Oćwieki napisałem osobną notkę. Ale jej nigdy nie opublikowałem. Wklejam fragment:

    Byłem na wyjeździe. Jednodniowy wyjazd za miasto z ludźmi z różnych kościołów. W ładnym ośrodku były wykłady, śpiewanie, kawa, ciasto i grill. Były też gry i kajaki.

    Zauważyłem ze smutkiem, że nie mam ochoty popływać. A przecież lubię kajaki. Nie miałem też ochoty na gry. Nie socjalizowałem się z ludźmi. Generalnie było mi smutno i drętwo. Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym zrobić z ludźmi.

    W pewnym momencie byłem świadkiem takiej sytuacji. Młoda dziewczyna wzięła piłkę i zaczęła samotnie grać w siatkę. Od razu przyszło mi do głowy żeby pójść i z nią zagrać. Nie zrobiłem tego jednak. Stałem jak baran i gapiłem się jak idiota. W końcu podszedł do niej ktoś inny i z nią zagrał.

    Potem było mi bardzo źle z powodu tego jak się zachowałem. Po powrocie do domu płakałem i przez trzy dni odchorowywałem ten mój idiotyzm. Doszedłem jednak do ważnych wniosków, więc wyjazd nie był stracony.

    O imprezie w Murowańcu mam niewiele zapisków.

    Zaczęło się od tego, że Betel zorganizował piknik w Murowańcu. Dopiero późnym popołudniem dowiedziałem się jaki jest dokładny adres. Pojechałem mimo wszystko.

    Na miejscu okazało się, że wydarzenie się kończy. Trochę pogadałem z Grażyną. Poznałem Danutę. Odwiozłem obie do domów. Danuta zaprosiła mnie na grupkę.

    Potem byłem na tej grupce i wydarzyło się kilka rzeczy, które by się nie wydarzyły, gdybym nie pojechał wtedy do Murowańca. Jednak żadna z nich nie miała w tym roku wielkich, ważnych i poważnych konsekwencji.

    W Ostródzie było tak:

    Waldek zaprosił mnie na uroczystość mianowania jego przyjaciela na pastora.

    Na miejscu było nabożeństwo. Trwało jakieś 3 godziny, ale przeżyłem to. Waldek miał też krótkie słowo wraz z prezentem dla nowego pastora.

    Po imprezie, Waldek zahaczył gdzieś o biskupa i przeczytał mu „Biblię ateisty”. Bardzo chciał kupić egzemplarz „Poezji bazgranej”. Chciałem mu dać za darmo, ale się uparł, więc rzekłem że ma dać 20 zł. Wziął tomik i poszedł po portfel.

    Później znalazł mnie gdzieś jedzącego obiad wraz z Waldkiem i innymi VIP-ami. Wręczył mi dwie broszury, wizytówkę oraz banknot, w którym z niedowierzaniem zidentyfikowałem 100 PLN.

    Poezja bazgrana

    Skoro już wyszedł ten temat, to wyjaśnię. Nazwałem tak tomik moich wierszy. Być może dlatego, że Ranko nazwała swoją płytę „Poezja brzdąkana”. A może dlatego, że w istocie pobazgrałem tam coś na marginesach, że niby są ilustracje.

    Zaczęło się od tego, że przypadkiem napisałem wiersz „Biblia ateisty”. Potem przypadkiem moja babcia go przeczytała. Gdy dowiedziała się, że mam więcej wierszy, chciała przeczytać wszystkie.

    Zaproponowała, że zasponsoruje mi wydanie tych wierszy, bo stwierdziła, że internet internetem, ale druk to druk.

    A ja stwierdziłem, że w takim razie trzeba to zrobić z sensem, a nie dać same literki na białym tle. Zrobiłem to w formie zeszytu z ilustracjami na marginesach. Dodałem też przepiękną okładkę, z której jestem bardzo dumny.

    Ciąg dalszy zmian

    Dzisiaj o 10:50 spokojnie czytałem Władcę Pierścieni, gdy zadzwoniła mama i powiedziała:

    „Przyjedź do szpitala w przeciągu godziny. Ja też przyjadę.”

