Jadę na oparach optymizmu.

przemyślenia

  • Mózg OS
    Opublikowano w:

    Księgowa

    Robi zakupy jak księgowa
    I pranie wiesza jak księgowa
    Jedzie samochodem jak księgowa
    I rozlicza jak księgowa.

    Robotnik

    Jedzie rowerem jak robotnik
    I w kolejce stoi jak robotnik
    Na meczu krzyczy jak robotnik
    I buduje jak robotnik.

    Programista

    Robi sobie śniadanie jak programista
    I w restauracji posiłek wybiera jak programista
    Film ogląda jak programista
    I koduje jak programista.

    Artysta

    Czyta książkę jak artysta
    I rysuje jak artysta
    Na rozkład jazdy patrzy jak artysta
    I tworzy jak artysta.

    Każdy ma w głowie swój własny system operacyjny. Księgowa ma system operacyjny księgowej. Księgowa żyje jak księgowa i na świat patrzy jak księgowa.

    Robotnik też ma swój system. Ma go cały czas i jak buduje i jak czeka w kolejce do kasy w sklepie.

    Programista jest przystosowany do pisania programów. Zobaczy to, czego inni nie dojrzą, bo patrzy na świat po swojemu. Dzięki własnemu systemowi w głowie rozwiązuje problemy na swój sposób.

    Nie uciekniesz od tego, jeśli jesteś artystą. Zrobisz kanapkę inaczej niż programista i inaczej niż robotnik i inaczej niż księgowa.

  • Rest in Peace
    Opublikowano w: ,

    Zwrotka 1
    W czasie niedawnym byłeś ciekawym człowiekiem.
    Pytania miałeś rozsądne i błyskotliwe odpowiedzi.
    Królowałeś asertywnością i oryginalnym spojrzeniem.
    Lecz co dzisiaj? Co dzisiaj w tobie siedzi?

    Ref.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Co on na myśli miał?
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Sprawdzę to w Biblii sam.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Przyznać muszę, że…
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Chyba pomylił się.

    Zwrotka 2
    Negowałeś wszystko i racje miałeś własne.
    Nie bałeś się mówić, że coś się nie zgadza.
    Lecz teraz, gdy widzisz, że coś jest niejasne,
    Milcząco się zgadzasz. Milcząco się zgadzasz.

    Zwrotka 3
    Po latach nasiąkania, przebywania, urabiania,
    Choć nie jest to przecież żaden grzech,
    To stało się, że dostałeś w baniak,
    I teraz nad wszystko ty dobrze wiesz, że:

    Ref.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Co on na myśli miał?
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Sprawdzę to w Biblii sam.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Jak do myślenia dał.
    A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
    Pewnie rację miał.

    Aliktus – Rest in Peace

  • Niespodzianki
    Opublikowano w:

    Życie przynosi wiele niespodzianek, a przy tym jest skonstruowane tak, że w danym miejscu wydaje się, że tak już będzie zawsze.

    Ja zacząłem od mieszkania w kamienicy. Miałem tam swoich przyjaciół. Chodziłem do szkoły. Tam dorastałem. Bywałem zakochany, bywałem też pijany. Słuchałem hip-hopu.

    Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że się wyprowadzę. Nie miałem pojęcia, że przyjaciele przeminą, przeminie szkoła, miłości, alkohol i muzyka, której słucham.

    Gdy już doszło do wyprowadzki, nie byłem zbyt zadowolony. Ale prawda jest taka, że to wydarzenie prawdopodobnie uchroniło mnie przed alkoholizmem oraz doszczętnym pomieszaniem zmysłów w patologicznym liceum.

    Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że poznam nowych przyjaciół, że będzie nowa szkoła, że poznam nowe zespoły i gatunki muzyczne.

    Nie wiedziałem.

    Zatem przyszło nowe liceum. Nowi znajomi. Poznałem koleżanki, z którymi do dziś tworzymy unikatowy na skalę świata zespół trzech singli. Pierwszy singiel jest o tym jak mi niedobrze, że jestem sam. Drugi to porywająca opowieść o pracy w administracji mieszkaniowej. Trzecim jest długi na sto zwrotek poemat o psie imieniem Ben.

    Ale nie wiedziałem wtedy jeszcze, że liceum minie. Dwa lata. Dwa lata, a ja miałem wrażanie jakby to było całe życie.

    Mieszkałem wtedy z rodzicami. Z bratem w jednym małym pokoju. Nie narzekałem. Fajnie było.

    Nie wiedziałem, że wyprowadzę się do Poznania na studia, że znów poznam nowych ludzi.

    Nie wiedziałem.

    Matura. Aplikacje. Nieoczywisty wybór. Poszedłem na studia. Poznań. I znów nowi ludzie, nowa muzyka, nowa technologia. Weszły smartfony.

    Poznałem wtedy Boga. Przyszedł delikatnie. Powiedział: Posłuchaj tej piosenki Martina Lechowicza. A potem jakoś doszły do mnie idee. Z idei do relacji. Z relacji do Królestwa Bożego.

    Myślałem, że będę w nim już na zawsze. Że będzie już co raz lepiej. Nie wiedziałem wtedy, jak bardzo się mylę. Nie wiedziałem, że za namową szemranych głosów wskoczę do rzeki.

    Nie wiedziałem.

    Zostałem zatem za swoją głupotę ukarany dożywociem brania leków na schizofrenię. Wciąż mam nadzieję, że za dobre sprawowanie ktoś mi skróci ten wymiar.

