„Umarła na milczenie bliskość”
Paweł Wójcik

przeprowadzka

  • Rok przemian ’24
    Opublikowano w:

    Skończył się rok, po którym spodziewałem się przełomów. Nazwę go jednak rokiem przemian, bo przełomów nie było, ale zmieniło się wiele.

    Wstęp napisany w lutym

    Jest rok 2025, a podsumowanie 2024-go publikuję dopiero dziś. Dzieje się tyle… TYLE!!! A dopiero minął styczeń. Dużo zawdzięczam nagrodzie, którą wygrałem w sylwestra. Tyle nowych możliwości! Tyle ich wykorzystałem! Bardzo się z tego wszystkiego cieszę. Sytuacje nabierają tempa i jeśli trend się utrzyma, to w tym roku osiągnę prędkość światła.

    A tymczasem zapraszam na podsumowanie roku ubiegłego.

    Skrót wszystkiego

    W tym roku zacząłem czytać Biblię. Robiłem grafiki z cytatami dla Kościoła. Pisałem na poludzku.com. Wydałem drukiem swoje wiersze.

    Znalazłem radość w służeniu. Nauczyłem się zaufania. Odkryłem, że nie jestem brzydki. Znalazłem nowy sens mojej pracy. Byłem radosny, smutny, szczęśliwy, odrętwiały, wkurzony i spokojny.

    Byłem w Mogilnie, w Oćwiece, w Murowańcu, w Ostródzie, w Ustroniu. Nie byłem na No Fear Camp.

    Byłem na trzech pogrzebach. Umarły dwie bliskie mi osoby.

    Przeprowadziłem się. Mój kościół zmienił lokalizację.

    Początek roku z Biblią

    Ten rok zaczyna się ciekawie. Mam nowe obowiązki. Będę robił grafiki z cytatami dla kościoła. Będę też pisał na poludzku.com. Bardzo mnie to wszystko cieszy i zdumiewa, że dzieje się akurat z początkiem roku.

    Narzuca mi się też coraz bardziej temat czytania Biblii. Przyszli do mnie do domu Świadkowie Jehowy z propozycją zapisania się na kurs biblijny. Do tego Waldek wystartował z projektem SOWA, specjalnym sposobem czytania Pisma.

    Pomyślałem, że mogę trochę poczytać. Może nie codziennie, ale chociaż czasem. A dziś jest taka piękna pogoda. Bardzo zimno, leży śnieg, ale świeci przecudne słońce i jest sucho. Słowem – chce mi się żyć.

    Dlatego, póki jasno, zabieram się za czytanie. Miałem już kilka podejść do Biblii. Zakładam więc, że i to może nie być ostatnie, ale dziennik jest tak gruby, że starczy mi do końca życia.

    Dziennik czytania Biblii, 7 stycznia

    Niespodziewana zmiana życia

    W ciągu ostatnich kilku lat miałem niewiele obowiązków. Ilość czasu, jaki mogłem przeznaczyć na odpoczynek, nakazywała mi postrzegać moje życie jako nudne. Wręcz narzekałem na to, że nic nie robię i nic się nie dzieje.

    Aż tu nagle przychodzi rok 2024 i na początku lutego w moim dzienniku piszę tak:

    Nie wiem, do czego Bóg chce mnie użyć, ale idę w to.

    I pomodliłem się tymi słowami:

    Panie, mój Boże, cokolwiek dla mnie masz, proszę daj, bo wierzę, że jesteś dobry.

    A po tygodniu stało się to:

    Narzuciły mi się nowe obowiązki. Mam fuchę u babci. Sprzątam, robię zakupy, karmię koty i obowiązkowo muszę zjeść łososia i jajko. Pomagam też tacie gdy tego potrzebuje i jeżdżę z nim do szpitala.

    Jestem zadowolony, że robię coś pożytecznego. Uczę się służyć.

    Opatrzyłem to następującym komentarzem:

    Chciałem mieć dziewczynę, a sprzątam psie gówna w ogródku babci. Bóg to ma poczucie humoru, a przy tym jest mądry, zna człowieka i wie, co dla niego jest dobre.

    Cytaty z Dziennika czytania Biblii, 11 lutego

    Rok pod znakiem NFC

    Sprawą, która najbardziej w tym roku zaprzątała moją głowę był No Fear Camp. Śledziłem tę inicjatywę jeszcze zanim zaczęła się tak nazywać.