    Zapytałem głupio:

    „Co się stało?”

    Jakbym nie wiedział.

    „Pożegnamy się z ojcem”

    Powiedziała. Przez chwilę zastanawiałem się, czy on jeszcze żyje. Ale rozsądek kazał porzucić tę myśl.

    pamiętnik, 18 września

    Mój ojciec pożegnał się ze światem. Ja zmieniłem lokum. Zajmuję się jego kotami. Do dziś czuję się tutaj jak koczownik, ale coś mi mówi, że to jest moje miejsce.

    W tym roku zginęła również moja przyjaciółka. Ta, która na moje „nudzi mi się” napisane na Facebooku odpowiedziała „Przyjdź do kościoła”. Można więc powiedzieć, że to dzięki niej tu jestem. A Kościół zmienił w moim życiu dużo, dużo.

    Projekty chwilowo porzucone

    Jest kilka spraw, które zacząłem w tym roku i pozostawiłem niedokończone. Na przykład, zacząłem pisać książkę. Napisałem kawałek pierwszego rozdziału i nie dopisałem nic więcej.

    Miałem też współpracę z Pawłem, co robi stronę wszetecznik.pl. Pisałem dla niego kontynuacje mojego opowiadania o Kościele Wyzwolonych Penisów.

    Chciałem zrobić program, który ułatwiłby nam obsługę nabożeństw, ale wychodzi na to, że to nie jest dla mnie dobry czas na sprawy programistyczne.

    Różne sprawy

    Aga z Dominikiem nagrali serię świadectw. Ja też tam wystąpiłem. Gdy wyszło pierwsze, które było najmocniejsze, i należało do Marcina, włączyłem je sobie. Jednak po około 10 sekundach byłem zasmucony. W intro byli wszyscy, tylko kurde nie ja. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Dlaczego mnie tam nie ma? Czy jestem za brzydki? Czy się nie nadaję na YouTube?

    Spytałem Agę, dlaczego tak to zrobili. Okazało się, że po prostu nie było więcej miejsca do podkładu muzycznego, który był w intro. Dzięki temu przepracowałem mój pogląd na temat mojego wyglądu.

    pamiętnik, 21 maja

    Przechodzimy w KDK kurs „Kroki do wolności w Chrystusie”. Dzięki niemu przypomniało mi się, że w fundamentach, t.j. w piwnicy, mojego domu znajdują się książki o OBE. Strasznie mnie to wierciło, więc poszedłem i wywaliłem je na śmietnik. Poszły wszystkie książki Monroe i Sugiera, a także „Przebudzenie” Anthony’ego de Melo i Dalajlamy jakieś pierdoły o drodze do szczęścia. Czuję teraz ulgę, gdy myślę o tym, że tych książek już u mnie nie ma.

    pamiętnik, 21 maja

    Przemyślenia

    Przejrzałem się wczoraj w lustrze. Wyglądałem jak wariat w poczochranych włosach. Przypomniało mi się jak fajnie było robić wariackie rzeczy po nawróceniu się. Chcę tego więcej. Ale dziś u babci przyszła mi do głowy taka myśl:

    „Podobało ci się wariactwo, ale codzienna, męcząca praca już ci się nie podoba?”

    A przecież obie te rzeczy są od Boga.

    pamiętnik, 5 października

    Zastanawiam się od paru dni nad tym. Jak zaglądam w siebie, to widzę, że nie czuję nic. Wiem, że to niemożliwe. Zawsze się coś czuje. Tylko że u mnie to jest jakby gdzieś daleko. Z drugiej strony, ostatnio często płaczę. Czy można płakać nic nie czując? Więc chyba jednak czuję. Ale nie mam już takich jazd, jakie miałem jako nastolatek, że byłem super zdołowany:

    „O jejku, o jejku, nikt mnie nie lubi, nikt o mnie nie pamięta!”