    To był najciemniejszy czas jaki przeżyłem z Bogiem. Próbowałem pościć, wymusić jakoś na Bogu aby do mnie wrócił. Potem miałem takie przebłyski, dzięki którym miałem świadomość, że Bóg mnie nie opuścił. Wiedziałem już, że to się kiedyś skończy.

    Choć droga była wtedy bardzo nudna, a czekanie było nieznośne, wiedziałem, że idę drogą ku lepszemu.

    Wiedziałem.

    Doszedłem więc do miejsca, gdy Bóg wrócił. Stał się bardziej wyraźny. Teraz mówił już wprost: „Cierpliwości. Czekaj.” Poznałem tam swój kościół. Nowi ludzie, nowe doznania, nowa muzyka. „Czekaj” zmieniło się w „Czekaj aż ci dam”, a o co chodzi, to już ja wiem.

    Wiem.

    Wiem, że dostanę to, o czym tak długo marzę. Ale najpierw musiały mi się zmienić priorytety, podejście, myślenie i zapewne masa innych, trudnych do uchwycenia spraw.

    Wiem to i czekam.

  • Przemyślenia na sobotę
    Opublikowano w:

    Dzisiaj moi przyjaciele mieli chrzest. Swój własny, a nie małych dzieci, bo to sensowni przyjaciele są. No i była impreza i było fajnie i wesoło i w ogóle.

    Ale wróciłem do domu i zastał mnie tu mój własny, prywatny, osobisty, odwieczny smutek. Ale ja nie o tym. Bo miałem tu wśród tych emocji przemyślenia. Przemyślenia na sobotę.

    DNA tego świata

    Każdy żywy organizm ma program, który określa jak on działa. Pomijając różne ingerencje, wszystko, co się dzieje, jest efektem tego programu.

    A co jeśli cały świat ma jakieś DNA? Zapisane gdzieś w przestworzach. Może świat został stworzony z całym potencjałem wszystkich zdarzeń, jak łańcuszek klocków domino?

    Może księga życia, którą ma Bóg, w której są zapisane nasze imiona, nie jest książką telefoniczną, lecz fabularną? Może ona się rozwija każdego dnia jak żyjemy? Może Bóg czyta kolejne karty i staje się nasze życie? Może to wszystko jest już zapisane?

    Przyczyny i skutki

    Może życie to jedna wielka gra? Zabawa, która ma swoje zasady. Bóg zna te zasady, ale my możemy je tylko przeczuwać, doświadczać, ewentualnie przeczytać.

    Są pewne zasady rządzące światem. Na przykład:

    Pycha idzie przed upadkiem

    Ale jest ich więcej:

    Wybaczaj ludziom
    Módl się za rządzących
    Nie gniewaj się bez przyczyny
    Kochaj siebie, Boga i ludzi

    Są to mądre rady nie tylko dla chrześcijan. Mi naprawdę dużo pomogło jak przestałem się wściekać na rządy, prawo i ludzi.

    Dlaczego wymieniłem akurat takie zasady? Bo jeśli miałbym gdzieś szukać prawdy o świecie, to w Biblii. Taki mój wybór. Nie wierzę już w naukowców, lekarzy i specjalistów. To są tylko ludzie.

    Są więc zasady tego świata. Wskazówki, co robić aby dobrze na tym wyjść. Ale krążą też po świecie potworne kłamstwa, w które ludzie wierzą i są przez to nieszczęśliwi i nieszczęścia ich spotykają. Nieszczęścia, na które sami zasłużyli zgodnie z jakąś niepojętą regułą życia.

    Gra w karty

    Przyszło mi też do głowy żebyśmy się nie oskarżali o to, że coś zrobiliśmy nie tak, jak można by najlepiej. Bo nie zawsze mamy w dłoni kartę cierpliwości, kartę radości, kartę wyrozumiałości, uprzejmości, miłości. Czasem mamy tylko kartę złą i gorszą i coś trzeba zagrać.

    Nie przejmuj się! Będzie następna tura. Zawsze jest.

    Świat niematerialny

    Kiedyś jechałem sobie z mamą na działkę i nagle mówię do niej:

    Znalazłem dowód na istnienie świata niematerialnego.

    „Tak, jaki?”

    Otóż jest coś, co nas otacza. Coś, co ma zastosowanie na całej tej drodze, a tego nie widać.

    „Co to jest?”

    To ograniczenie do 40 km/h

    Jak ktoś mówi „Boga nie ma”, to używa do tego słów, które same z siebie są czymś niefizycznym. Jak ktoś mówi „duchy nie istnieją”, to mówi to, samemu będąc czymś więcej niż ciałem.

    Końcówka

    To takie moje przemyślenia na sobotę. Niektórym te moje przemyślenia się podobają. Zachęca mnie to, więc piszę.

  • Truskawka – dowód na istnienie Boga
    Opublikowano w:

    Siedzę sobie nad deserem. W palcach trzymam piękną, świeżą truskawkę, 10 zł za kilogram i mam refleksję:

    W ręku trzymam dowód na istnienie Boga.

    Jak to jest możliwe żeby w świecie, w którym wszystko daży tylko do tego aby przetrwać, powstała truskawka?

    Truskawka sama w sobie

    Rozumiem, że tam są nasionka i że ona się tak rozmnaża. Ale po co tyle tego miąższu? Po co to jest takie duże i smaczne? Czemu słodkie? I te nasionka ułożone tak równo i ten truskawkowy kształt całości. Niesamowite!