    Bardzo chciałem tam jechać. Ubzdurałem sobie rzeczy na temat tego obozu. Wkręciłem sobie jakieś znaki od Boga.

    I tak trwało to do 18 sierpnia, dnia poprzedzającego początek obozu. Nie byłem w stanie wtedy napisać do pamiętnika, więc zrobiłem nagranie. Zaczyna się tak:

    Przepraszam siebie samego z przyszłości za ten wpis, gdyż będzie on manifestacją moich żalów.

    Potem mówię, że były to najgówniańsze wakacje jakie miałem. Mówię, jak bardzo brakuje mi wyjazdu. Wyrażam to mniej-więcej tymi słowami:

    Chciałbym żeby moje życie było ciekawsze. Żeby nie składało się tylko ze sprzątania kuwet, podlewania kwiatków i pierdolenia kurwa mać wszystkiego… dobra, po prostu chciałbym żeby w te wakacje coś się jeszcze wydarzyło. Chciałbym pojechać gdzieś, gdzie nie będzie tych obowiązków, które ciągle gdzieś tu mam.

    Jest to dla mnie nowość, bo nigdy wcześniej nie odczuwałem potrzeby wyjazdu.

    Jest jeszcze ciekawa sprawa związana z tytułem tego rozdziału: „Rok pod znakiem NFC”. Taki skrót oznacza Not From Concentrate i jest napisany na butelkach z sokami, które są świeżo wyciśnięte, a nie zrobione z koncentratu.

    No Fear Camp zdecydowanie nie był z koncentratu.

    A co to oznacza w kontekście mojego roku przemian ’24? Pozostawię tu puste miejsce na interpretacje.

    Koncentrat z emocji

    Jakie emocje towarzyszyły mi w tym roku? Na pewno było ich dużo, ale dopiero teraz, gdy robię to podsumowanie, zauważyłem jak były skrajne.

    Najpierw, 7 stycznia, piszę, że jest piękna pogoda i że bardzo cieszę się życiem, by po czterech dniach wyznać, że uleciała mi cała radość życia i jestem przygnębiony, zmęczony i poirytowany.

    Potem, 31 marca piszę, że czuję się jakbym otrzymał „wszelkie duchowe błogosławieństwo nieba”, które nie trwało wiecznie, bo w maju piszę tak:

    Gdy szedłem dzisiaj do taty zrobić mu zastrzyk, zauważyłem, po raz kolejny, że jestem jakiś przygnębiony, skrzywiony ryj mam ponurością. Strasznie mnie to wpienia, zwłaszcza gdy sobie przypomnę, jaki byłem niedługo po nawróceniu.

    W drodze powrotnej minąłem dziecko. Zastanowiłem się „Czego mi brakuje żeby się takim stać?” Usłyszałem „Usiądź.” Usiadłem więc na murku. I wtedy mi się przypomniało, że mam napisać pamiętnik, bo bardzo dawno nic nie napisałem, a mam full nowych tematów.

    pamiętnik, 21 maja

    Wpis z 8 października zdradza, że:

    Przez ostatnich kilka dni byłem bardzo zadowolony z życia. Chwilami nawet szczęśliwy.

    Z kolei 7 listopada piszę tak:

    Od paru dni jestem drętwy i przygnębiony. A przecież nie zawsze tak było.

    Taki koncentrat z emocji. Gdyby porównać to jak się czuję teraz do stanu sprzed 12 miesięcy, to stwierdziłbym, że chyba przyczepiłem się do jakiejś rakiety i przeleciałem kawał świata. Jestem teraz w zupełnie innym miejscu, bo Bóg przeprowadził mnie przez zrozumienie conajmniej kilku ważnych spraw. A to doprowadziło do zwiększenia pokoju oraz nadziei i zaufania, że będzie dobrze. Nawet mam wpis na ten temat:

    Właśnie porzucam bycie człowiekiem strachu i zaczynam być człowiekiem nadziei. Taką mam nadzieję. Zamiast się bać, że nie będzie gdzie zaparkować, zamierzam mieć nadzieję, że jednak będzie. Zamiast bać się, że podjąłem głupią decyzję, mieć nadzieję, że jednak decyzja jest dobra. I tak dalej. Spodziewam się, że przyniesie to mojemu umysłowi dużo pokoju.

    pamiętnik, 10 czerwca

    Coś się jednak działo w tym roku

    Na początku tego wpisu napomknąłem, że:

    Byłem w Mogilnie, w Oćwiece, w Murowańcu, w Ostródzie, w Ustroniu.