    A potem jak mi ktoś powiedział „Cześć”, to pisałem notki o tym jak to jedno słowo potrafi zmienić wszystko.

    I ja myślę, że na tym polega bycie dorosłym. Na tym właśnie, że już się nie szaleje z byle powodu. Ale ja bym jednak chciał. Ja bym chciał czuć, że żyję. I faktycznie czasem mam takie fajne odczucia, a czasem jest mi smutno, na przykład wtedy, gdy wychodzimy z kościoła i każdy idzie w swoją stronę. Ale ogólnie jest równowaga. I mnie ona strasznie wkurza.

    pamiętnik, 1 listopada

    Tuż przed nowym rokiem

    Sylwestra spędziłem w kościele. Dziwne miejsce na imprezę, co nie? Ale okazało się, że było to najlepsze miejsce dla mnie wtedy. Losowaliśmy nagrody. Wylosowałem „Obiad na plebanii”. W tym momencie przyszło mi na myśl, że nic tutaj nie jest przypadkowe. Nie, żeby ktoś z ludzi coś knuł, nie. To był 100% przypadek, że to wylosowałem. Z tym, że przypadek to Duch Święty incognito.

    Dlatego ucieszyłem się bardzo, gdy później losowaliśmy cytaty z Biblii, które mają nam przyświecać w nowym roku i wylosowałem taki:

    … gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc. I będziecie moimi świadkami (…) aż po krańce ziemi.

    Dz. Ap. 1:8

    Ucieszyłem się dlatego, że ja wciąż myślę, że mam tego Ducha za mało. Wciąż jestem zwykłym chłopakiem. Ale jak dostanę tego Ducha, to będę Łukaszem na sterydach.

    Kolejna zabawa polegała na pisaniu sobie miłych rzeczy. Gdy tylko zobaczyłem, że Waldek przyniósł koperty z imionami, od razu wiedziałem, co będzie. Odeszły ode mnie wszelkie władze umysłowe. Pastor rozdał każdemu kopertę z jego imieniem. Podał nam też karteczki i długopisy.

    Zaczęliśmy pisać. Koperty poszły w ruch. Ja wciąż odrętwiały umysłowo, nie byłem w stanie nic wymyśleć. I właśnie wtedy, gdy czułem się kompletnie bezradnie, ktoś pisał o mnie: „Podziwiam twoją biegłość umysłu”.

    To taka mała ironia losu na samą końcówkę roku.

    Podsumowanko

    Doszedłem do miejsca w notce, gdzie trzeba to wszystko podsumować. Co mogę powiedzieć? Zmiany zaszły wielkie. Praca u babci, potem śmierć taty i przeprowadzka.

    Zmieniłem się w tym roku bardzo. Mimo tego, wciąż mam głód zmian. Wciąż pragnę, aby się zmieniało więcej. Wciąż biegnę do tego miejsca, do którego chcę dotrzeć. Wylosowany cytat daje nadzieję na to, że będzie to w tym roku.

    Żegnam więc rok przemian ’24 i wkraczam w rok ’25 z wiarą i z nadzieją na to, że będzie to w końcu rok przełomów.

    Post Scriptum

    Na obrazku wyróżniającym do tej notki widać, że jest kościół, i że słuchamy tam piosenek Ranko Ukulele. Szybko pstryknąłem fotkę, gdy dotarł do mnie ogrom kontrastu tej sceny.

    Widać też sznurki, za które ciągnęliśmy aby losować nagrody i kubeczki z numerkami, w których były one schowane.

  • Mózg OS
    Opublikowano w:

    Księgowa

    Robi zakupy jak księgowa
    I pranie wiesza jak księgowa
    Jedzie samochodem jak księgowa
    I rozlicza jak księgowa.

    Robotnik

    Jedzie rowerem jak robotnik
    I w kolejce stoi jak robotnik
    Na meczu krzyczy jak robotnik
    I buduje jak robotnik.

    Programista

    Robi sobie śniadanie jak programista
    I w restauracji posiłek wybiera jak programista
    Film ogląda jak programista
    I koduje jak programista.