    Gdyby tym światem rządziła ewolucja, to truskawka byłaby niejadalna. Byłaby twarda i miałaby kolce. I nikt by nie mógł jej zjeść, bo co za interes ma truskawka w tym żeby ktoś ją zjadł?

    Rozmnażanie truskawki

    Ostatnio się zastanawiam, jak wielkie musimy mieć szczęście, że istniejemy. Co by było, gdyby pierwsza, powstała przypadkowo komórka, nie umiała się rozmnażać? Umarłaby po chwili i tyle by z tego było. A na kolejną czekalibyśmy miliony lat.

    Sam fakt, że powstał kod DNA i jednocześnie powstał mechanizm, który go powiela, jest już chyba cudem. I że to wszystko działa…

    Weźmy taką truskawkę. Do życia potrzebuje glebę, powietrze, wodę i słońce. I z tego rośnie owoc!

    Owoc ziemi

    Pewnego razu stałem sobie na ganku i patrzyłem na tą całą zieleń. I dotarło do mnie, że rośliny to mechanizmy przetwarzania tych czterech podstawowych rzeczy. A każda przetwarza je inaczej. I co innego z tego jest. Zawierają w sobie program, który wie jak to wszystko zrobić. I żyją tak sobie odkąd powstały i nie degenerują się.

    Kto patrzy

    A jeszcze bardziej niesamowite jest to, że ktoś spojrzał na te truskawki i coś o nich pomyślał. Jego rodzice musieli się zejść. Jak to możliwe, że powstały płcie? Dwa organizmy, tak różne, a jednak podobne, które się łączą i tworzą coś nowego? Ewolucja? Jak?

  • Zaprawdę Pan jest na tym miejscu
    Opublikowano w:

    Dzisiaj jest bonusowy dzień wolny od pracy, więc w kościele zrobili sobie spotkanie na świeżym powietrzu. Zaprosili też inne kościoły, toteż pojechaliśmy tam z Waldkiem. Więcej chętnych nie było, ale to nic nie szkodzi, bo ja zaraz opowiem, co się działo.

    Wstęp

    Zdumiało mnie, że wioska, w której to się odbyło, jest zamieszkana przez tak wiele chrześcijańskich rodzin. A jeszcze bardziej, że niektóre znam.

    Dojechawszy, zaparkowaliśmy wśród traw i weszliśmy na obejście.

    Zrobiłem rundkę po okolicy i zainteresowało mnie wyposażenie ogniska. Ognia wprawdzie nie było, ale wokół utwardzonego okręgu stały ławki. Okazało się, że 30 lat temu służyły za siedzenie w kościele. Pytam: gdzie indziej mógłbym coś takiego zobaczyć?

    Pojedliśmy, popiliśmy i pogadaliśmy. Zdumiało mnie zachowanie ludzi. Nawet, gdy coś zrobiłem, w moich oczach nie tak, to nie zaburzyło relacji i ludzie nadal byli gotowi być uprzejmymi i jakby tych moich drobnych nietaktów nie zauważać.

    Przemowy

    Potem ludzie gadali do mikrofonu. Paru jakichś ważnych typków. Już się zastanawiałem, gdzie położyć się spać, gdy ktoś zaproponował aby oddać głos Kamili.

    Widać było różnicę. To, co ona mówiła, to nie było mini-kazanie. To była relacja człowieka, który naprawdę ma kontakt z Bogiem i żyje jego słowem. Ma wielką wiarę i chęci.

    Opowiadała o tym, jak zrobiła coś, co było śliskie moralnie, ale Bóg jej tak powiedział i zaufała.

    Mówiła też, że gniew jest grzechem i że Bóg ją pozbawił gniewu.

    Co o tym myślę?

    Waldek spodziewał się, że zabiorę głos w którymś momencie, ale myślę sobie „Nie będzie dwóch solistów na tej imprezie”. Z resztą, po tym, co mówiła Kamila, to co ja mam do powiedzenia?

    Zastanawiałem się, co ja bym zrobił, gdyby Bóg kazał mi zrobić coś, co wydaje mi się niemoralne. Myślę, że w pierwszym odruchu pomyślałbym „to nie Bóg” i uważam, że po tym, co przeżyłem, mam prawo do takich wątpliwości.

    Robiłem w życiu różne dziwne rzeczy, bo wydawało mi się, że Bóg mi tak mówi. Co ciekawe, nie wszystkich żałuję. Na przykład kiedyś chodziłem nago po szpitalnym korytarzu. Ale, z drugiej strony, hit mojego życia to skok do rzeki, którego konsekwencje ponoszę do dziś w postaci tabletek i zastrzyków, które regularnie przyjmuję.

    Są też rzeczy, które naprawdę były od Boga. Są obietnice i wyjaśnienia. I to słynne „Czekaj”, które rządzi moim życiem do dziś. A są też sprawy, które zawaliłem, bo choć były od Boga, to nie zrealizowałem.

    Myślę więc, że pierwsze, co bym zrobił, to upewnienie się, że to, co słyszę, to faktycznie Bóg. Ale jak ktoś mi opowiada o takich rzeczach, to ja zakładam, że on już to zrobił i wie.

    A gniew nie jest grzechem. W ogóle emocje nie są grzechem. To niedorzeczne. Jest napisane „Gniewajcie się, lecz nie grzeszcie”. Gdyby gniew był grzechem, to to zdanie nie miałoby sensu.