    O moim wyjeździe na zimowy Odwyk Camp 2024 w Ustroniu napisałem osobną notkę. Tutaj powiem tylko tyle, że był i że uratował mnie przed totalną załamką, bo naprawdę potrzebowałem gdzieś wyjechać.

    O wyjeździe do Mogilna napisałem:

    To było tak. W czwartek nie wiedziałem, że gdzieś jadę. Dopiero po grupce Waldek powiedział, że mogę z nim jechać. Pojechałem więc. Był to piknik dla ludzi w wieku 14 – 30 lat. Na miejscu średnia wieku 15.

    Na nabożeństwie usiadłem w pierwszym rzędzie, bo inne miejsca były zajęte. Czułem się troszkę nie na miejscu. Potem były zabawy integracyjne. Zaczęły się od tańczenia Belgijki. Ja nie tańczyłem. Usiadłem gdzieś z boku i patrzyłem. Potem kolejne zabawy. Patrzyłem z boku i robiło mi się coraz bardziej smutno.

    W końcu smutek przeważył i wyszedłem poza teren ośrodka. Pochodziłem sobie trochę. Ukryłem się za budynkiem i wielokrotnie wyśpiewałem cicho:

    Zamknięte drzwi
    Nikt nie pojawi się
    Nikt nie zapuka do drzwi

    Nie znajdzie nas
    Kto by nas szukać chciał
    Nie będzie szukać nikt nas

    O wyjeździe do Oćwieki napisałem osobną notkę. Ale jej nigdy nie opublikowałem. Wklejam fragment:

    Byłem na wyjeździe. Jednodniowy wyjazd za miasto z ludźmi z różnych kościołów. W ładnym ośrodku były wykłady, śpiewanie, kawa, ciasto i grill. Były też gry i kajaki.

    Zauważyłem ze smutkiem, że nie mam ochoty popływać. A przecież lubię kajaki. Nie miałem też ochoty na gry. Nie socjalizowałem się z ludźmi. Generalnie było mi smutno i drętwo. Nie przychodziło mi do głowy nic, co mógłbym zrobić z ludźmi.

    W pewnym momencie byłem świadkiem takiej sytuacji. Młoda dziewczyna wzięła piłkę i zaczęła samotnie grać w siatkę. Od razu przyszło mi do głowy żeby pójść i z nią zagrać. Nie zrobiłem tego jednak. Stałem jak baran i gapiłem się jak idiota. W końcu podszedł do niej ktoś inny i z nią zagrał.

    Potem było mi bardzo źle z powodu tego jak się zachowałem. Po powrocie do domu płakałem i przez trzy dni odchorowywałem ten mój idiotyzm. Doszedłem jednak do ważnych wniosków, więc wyjazd nie był stracony.

    O imprezie w Murowańcu mam niewiele zapisków.

    Zaczęło się od tego, że Betel zorganizował piknik w Murowańcu. Dopiero późnym popołudniem dowiedziałem się jaki jest dokładny adres. Pojechałem mimo wszystko.

    Na miejscu okazało się, że wydarzenie się kończy. Trochę pogadałem z Grażyną. Poznałem Danutę. Odwiozłem obie do domów. Danuta zaprosiła mnie na grupkę.

    Potem byłem na tej grupce i wydarzyło się kilka rzeczy, które by się nie wydarzyły, gdybym nie pojechał wtedy do Murowańca. Jednak żadna z nich nie miała w tym roku wielkich, ważnych i poważnych konsekwencji.

    W Ostródzie było tak:

    Waldek zaprosił mnie na uroczystość mianowania jego przyjaciela na pastora.

    Na miejscu było nabożeństwo. Trwało jakieś 3 godziny, ale przeżyłem to. Waldek miał też krótkie słowo wraz z prezentem dla nowego pastora.

    Po imprezie, Waldek zahaczył gdzieś o biskupa i przeczytał mu „Biblię ateisty”. Bardzo chciał kupić egzemplarz „Poezji bazgranej”. Chciałem mu dać za darmo, ale się uparł, więc rzekłem że ma dać 20 zł. Wziął tomik i poszedł po portfel.

    Później znalazł mnie gdzieś jedzącego obiad wraz z Waldkiem i innymi VIP-ami. Wręczył mi dwie broszury, wizytówkę oraz banknot, w którym z niedowierzaniem zidentyfikowałem 100 PLN.

