Nie umiem przekonać siebie samego, że chcę czegoś innego niż chcę.

realizm

  • Ostatni miesiąc życia
    Opublikowano w:

    Ciemne pomieszczenie. W tle cicha muzyka. Kilka osób zgromadzonych na sali mierzy się z pytaniem prowadzącej:

    Gdyby został ci miesiąc życia, co byś zrobił ze względu na Jezusa?

    Pustka w głowie. Co bym zrobił? Chyba nic.

    Pytanie krąży po sali. Kolejni ludzie odpowiadają.

    Chciałabym bardziej efektywnie ewangelizować.

    Padła odpowiedź. Prowadząca zwraca się do mnie.

    Łukasz. A ty? Co byś zrobił?

    Ze względu na Jezusa? Nic. Nie mam takich marzeń. Mam jedno, ale nie do zrobienia w miesiąc.

    Co jest ze mną nie tak?

    Wracając do domu rozmyślam o tym, co się właściwie stało. Czy ja naprawdę nie wiem, co bym zrobił ze swoim życiem, gdyby został mi tylko miesiąc?

    Odpowiedź jest prosta. Oczywiście, że wiem. Zacząłbym spełniać swoje marzenia. Tylko że to nie ma nic wspólnego z Jezusem.

    Albo zacząłbym intensywnie się modlić aby Bóg mi je spełnił. Bo sam mógłbym nie dać rady.

    Najbardziej prawdopodobne jest jednak to, że nie zrobiłbym z tą informacją nic. Żyłbym dalej tak, jak żyję teraz.

    Weź się w garść!

    Tylko czy jest w tym coś złego? Przecież gdybym uznał, że robię coś nie tak, to zmieniłbym to. Dlaczego miałbym zacząć żyć swoim życiem dopiero wtedy, gdy ktoś mi zagrozi śmiercią?

    Więc człowieku, jeśli uważasz, że ostatniego miesiąca robiłbyś ze swoim życiem coś innego niż robisz teraz, to weź się w garść już dziś!

    Święty Mikołaj

    Bo nikt nie spełni twoich marzeń za ciebie. I mówię to do siebie. Bo dlaczego Bóg miałby spełniać moje marzenia? Dlaczego ktokolwiek miałby być zainteresowany spełnianiem moich marzeń?

    Ludzie nie są zainteresowani nawet spełnianiem swoich marzeń. A co tu mówić o spełnianiu moich? Święty Mikołaj nie istnieje, nawet jeśli każda reklama mówi, że to, co reklamuje jest po to aby cię zadowolić.

    Jaki to ma sens?

    A ty, człowieku, który marzysz o efektywności w nawracaniu, zastanów się:

    Po co ci to?

    Przyjmijmy taki wzór:

    LICZBA NAWRÓCONYCH = (efektywność ewangelisty) x (czas działalności)

    Jeśli został ci miesiąc życia, to po co ci większa efektywność nawracania? I tak z niej nie skorzystasz, bo zaraz umrzesz! Niech o nią się starają ci, którzy spodziewają się długo żyć. To da najlepszy efekt.

    Co na to Jezus?

    Przyszło mi do głowy pytanie:

    Co by zrobił Jezus, gdyby się dowiedział, że został mu miesiąc życia?

    Odpowiedź na to pytanie jest zawarta w Biblii i nazywa się „Ewangelie”, bo Jezus w takiej sytuacji był.

    Przede wszystkim rozmawiał ze swoimi uczniami na ten temat. Rozmawiał z Bogiem na ten temat. Ale czy coś zmienił w swoim życiu? Myślę, że Jezus wypełniał swoją misję na tej ziemi tak dobrze jak się dało cały czas. A nie tylko w ostatnim miesiącu.

  • Zerwanie z przeszłością
    Opublikowano w:

    Siedem lat temu napisałem notkę o radości, w której się zastanawiałem, czy może istnieć chrześcijanin, który się nie cieszy.

    I ja dzisiaj nadal się nie cieszę. Są chwile, że się z czegoś śmieję, ale jednak radość nie jest moim dominującym uczuciem. Raczej jest nim powaga.

    A może ta radość po prostu dorosła? Może przybrała bardziej wyrafinowaną formę? Bo przecież już w 2012 roku pisałem, że zachowałem tę drobną przyjemność – miłość do życia.

    I to jest prawda. Nie jestem już tym chłopakiem bez nadziei i perspektyw, którego zimne palce napisały w 2008 roku notkę Jak zawisnąć w próżni, która otacza od wewnątrz

    A kim jestem teraz? Chrześcijaninem? Bezrobotnym? Byłym projektantem stron www? Piszącym bloga? Kawalerem? Inżynierem? Programistą?

    Kim Bóg mnie uczyni – to jest pytanie. Czy odnajdę w sobie 15-letniego młodzieńca, z którym się czasem porównuję? Czy będę jeszcze miał przyjaciół i koleżanki, z którymi wyjdę na podwórko i razem poudajemy, że liście to pieniądze?

    Szczerze wątpię. Muszę się otrząsnąć. Ogarnąć się jakoś i żyć dalej. Co było, to było.

    Ale jednego mi brakuje najbardziej. Ludzi, z którymi mogłem spędzać czas. Ludzi, którzy byli na wyciągnięcie ręki, bo mieszkali w tej samej kamienicy. Ludzi, z którymi nie musiałem się umawiać na tydzień wprzód żeby coś razem zrobić.

    I to wierzę, że będę kiedyś miał w obfitości.

×