    Artysta

    Czyta książkę jak artysta
    I rysuje jak artysta
    Na rozkład jazdy patrzy jak artysta
    I tworzy jak artysta.

    Każdy ma w głowie swój własny system operacyjny. Księgowa ma system operacyjny księgowej. Księgowa żyje jak księgowa i na świat patrzy jak księgowa.

    Robotnik też ma swój system. Ma go cały czas i jak buduje i jak czeka w kolejce do kasy w sklepie.

    Programista jest przystosowany do pisania programów. Zobaczy to, czego inni nie dojrzą, bo patrzy na świat po swojemu. Dzięki własnemu systemowi w głowie rozwiązuje problemy na swój sposób.

    Nie uciekniesz od tego, jeśli jesteś artystą. Zrobisz kanapkę inaczej niż programista i inaczej niż robotnik i inaczej niż księgowa.

  • Rest in Peace
    Opublikowano w: ,

    Zwrotka 1
    W czasie niedawnym byłeś ciekawym człowiekiem.
    Pytania miałeś rozsądne i błyskotliwe odpowiedzi.
    Królowałeś asertywnością i oryginalnym spojrzeniem.
    Lecz co dzisiaj? Co dzisiaj w tobie siedzi?

    Ref.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Co on na myśli miał?
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Sprawdzę to w Biblii sam.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Przyznać muszę, że…
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Chyba pomylił się.

    Zwrotka 2
    Negowałeś wszystko i racje miałeś własne.
    Nie bałeś się mówić, że coś się nie zgadza.
    Lecz teraz, gdy widzisz, że coś jest niejasne,
    Milcząco się zgadzasz. Milcząco się zgadzasz.

    Zwrotka 3
    Po latach nasiąkania, przebywania, urabiania,
    Choć nie jest to przecież żaden grzech,
    To stało się, że dostałeś w baniak,
    I teraz nad wszystko ty dobrze wiesz, że:

    Ref.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Co on na myśli miał?
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Sprawdzę to w Biblii sam.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Jak do myślenia dał.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Pewnie rację miał.

    Aliktus – Rest in Peace

  • Wiosna
    Opublikowano w:

    Czyli rymowana kompilacja marzeń i przepowiedni.

    Napisałem sobie taki wierszyk. Nie wiedziałem, co chcę napisać. Wiedziałem tylko, że ma być wierszyk. I wyszedł ładnie i nawet ma przesłanie, choć go nie planowałem.

    Pomyślałem sobie potem, że jestem człowiekiem żyjącym obietnicami. Gdyby nie to „Poczekaj” z poprzedniego wpisu i gdyby nie „Moje nowe marzenie„, to pewnie byłbym załamanym frustratem.

    Ale obietnice są, choć nie wszystkie się sprawdzają. A wierszyk nawiązuje do sielanki Franciszka Karpińskiego „Laura i Filon” z 1780 roku i do mojej wersji nowoczesnej tego utworu napisanej na zajęcia z j. polskiego w liceum.

    1.

    Już wiosna, psy się uśpiły.
    Żyć trzeba z terrorem.
    Korona mniejszym problemem,
    Lecz bywa horrorem.

    Nie będę włosów zapuszczał.
    Jest fryzjerskie podziemie.
    Myśl o Laurze dopuszczam,
    Co jak ja ją, tak chce mię.

    ref.

    Już wiosna, biedronki
    I pszczółki bzykają.
    Śpiewają skowronki,
    I pieski szczekają.

    Lecz moja samotność
    Co roku doskwiera.
    Smutku wielokrotność,
    Bliskości potrzeba.

    2.

    Och, Lauro, nie marudź,
    Już wiem, o co kaman.
    W dwa lata cię znajdę,
    Moja obiecana.

    Już wiosna, psy się uśpiły,
    I coś tam klaszcze za borem.
    Ja z moją Laurą szczęśliwy,
    I koniec z terrorem.

    Napisano 4 czerwca 2020

  • Dlaczego A-lict
    Opublikowano w:

    Czyli historia mojej ksywki.