    Poezja bazgrana

    Skoro już wyszedł ten temat, to wyjaśnię. Nazwałem tak tomik moich wierszy. Być może dlatego, że Ranko nazwała swoją płytę „Poezja brzdąkana”. A może dlatego, że w istocie pobazgrałem tam coś na marginesach, że niby są ilustracje.

    Zaczęło się od tego, że przypadkiem napisałem wiersz „Biblia ateisty”. Potem przypadkiem moja babcia go przeczytała. Gdy dowiedziała się, że mam więcej wierszy, chciała przeczytać wszystkie.

    Zaproponowała, że zasponsoruje mi wydanie tych wierszy, bo stwierdziła, że internet internetem, ale druk to druk.

    A ja stwierdziłem, że w takim razie trzeba to zrobić z sensem, a nie dać same literki na białym tle. Zrobiłem to w formie zeszytu z ilustracjami na marginesach. Dodałem też przepiękną okładkę, z której jestem bardzo dumny.

    Ciąg dalszy zmian

    Dzisiaj o 10:50 spokojnie czytałem Władcę Pierścieni, gdy zadzwoniła mama i powiedziała:

    „Przyjedź do szpitala w przeciągu godziny. Ja też przyjadę.”

    Zapytałem głupio:

    „Co się stało?”

    Jakbym nie wiedział.

    „Pożegnamy się z ojcem”

    Powiedziała. Przez chwilę zastanawiałem się, czy on jeszcze żyje. Ale rozsądek kazał porzucić tę myśl.

    pamiętnik, 18 września

    Mój ojciec pożegnał się ze światem. Ja zmieniłem lokum. Zajmuję się jego kotami. Do dziś czuję się tutaj jak koczownik, ale coś mi mówi, że to jest moje miejsce.

    W tym roku zginęła również moja przyjaciółka. Ta, która na moje „nudzi mi się” napisane na Facebooku odpowiedziała „Przyjdź do kościoła”. Można więc powiedzieć, że to dzięki niej tu jestem. A Kościół zmienił w moim życiu dużo, dużo.

    Projekty chwilowo porzucone

    Jest kilka spraw, które zacząłem w tym roku i pozostawiłem niedokończone. Na przykład, zacząłem pisać książkę. Napisałem kawałek pierwszego rozdziału i nie dopisałem nic więcej.

    Miałem też współpracę z Pawłem, co robi stronę wszetecznik.pl. Pisałem dla niego kontynuacje mojego opowiadania o Kościele Wyzwolonych Penisów.

    Chciałem zrobić program, który ułatwiłby nam obsługę nabożeństw, ale wychodzi na to, że to nie jest dla mnie dobry czas na sprawy programistyczne.

    Różne sprawy

    Aga z Dominikiem nagrali serię świadectw. Ja też tam wystąpiłem. Gdy wyszło pierwsze, które było najmocniejsze, i należało do Marcina, włączyłem je sobie. Jednak po około 10 sekundach byłem zasmucony. W intro byli wszyscy, tylko kurde nie ja. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Dlaczego mnie tam nie ma? Czy jestem za brzydki? Czy się nie nadaję na YouTube?

    Spytałem Agę, dlaczego tak to zrobili. Okazało się, że po prostu nie było więcej miejsca do podkładu muzycznego, który był w intro. Dzięki temu przepracowałem mój pogląd na temat mojego wyglądu.

    pamiętnik, 21 maja

    Przechodzimy w KDK kurs „Kroki do wolności w Chrystusie”. Dzięki niemu przypomniało mi się, że w fundamentach, t.j. w piwnicy, mojego domu znajdują się książki o OBE. Strasznie mnie to wierciło, więc poszedłem i wywaliłem je na śmietnik. Poszły wszystkie książki Monroe i Sugiera, a także „Przebudzenie” Anthony’ego de Melo i Dalajlamy jakieś pierdoły o drodze do szczęścia. Czuję teraz ulgę, gdy myślę o tym, że tych książek już u mnie nie ma.

    pamiętnik, 21 maja

    Przemyślenia

    Przejrzałem się wczoraj w lustrze. Wyglądałem jak wariat w poczochranych włosach. Przypomniało mi się jak fajnie było robić wariackie rzeczy po nawróceniu się. Chcę tego więcej. Ale dziś u babci przyszła mi do głowy taka myśl:

    „Podobało ci się wariactwo, ale codzienna, męcząca praca już ci się nie podoba?”