    Kamila powiedziała jednak coś prawdziwego. Gniewała się dużo na ludzi, bo umiłowała to. A potem przestała. Niestety popadła w drugą skrajność, a ja nie jestem zachwycony, gdy ktoś mówi, że nie jest w stanie się gniewać. Brzmi jak kastracja mózgu.

    Dlaczego?

    To jest pytanie, które padło: Dlaczego ludzie odchodzą z kościoła? Dlaczego opuszczają Boga?

    Więc ja myślę, panie Pastor, że to nie z ludźmi coś jest nie tak. Może to my robimy coś źle. Ja bym na przykład wolał więcej takich spotkań, na które przyszła taka Kamila.

    W ogóle dlaczego kościół ma wyglądać tak jak wygląda? Dlaczego niedziela? Dlaczego kazanie? Dlaczego piosenki? Dlaczego kawa?

    Może forma ludziom nie pasuje. Ja bym na przykład pojechał z kimś na spływ. Spędzić trochę czasu w kontekście innym niż kościelny. Gdzieś, gdzie będą też inni ludzie, a nie tylko chrześcijanie.

    Chciałbym robić z ludźmi inne rzeczy niż tylko śpiewać, modlić się, być nauczanym i tym podobne sprawy.

    Wolałbym więcej rozmów, ciekawych opowieści, spędzania razem czasu. To byłby kościół. Bo koncert i wykład można obejrzeć w internecie. Kiedyś były synagogi. I tam ludzie słuchali przemówień. Teraz kościół stał się taką synagogą. Może być nią też, ale dlaczego jako główny punkt programu? I dlaczego jeden facet ma przemawiać? Są ciekawsze formy jak rozmowa, wywiad, czy debata.

    Myślę więc, że to, że ktoś przestał chodzić do kościoła, to nie znaczy, że odwrócił się od Boga. A jak ktoś chodzi do kościoła, to nie znaczy, że ma kontakt z Bogiem. Dla mnie to są sprawy zupełnie rozłączne.

    Betel

    Zbór, który to organizował, a który przewinął się w moim życiu kilka razy, nazywa się Betel. I ja od niedawna wiem, co oznacza ta nazwa, bo natknąłem się na nią w Biblii.

    Jakub, syn Izaaka, syna Abrahama, wędrował sobie po ziemi, ale się zmęczył, więc poszedł spać. Przyśniło mu się otwarte niebo i aniołowie kręcący się po drabinie w te i we wte. Nazwał to miejsce Betel i powiedział:

    Zaprawdę, Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem.

    I ja mam wciąż nadzieję, że kiedyś się obudzę, spojrzę na swój pokój, dostanę objawienia i westchnę w zachwycie wypowiadając te słowa.

    Podsumowanie

    Na spotkaniu była więc jedna Kamila, o której warto napisać notkę. Ona opowiedziała świadectwo, podczas gdy wszyscy inni wygłosili kazanie. Nawet jeśli się myli, nawet jeśli coś źle słyszy, to jest całym sercem za Bogiem. Tak ja to widzę. I w tym bardzo przypomina mi mnie samego.

  • Jak nie żyć – poradnik
    Opublikowano w:

    Po pierwsze, wyprowadź się od rodziców. Znajdź sobie dziewczynę, z którą macie wspólne fundamenty życia. Naucz się języka. Albo kilku. Spędzaj swój czas produktywnie. Jeśli nie podoba ci się twoja praca, to naucz się czegoś pożytecznego i ją zmień. Nie narzekaj. Bierz życie we własne ręce i nie czekaj na cud.

    Prywata

    Tak wygląda to, co wiem. Lecz, gdy ktoś spojrzy na moje życie, uzna, że jest ono raczej poradnikiem „Jak nie żyć”, bo tak się składa, że wszystko robię odwrotnie.

    Zaczynając od fundamentalnego „nie czekaj na cud”. Tu mam konflikt interesów z samym sobą. Bo mógłbym wziąć życie we własne ręce, ale…! Nie na tym polega chrześcijaństwo.

    Robię co mogę ale wiem, że pewne rzeczy,… że większość rzeczy jest poza moim zasięgiem. Mogę tylko liczyć na Boga. Mógłbym zacząć wchodzić mu w kompetencje. Ale po co?

    Co znalazłem w Biblii?

    Kilka dni temu znalazłem w Biblii śmierć. Znalazłem ją w tym fragmencie:

    Ufaj PANU z całego swego serca i nie polegaj na swoim rozumie.

    Zważaj na niego we wszystkich swoich drogach, a on będzie prostować twoje ścieżki.

    Księga Przysłów 3:5-6

    Gdzie tutaj jest śmierć? Jak się przyjrzysz, to jest. Właśnie godzisz się na najgorsze. Przecież Bóg może cię pobudzić do zrobienia czegoś szalonego. Może ci powiedzieć żebyś rzucił pracę, żebyś się wyprowadził, sprzedał samochód, cokolwiek.

    Abraham zaufał Bogu i przez pewien czas zdawało się, że skończy się to śmiercią jego ukochanego syna, Izaaka. Bóg do tego nie dopuścił, ale to jest definicja tego, co znaczy „z całego serca”.

    We wtorek w pracy przeczytałem ten fragment i stwierdziłem, że ja tak chcę. Zobaczyłem nagle, że przy czajniku stoją kubki z gorącym napojem. Kubki były dwa. Tyle samo, co mam rąk. Wpadłem więc na pomysł, że wezmę te kubki i podam ich właścicielom.