    Najpierw nazywałem się Derelict. A Dlaczego akurat tak?

    Otóż kiedyś, jak miałem jakieś 14 – 15 lat, Często miewałem doła… Albo cały czas miałem doła, nie pamiętam. W każdym razie, żeby lepiej zobrazować mój ówczesny stan psychiczny, przytoczę tu jeden z wierszy, jakie wtedy napisałem.

    Na dworze już ciemno,
    Chmury słońce zasłoniły,
    Nikogo teraz nie ma ze mną,
    Nikt nie powie mi „Mój miły”,

    Czuję wilgoć, czuję krople,
    Czuję coś na mym ramieniu,
    Całe ciało mam już mokre,
    Nie wiem jednak ciągle czemu,

    Wtedy lustro zobaczyłem,
    A w nim twarz mi dobrze znaną,
    Wszystkie rysy już z niej zmyłem,
    Łez potokiem dzisiaj rano…

    Pewnego dnia pojechałem do dziadka. A dziadek ma dużo książek. I wśród nich znalazłem słownik łacińsko-polski. Postanowiłem, że wymyślę sobe ksywkę. A, że prawdopodobnie miałem wtedy doła, to znalazłem słowo, które, jak sądziłem, najlepiej mnie opisuje: res derelicta – rzecz opuszczona, porzucona, zaniedbana. I tak powstała moja pierwsza ksywka.

    Później nazywałem się A-lict. Dlaczego?

    Otóż kilka lat później, nie miałem już takiego doła. Prawdopodobnie częściej się śmiałem i miałem ogólnie lepszy humor. Zobrazuję to wierszem z tamtego okresu.

    Drodzy ludzie, może nie wiecie,
    Lecz się dziwne dzieją rzeczy na świecie.
    Nie będę owijał, okrążał,
    Szybko powiem, do czego zdążam.

    Mianowicie: wczoraj o dziewiątej rano,
    Zalałem herbatę wodą gotowaną.
    I tego ważnego faktu nie ominę,
    Że z lodówki wyjąłem cytrynę.

    I choć cytryna nie jest dziwna,
    To przedziwna rzecz wynikła,
    Bo gdy już tą cytrynę sparzyłem,
    Umyłem, wytarłem i przekroiłem,

    To śmiechem diabelskim się zaniosłem,
    Na wysokość oczu ją podniosłem,
    I mówię do niej takie słowa:
    O cytryno! Ty mi się nie schowasz,

    Nie uciekniesz mi, nie znikniesz.
    Ja cię do herbaty wcisnę.
    I choć masz pestki, wiem to,
    To przyprawą będziesz przednią.

    Zużyję cię, wymnę, wyduszę,
    A potem do śmieci cię wyrzucę,
    Bo ja najlepszy jestem właśnie w tym,
    Tak, to ja jestem władcą cytryn!

    Ha Ha Ha, Ha Ha Ha Ha Ha!!!

    Stwierdziłem, że ksywka już do mnie nie pasuje. Któregoś dnia w przypływie radości postanowiłem zanegować swoją ksywkę. I tak powstał A-Derelict-A. To drugie „A” to dla symetrii. Jednak nieco później zauważyłem, że mój nick jest ciut za długi i przydało by się go skrócić. No, to proszę bardzo. Proste działanie: (A-Derelict) – Dere = A-lict

    Teraz nazywam się Aliktus. Dlaczego tak?

    A bo kiedyś grałem w cywilizację i stwierdziłem, że lepiej niż „wódz A-lict” brzmi „wódz Aliktus”

    Teraz używam na przemian A-licta i Aliktusa. Aliktusa używam zazwyczaj tam, gdzie nie można pisać myślników.

    Martin 2011-11-29

    O jaaa! Fajna ta historia. Lubię takie.
    I wierszyk o cytrynie mnie zafascynował. Aż mi się zachciało coś podobnego napisać teraz.