    A przecież obie te rzeczy są od Boga.

    pamiętnik, 5 października

    Zastanawiam się od paru dni nad tym. Jak zaglądam w siebie, to widzę, że nie czuję nic. Wiem, że to niemożliwe. Zawsze się coś czuje. Tylko że u mnie to jest jakby gdzieś daleko. Z drugiej strony, ostatnio często płaczę. Czy można płakać nic nie czując? Więc chyba jednak czuję. Ale nie mam już takich jazd, jakie miałem jako nastolatek, że byłem super zdołowany:

    „O jejku, o jejku, nikt mnie nie lubi, nikt o mnie nie pamięta!”

    A potem jak mi ktoś powiedział „Cześć”, to pisałem notki o tym jak to jedno słowo potrafi zmienić wszystko.

    I ja myślę, że na tym polega bycie dorosłym. Na tym właśnie, że już się nie szaleje z byle powodu. Ale ja bym jednak chciał. Ja bym chciał czuć, że żyję. I faktycznie czasem mam takie fajne odczucia, a czasem jest mi smutno, na przykład wtedy, gdy wychodzimy z kościoła i każdy idzie w swoją stronę. Ale ogólnie jest równowaga. I mnie ona strasznie wkurza.

    pamiętnik, 1 listopada

    Tuż przed nowym rokiem

    Sylwestra spędziłem w kościele. Dziwne miejsce na imprezę, co nie? Ale okazało się, że było to najlepsze miejsce dla mnie wtedy. Losowaliśmy nagrody. Wylosowałem „Obiad na plebanii”. W tym momencie przyszło mi na myśl, że nic tutaj nie jest przypadkowe. Nie, żeby ktoś z ludzi coś knuł, nie. To był 100% przypadek, że to wylosowałem. Z tym, że przypadek to Duch Święty incognito.

    Dlatego ucieszyłem się bardzo, gdy później losowaliśmy cytaty z Biblii, które mają nam przyświecać w nowym roku i wylosowałem taki:

    … gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc. I będziecie moimi świadkami (…) aż po krańce ziemi.

    Dz. Ap. 1:8

    Ucieszyłem się dlatego, że ja wciąż myślę, że mam tego Ducha za mało. Wciąż jestem zwykłym chłopakiem. Ale jak dostanę tego Ducha, to będę Łukaszem na sterydach.

    Kolejna zabawa polegała na pisaniu sobie miłych rzeczy. Gdy tylko zobaczyłem, że Waldek przyniósł koperty z imionami, od razu wiedziałem, co będzie. Odeszły ode mnie wszelkie władze umysłowe. Pastor rozdał każdemu kopertę z jego imieniem. Podał nam też karteczki i długopisy.

    Zaczęliśmy pisać. Koperty poszły w ruch. Ja wciąż odrętwiały umysłowo, nie byłem w stanie nic wymyśleć. I właśnie wtedy, gdy czułem się kompletnie bezradnie, ktoś pisał o mnie: „Podziwiam twoją biegłość umysłu”.

    To taka mała ironia losu na samą końcówkę roku.

    Podsumowanko

    Doszedłem do miejsca w notce, gdzie trzeba to wszystko podsumować. Co mogę powiedzieć? Zmiany zaszły wielkie. Praca u babci, potem śmierć taty i przeprowadzka.

    Zmieniłem się w tym roku bardzo. Mimo tego, wciąż mam głód zmian. Wciąż pragnę, aby się zmieniało więcej. Wciąż biegnę do tego miejsca, do którego chcę dotrzeć. Wylosowany cytat daje nadzieję na to, że będzie to w tym roku.

    Żegnam więc rok przemian ’24 i wkraczam w rok ’25 z wiarą i z nadzieją na to, że będzie to w końcu rok przełomów.

    Post Scriptum

    Na obrazku wyróżniającym do tej notki widać, że jest kościół, i że słuchamy tam piosenek Ranko Ukulele. Szybko pstryknąłem fotkę, gdy dotarł do mnie ogrom kontrastu tej sceny.

    Widać też sznurki, za które ciągnęliśmy aby losować nagrody i kubeczki z numerkami, w których były one schowane.

  • Nowa notka (a jaki piękny tytuł ma :p)
    Opublikowano w:

    Moja nowa notka zacznie się od tego, że mimo przeprowadzki i całkowitej zmiany otoczenia, nie odczuwam raczej zmian. Wszystko niby jest inaczej, a jednak tak samo. Oczywiście brakuje mi podwórka… no i pokoiku.