    Pomysł szalony, ale spodobał mi się. Jednak opór przed zrobieniem tego był duży. Bo to jest coś, czego zwykle się nie robi. Coś, czego konsekwencje urastają w głowie do rangi śmierci.

    Dlatego mówię, że znalazłem w Biblii śmierć. Ale nie taką ostateczną, definitywną. Znalazłem śmierć, o której rozmawialiśmy niedawno w kościele.

    Jest w Biblii napisane, że jeśli ziarenko nie obumrze, to pozostanie tylko tym jednym ziarenkiem. Jednak jeśli umrze, to wyrosną z niego kłosy.

    I teraz wiem, o co chodzi. Po jednej stronie jest poleganie na rozumie. Życie bezpieczne i pod kontrolą. Z drugiej strony jest szalone zaufanie Bogu. Gdy przejdziesz przez tą granicę, ziarenko obumrze i wyda owoc.

    Po co piszę te notki?

    Z sentymentem wspominam swój pierwszy blog na platformie blog.pl. Pamiętam jak aktywowałem konto bez reklam SMS-em za 5 zł. To było dla mnie duże wydarzenie.

    Pamiętam cały ekosystem blogów moich znajomych i przyjaciół. Pamiętam księgi gości i komentarze kipiące życiem. Moje nastawienie, gdy pisałem co myślę i nie zastanawiałem się, czy kogoś to nie urazi, czy mi się to opłaca, czy mnie będą lubić. Nie miałem takich problemów. Albo ich nie pamiętam.

    To były czasy Gadu-Gadu. Do dziś brakuje mi tego. Mogłem wyrazić siebie i ustawić dowolnie smutny status. Albo napisać „– nowa notka –” i już wszyscy wiedzieli.

    Nie chcę mieć dużych zasięgów. Chcę mieć grono przyjaciół. Chcę się wygadać i pogadać. To ma być blog osobisty.

    Co dalej?

    Niestety internet się zmienia. Nie ma już ekosystemu blogów. Księgi i komentarze nie kipią już życiem. Moi znajomi nie mają już 15 lat i mnóstwa wolnego czasu na rozmowy.

    Z każdą notką zastanawiam się, czy to ma sens. Co to wniesie w życie kogoś innego? Po co komu dziesiąta notka z cyklu „Jak mi źle”? Ale nie dowiem się tego, bo nikt mi nie napisze nawet „Stary, mam tego dość!”

    Jednocześnie, dorosłem, dojrzałem, zmądrzałem i mam zdanie na różne tematy. Tak jak dzisiaj o tym fragmencie z Biblii. Zastanawiam się więc nad kierunkiem. Skoro blog osobisty już nie działa i nikogo to już nie kręci, to może zrobię innego bloga?

    Może blog o refleksjach biblijnych? Albo jakaś inna forma? Może będę robił grafiki pobudzające do myślenia, z możliwością komentowania, np. na Instagramie? Może Tik-Tok?

    A może już się zamknę i nie będę nic mówił? Może usunę gruszki, a co bardziej wartościowe rzeczy zacznę pisać na poludzku.com? Raczej tego nie zrobię, bo wybuchł bym. Chciałem tylko napisać, że takie rzeczy chodzą mi po głowie.

  • Bój się Boga
    Opublikowano w:

    Miejsce, w którym przebywam, ma wiele wspaniałych cech charakterystycznych, a jedną z nich jest to, że dziadek ma do nas blisko. Przychodzi więc często i żąda herbaty, a zaraz potem mówi. Na przykład wczoraj powiedział takie coś:

    Jedna kobieta, która jest wierząca, tak jak ty, miała problem. Poszła z tym problemem do matki boskiej i problem się rozwiązał.

    Zaprotestowałem od razu, że ja nie jestem wierzący w matkę boską. W odpowiedzi usłyszałem:

    A co za różnica?

    Zbiło mnie to z tropu i nie miałem pomysłu na odpowiedź na to pytanie, które zapewne i tak było retoryczne, jak większość pytań mojego dziadka. Dziadek bowiem nie czeka wcale na odpowiedzi.

    Hipotetyczna odpowiedź

    Gdy jednak ochłonąłem, pomyślałem że odpowiedziałbym tak:

    Jaka różnica? A taka jak pomiędzy życiem a śmiercią, sukcesem a porażką, zdrowiem a chorobą, sytością a głodem, bogactwem a biedą, błogosławieństwem a przekleństwem.

    Na jakiej podstawie tak mówię? Gdy Bóg dawał Izraelitom przykazania, na końcu obiecał im, co dostaną w zamian za ich przestrzeganie. I było tego kilka akapitów. Ale potem również im obiecał, co dostaną jak nie będą tego przestrzegać. I tego jest drobnym maczkiem cały ekran.

    To może przytoczę cytat z Księgi Powtórzonego Prawa 11:26-28:

    Oto dziś kładę przed wami błogosławieństwo i przekleństwo.

    Błogosławieństwo, jeśli będziecie posłuszni przykazaniom PANA, swojego Boga, które dziś wam nakazuję.

    A przekleństwo, jeśli nie będziecie posłuszni przykazaniom PANA, swojego Boga, i zboczycie z drogi, którą wam dziś nakazuję, aby pójść za innymi bogami, których nie poznaliście.

    Bóg nie lubi konkurencji

    PAN Izraela bardzo dużą wagę przykłada do tego, aby jego lud pozostał czysty i nie służył obcym bogom. I nie jest to tylko dlatego, że Bóg jest zazdrosny.