    Christopher 2011-11-29

    dobre

    Agnieszka 2011-12-18

    Ojej, jakie smutne..Mam nadzieję, że teraz nie ma już takich stanów.Pozdrowionka

  • Wierszyk
    Opublikowano w:

    Napisałem sobie taki wierszyk:

    Chciałbym napisać słowa piosenki
    W rymy zamienić myśl wartościową
    Ale ja jestem na to zbyt cienki
    Kiwam na boki swą pustą głową

    Nie mam tematu, nie mam natchnienia
    Nic się nie rodzi w mej głupiej głowie
    Nie mam już czego w słowa zamieniać
    Głowa mądrego nic mi nie powie

    Martin Lechowicz gdy tylko zachce
    Rymy wymyśla do swych piosenek
    O rowach, jabłkach, krzyżach i klatce
    Biurwach, lemingach oraz Edenie

    Z Johnem Lajoiem sprawa podobna
    Filmy nagrywa. Celem jest marzeń
    Milion odtworzeń. Publicznosć głodna
    Nowych dziwacznych od niego wrażeń

    Wiem, że ten wierszyk mój jest do dupy
    Że nie rymuje się jak powinien
    Że się nie trzyma za bardzo kupy
    Ale za chwile skończy się – minie

    Nie mam więc pisać za bardzo o czym
    Nie ma ni treści ni formy dobrej
    Co chyba trochę rzuca się w oczy
    Dlatego kończę, mówię wam już „hej!”

    Przemek 2011-03-07

    Co Ty tam gadasz? Fajny wierszyk Ci wyszedł.

    Martin 2011-03-07

    Bardzo przyjemny. Aż szkoda, że bez gitary.

    olka 2011-03-08

    Skoro już napisałeś o niczym teraz czas napisać o CZYMŚ :)))

    Bezimienny 2011-03-10

    Przeczysz sam sobie 😛

    Bezimienny 2011-03-10

    P.S. To jest komplement 🙂

  • Na prawdę mam wymyślać tytuł?
    Opublikowano w:

    Bez wstępu:

    Wena mnie opuściła
    i – wracaj tu, miła!
    – krzyczałem…

    nie słuchała

    Już nie kształci, nie rysuje
    tylko się kręci i snuje
    – i bywa tam,

    gdzie mnie nie ma

    Poszła hen, daleko,
    w głąb świata pięknego
    – lecz oto –

    zwątpiła

    I nagle chce wrócić
    no bo przecież musi

    – napisać mi wiersz na odchodne

    Ta moja wena jest strasznie samolubna – ciągle myśli o sobie. Ale niech jej będzie, bo najgorzej, jak nie myśli o niczym. Mimo wszystko, cieszę się, że udało mi się w końcu napisać notkę. Być może już tylko dla samego siebie… nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda. Bo, że 5 miesięcy można ludzi przetrzymać, to wiem :P, ale teraz minął prawie rok, chociaż… sam jeszcze odwiedzam pewnego bloga, na którym data ostatniej notki to grudzień 2004 :).

    Niezależnie od tego, czy ktoś to czyta, sam fakt wystąpienia notki jest pozytywny. Bo nawet jeśli notka była by pesymistyczna, to i tak byłoby lepiej niż bez notki. Bo brak notki, to brak pomysłu, który jest skutkiem braku… takiej jakiejś energii.

    Ogólnie już chyba nic więcej nie powiem. Nie będę pisał, jak mi tam matura poszła – procenty i punkty, czy też w ogóle jakieś liczby, nie nadają się na mojego bloga… może na starość będę pisał, ile to już mam lat, a ile moje wnuki i z ogromnym starczym wysiłkiem będę sobie przypominał ich imiona… ale to jeszcze nie dziś :).

    Liczę na to, że niedługo znów napiszę notkę.

    Do zobaczenia. … albo do przeczytania :).