    Na podwórku podobało mi się to, że każdego znałem. Wyjrzałem przez okno i wiedziałem, że tu mieszka pani Dorota, tutaj pani Pilarska, a tutaj Wroniecka (* ;]). Tutaj zaś wychodzę na balkon, widzę 40 innych balkonów i nie mam zielonego pojęcia, kto tam mieszka.

    Jeśli chodzi o pokoik- tam miałem całkowitą prywatność, ale również izolację. Tutaj uważam za plus to, że jestem bliżej własnej rodziny. Minusem jest zaś to, że została mi zabrana również moja prywatność. Dzielę pokój z pyszczącym bratem, a marudzącego ojca mam tuż za drzwiami. Jednak nie zawsze jest tak źle, a i ze złych sytuacji potrafię wyciągnąć to, co najlepsze- samodoskonalenie. Przecież nigdy nie stanę się cierpliwy, jak nikt nie będzie mnie wkurzał i nigdy nie nauczę się olewania zbytecznych bodźców jak ciągle będę miał spokój.

    Moje nowe mieszkanie jest 2 razy mniejsze niż stare, ale jest również 20 razy ładniejsze. Zdążyłem się już przyzwyczaić do mniejszej przestrzeni, a poza tym małe mieszkanie być może zmobilizuje mnie do częstszego wychodzenia poza nie.

    Kolegów żadnych w okolicy jeszcze nie mam. W mojej klatce mieszkają głównie bachory w wieku Kamila, z którymi Kamil, nawiasem mówiąc, już się zaprzyjaźnił.

    W nowej szkole póki co jest dobrze. Z większości przedmiotów nie mam zaległości albo jestem trochę do przodu. Najgorzej jest z przedsiębiorczością, której w ogóle nie miałem i z matmą, na której miałem mix tematów z klasy I i II i teraz muszę nadrobić te tematy z kl. I, których nie przerabiałem. Jeśli chodzi o nauczycieli, to niektórzy są lepsi, niż miałem, a inni gorsi. Po dokładnej analizie stwierdziłem, że średnia wychodzi na zero, czyli ogółem nauczyciele nie są ani lepsi ani gorsi. A klasa? Jakby spojrzeć na nią krytycznym okiem, to same dziwne indywidua, jak w śp. komiksie LOsux. A jakby nie patrzeć krytycznie? … Sami normalni ludzie :). Dogaduję się z nimi dużo lepiej niż z moją poprzednią klasą. Z resztą nie ma co porównywać, bo to, co się ze mną działo w tamtej szkole było czymś strasznym i w ogólnie nienormalnym i nie ma nawet co wspominać.

    Na razie przeprowadzkę uważam za udaną. Jak widać, póki co, wszystkie minusy z powodzeniem zmieniam w plusy.

    Na koniec chciałem jeszcze dodać, że w szkole już wszyscy z klasy znają moje pochodzenie (Toruń :)) i na razie nie mam siniaków, guzów, tudzież innych uszczerbków na zdrowiu fizycznym lub psychicznym (oni tez nie mają :P).

    Pozdrawiam wszystkich moich znajomych i sąsiadów z Torunia i zalecam- nie tęsknić za mną. I choć zabrzmi to brutalnie, ja za wami też nie tęsknię. Nie chodzi mi oczywiście o to, że już miałem was serdecznie dość i w końcu mam od was spokój, bo tak nie jest. Ale po co mam się zadręczać jakimiś tęsknościami :)? Tylko czasem mnie taki sentyment najdzie i wspomnienia o tych siedemnastu latach spędzonych w moim mieszkaniu w Toruniu. Tym oto rzewnym akcentem kończę notkę i zapraszam do KOMENTOWANIA!!! (nie żeby mi zależało :P).

    waldek127 2005-09-09 22:44

    Salam Alejkum Szalom, ziom:PP Heh bromberg jest luzny:) przedsiebiarczosc to nie jest taki znow trudny przedmiot:) pomijajac fakt ze jest on niepotrzebny:) No nic milego zycia na emigracji:)

    Kamisia 😀 2005-09-17 18:00

    To dobrze ze tak do tego podchodzisz 🙂 No i ze Ci sie w jakis sposob podoba tam 🙂 Ja napewno po przeprowadzce nie czulabym sie tak jak Ty i nie zniosla jej tak lajtowo 🙂

×