    Ludzie pytają:

    Dlaczego Bóg kazał swoim ludziom pozabijać te wszystkie narody? Co mu to przeszkadzało, że czcili innych bogów?

    To ja odpowiem. Otóż to mu przeszkadzało, że ci ludzie dla tych swoich bogów robili bydło. Tzn. zachowywali się nie tak jak należy i to jest łagodnie powiedziane. Przytoczę kolejne cytaty.

    […] wszystko, czym brzydzi się PAN i czego nienawidzi, czynili swoim bogom; nawet swoich synów i swoje córki palili w ogniu dla swoich bogów.

    Pwt 12:31

    […] te narody, które opanujesz, słuchają wieszczbiarzy i wróżbitów.

    Pwt 18:14

    Matka Boska Cudoska

    „No tak” – powiesz – „ale co z tymi wszystkimi cudami i uzdrowieniami, które niewątpliwie uczyniła matka boska? A co z objawieniami?” Nawet w naszej rozmowie dziadek przytoczył przykład, gdy bogini matka pomogła. To ja odpowiem znowu fragmentem.

    Jeśli powstanie pośród was prorok albo ktoś, kto ma sny, i ukaże ci znak lub cud;

    I stanie się ten znak albo cud, o którym ci oznajmił, i powie: Pójdźmy za innymi bogami, których ty nie znasz, i służmy im;

    Nie usłuchasz słów tego proroka ani tego, który ma sny, gdyż PAN, wasz Bóg, doświadcza was, aby poznać, czy miłujecie PANA, swego Boga, z całego swego serca i całą swoją duszą.

    Pwt 13:1-3

    Błogosławieństwa

    Jaka jest więc praktyczna różnica pomiędzy losem człowieka słuchającego bożych przykazań, a takiego, który poszedł za innymi bogami?

    Zacznę od tego fragmentu, bo uważam, że przy okazji jest to piękna poezja.

    Błogosławiony będziesz w mieście i błogosławiony będziesz na polu.

    Błogosławiony będzie owoc twego łona, owoc twojej ziemi, owoc twego bydła, przyrost twego stada oraz trzody twoich owiec.

    Błogosławiony będzie twój kosz i twoja dzieża.

    Błogosławiony będziesz, gdy będziesz wchodził, i błogosławiony, gdy będziesz wychodził.

    Pwt 28:3-6

    Może to trochę abstrakcja. To teraz konkret. Bóg obiecuje swoim ludziom wygraną nad wrogami, powodzenie w każdym działaniu, strach obcych narodów przed nimi, dużo dzieci, dużo młodych z bydła, duże plony z pola, deszcz w odpowiednim czasie, bogactwo i pożyczanie innym, a nie od innych.

    Przekleństwa

    Ciąg dalszy poezji, tym razem mniej optymistycznie.

    Przeklęty będziesz w mieście, przeklęty będziesz na polu.

    Przeklęty będzie twój kosz i twoja dzieża.

    Przeklęty będzie owoc twego łona, owoc twojej ziemi, przyrost twego bydła oraz trzody twoich owiec.

    Przeklęty będziesz, kiedy będziesz wchodził, i przeklęty, kiedy będziesz wychodził.

    Pwt 28:16-19

    Poza tym w „nagrodę” za olanie bożych przykazań i udanie się za obcymi bogami, Bóg zapowiada:

    PAN ześle na ciebie przekleństwo, trwogę i karę we wszystkim, do czego wyciągniesz swoją rękę i co czynić będziesz, aż zostaniesz zniszczony i szybko zginiesz z powodu niegodziwości swoich czynów, przez które mnie opuściłeś.

    PAN sprawi, że przylgnie do ciebie zaraza, aż cię wyniszczy z ziemi, do której idziesz, by ją posiąść.

    PAN uderzy cię suchotami, febrą, zapaleniem, silną gorączką, mieczem, suszą i pleśnią, które będą cię prześladować, aż zginiesz.

    Pwt 28:20-22

    PAN dotknie cię wrzodem egipskim, hemoroidami, świerzbem i liszajem, z których nie zdołasz się wyleczyć.

    PAN dotknie cię obłędem, ślepotą i przerażeniem serca.

    W południe będziesz chodził po omacku, jak ślepy w ciemności, i nie powiedzie ci się na twoich drogach. Będziesz uciskany i łupiony po wszystkie dni, a nikt cię nie wybawi.

    Poślubisz sobie żonę, lecz inny mężczyzna będzie z nią obcować. Zbudujesz dom, lecz w nim nie zamieszkasz. Zasadzisz winnicę, lecz z niej nie skorzystasz.

    Pwt 28:27-30

    I będziesz dziwowiskiem, tematem przysłowia i pośmiewiskiem wśród wszystkich narodów, do których PAN cię zaprowadzi.

    Pwt 28:37

    I spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa, i będą cię ścigały, i dosięgną cię, aż cię zniszczą, ponieważ nie słuchałeś głosu PANA, swego Boga, by przestrzegać jego przykazań i ustaw, które ci nakazał.

    A te plagi będą na tobie i na twym potomstwie jako znak i cud na wieki.

    Dlatego, że nie służyłeś PANU, swemu Bogu, w radości i z weselem serca, gdy miałeś obfitość wszystkiego.

    Pwt 28:45-57

    Zauważyć pragnę, że zapalczywość widać nie małą w powyższych słowach. Natomiast poniższe mi się z czymś kojarzą, choć na historii to się za bardzo nie znam.