    Kami 2007-06-02 20:58

    Wiadomo, ze ktos tu zaglada 🙂 Bardzo dobrze, ze cie ta wena odwiedzila. Mam nadzieje, ze bedzie do ciebie wpadac czesciej 🙂 Bo zawsze z checia czytam twoje notki. A tak apropo tej energii, mi energii nie brakuje, ale pomyslu na notke tak 🙂 Bo jak tu zaczac notke po ponad 2 latach 😛

    anitka 2007-06-03 0:29

    ja tez tu zagladam 🙂 ciesze sie ze wreszcie u kogos sie cos ruszylo, a co do notki na Kamy i Doro blogu.. mowilam juz dawno zeby cos z tym zrobily ale im nie wychodzi… moze je zainspirujesz i niebawem zobaczymy cos nowego 🙂 pozyjemy zobaczymy. milej i spokojnej nocy zycze 🙂

    A-lict 2007-06-03 1:01

    Im dłużej się zwleka, tym trudniej zacząć – tak jest z wieloma rzeczami. I miałem podobny problem, ale sobie poradziłem, jak widać :). Dzięki, że odwiedzacie mojego bloga i życze powodzenia w pisaniu tej notki :).

    PS. Można rozpocząć pisanie od środka i w ten sposób ominąć problem /zaczynania/ notki po ponad 2 latach ;P.

    Kami 2007-06-03 21:54

    „druga zwrotka, bo zawsze chcialem zaczac od srodka” hehe 🙂

    damian 2007-06-07 23:41

    no, zagladam.

    szczerze powiedziawszy liczylem na jakis glebszy wywod o ludzkich problemach, byc moze nastepna sprosta moim oczekiwaniom 🙂 heh, to nastepna za poltora roku ?

    ola 2007-08-12 18:02

    Ja lubię twoje notki

    Takie ciekawe zwrotki

    Na pewno masz jakieś przemyślenia, tylko o nich nie piszesz…

    A masz czasem ciekawe przemyślenia. Ja jestem w tej dobrej sytuacji, że możesz mi o nich opowiedzieć – nie muszę o nich czytać na Twoim blogu

    POWODZENIA W POZNANIU!!!!!!!

  • Wena i literatura
    Opublikowano w:

    Moja wena ma ostatnio dziwne kaprysy.
    Niby to przychodzi, kształci jakieś rysy,
    Ale rymy jej się gubią, plączą,
    A kreski się nie lubią, nie łączą.
    Ni to wiersza nie wyda, ni prozy,
    Nie namaluje obrazów radości, czy grozy.
    Tylko tak się snuje i lata,
    Jakby była niepewna tego świata,
    Który gdzieś tam się jej nawija,
    Gdzieś się plącze…

    …I rym znowu zgubiła

    \:-)

    To wena. A teraz literatura.

    Groza nastała i ludy jęczą,
    Bo poetów sztuką uczniów męczą.
    A poeci na to nie uradowani –
    Wszak nie chcieli nas dręczyć swoimi dziełami.


    Sztuka jako narzędzie męczenia ludzi w XXI w – omów na podstawie rzeczywistości szkolnej z tego okresu.

    Musiałem się jakoś wyżyć. Męczy mnie prezentacja na próbną maturę z polskiego. A właściwie, to mnie nie męczy, bo jeszcze jej nie mam. Hahaha 😛 No… i w tym właśnie problem.

    No i koniec

    (…A guzik :P)

    O! Właśnie! Potrzebuję synonimu słowa męczyć

    Ale teraz to już chyba koniec… Koniec? HALO! KONIEC?! … Nie słyszę. Ale już raczej koniec :).

    Smo-X 2006-04-05 15:38

    hehe.
    niezłe ;p.
    tylko nie do końca wiem o co w tym właściwie chodzi ;]
    Ale znasz mnie ;d.
    ja prawie nigdy nie wiem o co chodzi ;p ;] ;d.
    hehe to siemka (do następnej notki.

    A tak pozatym wnerwia mnie ten debil co się ciągle reklamóje. Zrób pieniądze siedząc w domu, zrób pieniądze siedząc w domu. Już tym WyMiOtUjE żeby nie napisać ŻyGaM.