    PAN sprowadzi na ciebie naród z daleka, z krańców ziemi, który przyleci jak orzeł; naród, którego języka nie zrozumiesz.

    Naród o srogim obliczu, który nie będzie miał względu na starego ani się nad dzieckiem nie zlituje;

    I pożre owoc twego bydła i owoc twojej ziemi, aż cię zniszczy. I nie zostawi ci ani zboża, ani moszczu, ani oliwy, ani przyrostu twych wołów, ani trzód twych owiec, aż cię wyniszczy.

    Pwt 28:49-51

    A dalej jest już tak drastycznie, że nie przytoczę.

    Jest różnica!

    Mam nadzieję, że teraz nikt mi nie powie, że nie ma różnicy, za którymi bogami się idzie. To, że ludzie od dawnych czasów czczą złote cielce i inne posążki, to nie jest jeszcze powód aby robić to samo.

    I nie chcę słyszeć więcej bajki o słoniu w krainie ślepców. Nie kupuję tego, że poznajemy Boga ułomnym narzędziem i dlatego każdemu jawi się inaczej. Bóg i matka boska to nie jest to samo. To nie jest wszystko jedno. To jest fundament.

    A dziadek, który ma już 80 lat, i twierdzi, że całe życie szuka Boga, i że przeczytał Biblię, powinien to wiedzieć i rozumieć i nie gadać więcej głupot jeszcze się z tego ciesząc.

  • Dzień przed
    Opublikowano w:

    Dwa lata bez jednego dnia temu dostałem od Boga proroctwo, że za dwa lata dostanę dziewczynę. Nie wiem, co to dokładnie miałoby znaczyć. Czy będzie to dzień, kiedy się po raz pierwszy zobaczymy? Czy może dzień, w którym po raz pierwszy porozmawiamy? A może dzień, kiedy się w sobie zakochamy?

    Dlatego traktowałem ten dzień umownie, że mniej-więcej wtedy coś się wydarzy. Jednak całkiem niedawno dotarła do mnie pewna zbieżność. Otóż Kościół Dla Każdego, który jest najbliższym mi kościołem i dla którego robię co tydzień grafiki, mieści się właśnie przy ulicy, która ma dziwną nazwę: „19 Marca 1981 roku”. Przypadek? Nie sądzę. Przecież Bóg mógł powiedzieć mi to 18 marca, albo 20 marca. Ale on wybrał dzień 19 marca. To chyba znaczy, że ta data jest istotna. Dlatego siedzę jak na szpilkach i patrzę, co się zdarzy.

    Ponadto od dawna jest dla mnie jasne, że zanim dostanę dziewczynę, powinienem mieć uregulowaną sytuację z Bogiem. Mam na myśli jego Królestwo. W Biblii jest napisane, że:

    Królestwo Boże to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym.

    A mi od tak dawna brakuje i pokoju i radości. Czuję się wręcz odwrotnie. Czuję na przemian strach i smutek. To mnie z kolei doprowadza do frustracji, bo oznacza, że nie mam Ducha Bożego, którego tak chcę mieć.

    Czy na pewno nie mam?

    Gdy się jednak nad tym szczerze zastanowię, dochodzę do wniosku, że nie całkiem Go nie mam. Dziwna konstrukcja, ale już się wyjaśniam. Na przykład, robię te grafiki dla kościoła. Zaczynam zawsze od szukania odpowiedniego zdjęcia, a potem je obrabiam, dodaję bajery i dodaję teksty. W całej mojej historii grafik, których mam już ze 150, zdarzyło się tylko kilka razy, że mój pomysł został odrzucony. A i wtedy miałem przeczucie, że tak się stanie i w zasadzie mogłem tego uniknąć.

    Druga sprawa to kwestia mojego pisania. Podczas tworzenia notki o pruskim modelu szkolnictwa w Hogwarcie odczułem dobitnie jaka jest różnica pomiędzy pisaniem z rozumu, a pisaniem z serca. Tak to nazwałem, bo nie mam lepszego porównania. Gdy próbowałem napisać coś sensownie i merytorycznie, wychodziły długaśne nudy. A potem to kasowałem i pisałem „z serca” i wyszło bardzo emocjonalnie i wciągająco.

    Ostatnia sprawa to kwestia mojego życia codziennego. Mam często w czasie dnia takie przeczucia, że coś powinienem zrobić, a czegoś nie. Niestety są tu dwa problemy. Po pierwsze, mam też mnóstwo „szumu”, który mi zagłusza ten prawdziwy głos. Po drugie, nawet jak już usłyszę, to nie zawsze się stosuję. A potem mam konsekwencje. Niemniej jednak, jakiś kontakt z Bogiem w tej kwestii mam.

    Co bym chciał?

    To wszystko uświadamia mi, że nie może być prawdą stwierdzenie, że nie mam Ducha Świętego. Ja się tylko zastanawiam, gdzie ten pokój i radość? Gdzie są rzeki wody żywej, w których kiedyś się kąpałem? Brakuje mi tego, i to brakuje mi tego od około 10 lat. Ale czy nie jest tak, że ja sam wybieram smutek i strach? A jeśli tak, to dlaczego? Gdzieś tu jest jakieś kłamstwo. Leży i śmierdzi, lecz nie wiem, gdzie.