    Kamisia 😀 2006-04-05 15:56

    No ciekawe ciekawe, nie powiem 😀 Chciałabym umieć tak pisać o wenie 😛 A co do synonimów to: dokuczać, dręczyć, pastwić się, torturować, zadręczać, zamęczać, znęcać się, drażnić. Zależy w jakim kontekście 🙂 Mam nadzieje, że coś pomogłam ;P Weny życzę! :]

    Irunek 2006-04-06 18:04

    Groza nastała i ludy jęczą,
    Bo poetów sztuką uczniów męczą.
    A poeci na to nie uradowani –
    Wszak nie chcieli nas dręczyć swoimi dziełami.
    Ten czterowiersz jest świetny!! Respekcik

    Irun 2006-04-09 21:00

    Dostanę tego komentarza, czy nie? :]

  • Moja radosna twórczość cz. x+3
    Opublikowano w:

    Władca cytryn

    Drodzy ludzie, może nie wiecie,
    Lecz się dziwne dzieją rzeczy na świecie.
    Nie będę owijał, okrążał,
    Szybko powiem, do czego zdążam.

    Mianowicie: wczoraj o dziewiątej rano,
    Zalałem herbatę wodą gotowaną.
    I tego ważnego faktu nie ominę,
    Że z lodówki wyjąłem cytrynę.
    I choć cytryna nie jest dziwna,
    To przedziwna rzecz wynikła,
    Bo gdy już tą cytrynę sparzyłem,
    Umyłem, wytarłem i przekroiłem,
    To śmiechem diabelskim się zaniosłem,
    Na wysokość oczu ją podniosłem,
    I mówię do niej takie słowa:
    O cytryno! Ty mi się nie schowasz,
    Nie uciekniesz mi, nie znikniesz.
    Ja cię do herbaty wcisnę.
    I choć masz pestki, wiem to,
    To przyprawą będziesz przednią.
    Zużyję cię, wymnę, wyduszę,
    A potem do śmieci cię wyrzucę,
    Bo ja najlepszy jestem właśnie w tym,
    Tak, to ja jestem władcą cytryn!

    Ha Ha Ha, Ha Ha Ha Ha Ha!!!

    Ps. Naprawiłem księgę i tło na głównej.

    Betty 2005-12-25 22:17

    Nie wiem skad sie u Ciebie biora takie teksty 🙂 Ale przyznaje, ze lubie tu wpadac :PP Pozdrawiam!!!

    Kamisia 😀 2005-12-28 0:39

    Przynajmniej nad cytrynami mozna miec panowanie 😛 A tak na marginesie to uwielbiam herbate z cytryna 😛 W ogole herbata rulez 😛

    Ana 2005-12-28 14:37

    Tak, tak, herbatka z cytrynką bardzo dobra rzecz. I Twój wiersz też dobra rzecz. Zgadzam się z Beatrice, skąd Ty wytrzaskujesz takie pomysły? Pozderko, do 2 stycznia

  • Ptaszki w klatce (Ignacy Krasicki)
    Opublikowano w:

    „Czegóż płaczesz? – staremu mówił czyżyk młody –
    Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody”.

    „Tyś w niej zrodzon – rzekł stary – przeto ci wybaczę;
    Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę”.

    ola 2005-11-15 13:31

    Czego oczy nie widzą – sercu nie żal!
    Lepiej być starym czyżykiem czy młodym?
    Lepiej się cieszyć z tego co się ma czy płakać, że się nie ma czegoś innego – co widziało się wcześniej?

    Kamisia 😀 2005-11-18 14:33

    Trudne pytanie….z jednej strony lepiej cieszyć się z tego co się ma i nie mieć na co narzekać, a z drugiej… chyba każdy chciałby przeżyc w swoim życiu jakieś miłe chwile i mimo, że je straci, to pozostaje dużo warte, miłe wspomnienie…

    niunia 2005-11-21 20:08

    bardzo fajny wierszyk:>

    smok 2005-12-04 13:16

    troche to skąplikowane

    Jutro 2005-12-08 20:02

    jop 🙂

×