    Na ostatnim spotkaniu w kościele ludzie chwalili się swoimi przeżyciami na kursie Alpha. Mówili o darze języków, o Duchu Świętym, o cudach. Ale czy ja bym chciał dar języków? Nie pociąga mnie to w ogóle. Ja bym wolał dar mówienia wierszem, gdyby taki był. Albo ewentualnie dar tłumaczenia języków. Przydałby się wszystkim, a ja bym w końcu wiedział, kto naprawdę ma ten dar, a kto udaje.

    Albo dar proroctwa. Chociaż z drugiej strony, robić za proroka to chyba nic przyjemnego. To może dar czynienia cudów? Jest taki, ale co ja bym zrobił z taką mocą? Musiałbym się mocno trzymać Boga, aby nie zbłądzić.

    Za co już mogę dziękować?

    Chodzę więc po pokoju, słucham muzyki i rozmyślam o tym wszystkim. I nagle patrzę na głośnik, patrzę na telefon i myślę sobie. „Kurcze! Ale fajnie, że to mam.” I są to rzeczy wysokiej jakości, a nie jakiś szajs. Tablet, na którym to teraz piszę, też jest darem od Boga. W ogóle mam sporo tych darów, a zacząłem tylko od materialnych.

    Nie jest tak źle. Mam przyjaciół w kościele. Mam pracę. Mam jakiś tam kontakt z Bogiem. Mam rodzinę.

    Czego mi brakuje?

    Brakuje mi fajerwerków. Tych doznań, które były na początku. Nie wierzę, że one są tylko dla początkujących. Ciągle mam wrażenie, że zostałem wykopany z Królestwa Bożego przez głupotę, którą zrobiłem 10 lat temu. Poszedłem za głosem, za którym iść nie powinienem, a potem całe to szczęście ze mnie wyciekło jak woda z durszlaka.

    Niech się jakiś teolog wypowie: Czy to możliwe żeby zostać ochrzczonym Duchem Świętym, a potem ten duch mógł odejść? Czy jest możliwe wejść do Królestwa, a potem z niego wyjść? I ważniejsze: Czy można potem drugi raz wejść? W głowie mi się to nie mieści. Nie ma chyba czegoś takiego w Biblii. Ale cóż, w moim życiu jest. Kiedyś szukałem odpowiedzi na te pytania. Chciałem ustalić, czy ktoś jeszcze tak ma. Napisałem wtedy notkę na blogu odwykowym Noc ciemna. Św. Jan od Krzyża pisał właśnie o nocy ciemnej, która polega mniej-więcej na tym, co ja przeżywam.

    Podsumowanie

    Jak by to podsumować? Sam nie wiem. Jutro się wszystko okaże. Czy to było prawdziwe proroctwo, czy tylko mi się wydawało, jak to już miało miejsce kilka razy? W każdym razie, po zrobieniu tysiąca okrążeń po pokoju i po przemyśleniu spraw, jest mi już lepiej. Ta notka też ma dla mnie wartość terapeutyczną. Jeśli cię zanudziła na śmierć, to proszę, daj znać… a nie, to już nie masz jak. Ok. To jeśli ci się spodobała, to daj znać, a jak nie, to też.

    Zobacz też

    Napisałem wierszyk o tym proroctwie. Jest tutaj: Wiosna.

  • A ja mam swoje zdanie
    Opublikowano w:

    Chrześcijanie modlą się o pokój na Ukrainie. Dlaczego mam z tym problem? Bo zachowują się jak rozhisteryzowane dzieci. Bóg to PAN. To słowo oznacza kogoś, kto panuje, czyli ma pod kontrolą. Przed chwilą ktoś mi powiedział:

    Będę się modlić i ufać Bogu.

    Naprawdę? Jednocześnie? Jeśli mu ufasz, to o co chcesz się modlić? Przecież wiesz, że jest dobry i ma wszystko pod kontrolą. Czy może o to aby powstrzymał Putina, tego diabła wcielonego? A co? Bóg bez twojej modlitwy sobie z Putinem nie poradzi?

    A może nie chce sobie z nim poradzić? Przyszło ci to do głowy? A jeśli nie chce, to po co się modlisz? Po co wchodzisz Bogu w paradę?

    Miałem w swoim życiu sytuacje, kiedy wiedziałem, żeby się nie modlić. Nie zawsze mi to wychodziło, bo bywało naprawdę ciężko.

    Ale chrześcijanie zachowują się conajmniej dziwnie. Modlitwa i post? Zachęcanie całego kościoła aby się modlił? Spotkania modlitewne? Czy wy chcecie na Bogu coś wymusić?

    Jest napisane „Gdzie dwóch lub trzech…”, a nie „Im więcej tym lepiej”. Staram sobie przypomnieć, czy były w Biblii przypadki, że ktoś coś Bogu wyperswadował. Były.

    Na przykład Mojżesz. Bóg chciał zniszczyć cały ten lód, którego prowadził po pustyni i zacząć od nowa z samym Mojżeszem. Lecz on wstawił się za tymi ludźmi i Bóg go posłuchał.

    Ale to była inna sytuacja. To był jeden Mojżesz, który powiedział swoje zdanie i wysłuchał odpowiedzi. A teraz? Teraz mamy rzesze chrześcijan, którzy nawet nie pytają Boga o zdanie. Ma być pokój i już. A jak nie, to będziemy głodować do skutku.

    Co ma Bóg zrobić w takiej sytuacji? Myślę, że najbardziej miłosierną reakcją jest przemilczeć. Robić swoje, a chrześcijanie niech sobie krzyczą. Bo jest czas na modlitwę, ale są też sytuacje, że lepiej zamilknąć i robić swoje.

×