„A tam rosną poziomki”

rozmowy

  • Odwyk Camp Boszkowo
    Opublikowano w:

    W tym roku będzie OdwykCamp. Chciałem nie jechać. Już się nakampowałem w poprzednim roku i mi wystarczy. Wpadłem jednak na super pomysł. A może by tak zabrać ze sobą Bogusia? Trzy dni to nie tak znowu dużo. Lokalizacja to Boszkowo. Trochę za Poznaniem, czyli też nie jakoś super daleko. Ta perspektywa bardzo mnie cieszy. Do 17 maja mamy się wpisywać na listę chętnych. Może coś z tego będzie.

    Ja, 5 maja 2023

    Ten Camp był inny niż pozostałe. Po raz pierwszy pojechałem z kimś. Miałem różne obawy. Że się nie dogadamy, że się nie sprawdzę jako, hmmm, powiedzmy „opiekun”. Jednak było tak fajnie, że aż sam się zdziwiłem.

    Okazuje się, że z 15-latkiem można sensownie pogadać. I, co mnie pozytywnie zaskoczyło, to to, że pytał. O pierdoły i o ważne sprawy.

    Przygotowania

    W tym roku nie potrzebowałem zrobić żadnych zakupów. Jedynie wysprzątać samochód i zadbać aby wszystko działało. Gdy już to zrobiłem, dostałem propozycję aby z kimś się zamienić i jechać lepszym autem. Ale co to za przygoda pojechać czymś, co po prostu jeździ?

    Ja tu mam Forda, rocznik 2001 i to jest frajda. A jak już o frajdzie mowa…

    Na kilka dni przed wyjazdem dopadł mnie stres związany z podróżą. Nieszczególnie jestem wyrobiony w jeżdżeniu. W czwartek była jednak grupka w kościele. Każdy się o coś modlił. Ja powiedziałem:

    Boże, spraw, aby podróż na ten obóz i z powrotem była dla mnie frajdą, a nie udręką.

    Nie chciałem się modlić o „bezpieczną podróż”, bo to nudne jak flaki z olejem. Nie chciałem się modlić żeby się nie bać, bo dla mnie to za mało. Ja chcę, aby podróż była częścią wydarzenia, a nie tylko smutną koniecznością.

    Po modlitwie przestałem się bać, a skutkiem ubocznym było to, że ludzie zaczęli pytać, co to za obóz. Gdy im powiedziałem, że to jest za Poznaniem, to zażądali abym im przywiózł pyry. Nie przywiozłem, szanowni bracia i siostry. Nie mam dla was pyr.

    Ośrodek

    Dojechaliśmy więc. Podróż była łatwa i przyjemna. GPS dowiózł perfekcyjnie. Na miejscu zjawiliśmy się parę minut po godzinie 7:00 i byliśmy pierwsi.

    Przywitał nas pracownik ośrodka, który od razu sprawnie znalazł kilka problemów. Na przykład, dlaczego mamy namiot 5-osobowy, skoro jest nas tylko dwóch. I że jak dalej tak pójdzie, to nie zmieścimy się tu wszyscy.

    O! W ogóle, okazało się, że jest tam masa przyczep kempingowych, które wyglądają na puste i chyba stoją tam cały rok. Człowiek, obok którego się rozbiliśmy powiedział, że mieszka tam od kwietnia do września już 25 lat. I tak też wygląda jego posesja, bo przed przyczepą ma pełno doniczek z kwiatkami.

    Niezręczność

    Sytuacja polegająca na tym, że byliśmy zmieszani z innymi ludźmi, przyniosła niespodziewany efekt. Chodzi o witanie się. Jeśli mijał mnie ktoś, kogo rozpoznaję, to nie było problemu. Ale jeśli kogoś nie poznaję, to jest pytanie: czy on jest z Odwyku, czy nie? Bo jeśli jest, a nie powiem mu cześć, to lipa. Zwłaszcza że bywa tak, że ktoś mnie poznaje, a ja jego nie.

    Była sytuacja, że ktoś się do mnie uśmiechnął, gdy mnie mijał, a ja na to nic. Zacząłem znowu o sobie źle myśleć. Do czasu, gdy zorientowałem się, co robię. Wtedy przestałem.

    Pływanie

    Obok nas rozbił się kolega, który dobrze pływa. Namówił mnie i kuzyna na kąpiel w jeziorze. Poszliśmy więc. Wykąpaliśmy się. Ja wyszedłem z wody pierwszy. Miałem jednak zamiar zostać na plaży. Na wszelki wypadek. Bo przed wyjazdem mama z babcią strasznie się martwiły o kwestię jeziora.

    Niestety, zachciało mi się kupę. A że już wcześniej bolał mnie brzuch, to wiedziałem, że to nie będzie zwykła kupa. Wiedziałem, że ona tak łatwo się nie podda i nie spocznie, póki ze mnie nie wyjdzie. A wyjść chciała już teraz.

    Miałem więc potworny dylemat. Bo mama mówiła „Tylko nie zostawiaj Bogusia w wodzie bez opieki”. Kupa jednak miała większą moc przekonywania. Gdy wróciłem, Boguś jeszcze żył i nie był utonięty, więc byłem cały szczęśliwy.

    Matematyka w Biblii

    W sobotę Hubert zaprosił wszystkich na prezentację. Chodziło o to, jak proroctwa biblijne się spełniają. Są tam jakieś liczby, które, gdy dobrze policzyć, dają zaskakująco dokładne wyniki. Proroctwa spełniają się z dokładnością do 2 lat. Jeden rok to był 32 n.e., gdy Jezus zaczął działalność, a drugi to był 1948, gdy powstało państwo Izrael. Wszystko to przewidziane grube wieki zanim się stało.

    Powiem szczerze, prezentacja mnie nie porwała. Hubert mówił z charyzmą, prostym językiem, ale treść chyba po prostu nie komponowała się z miejscem w życiu, w którym jestem. Miałem jedynie nadzieję, że mojemu kuzynowi to coś da.

    Następnego dnia rozmawiałem z kimś o tej prezentacji i ten ktoś powiedział coś o roku 32, a ja zapomniałem, że o tym roku była mowa, i mówię „chyba 48?” Jakże byłem zdumiony, gdy zobaczyłem, że Boguś lepiej rozumie sytuację ode mnie, bo powiedział „nie, nie, chodzi o 32”.

    Ognisko

    Tradycyjnie na Odwyk Campie było ognisko. Codziennie. Na pierwszym się zbyt dobrze nie bawiłem. A to przez kiełbaski. Kupiliśmy sobie paczkę kiełbasek. Jednak nie mieliśmy chęci ani sposobności żeby je upiec.

    Boguś siedział jakiś markotny i, choć potem orzekł, że tylko mi się zdawało, to ja cały czas myślałem, że on chce kiełbaskę z ogniska, a ja nie stanąłem na wysokości zadania i nie upiekłem.

    Drugie ognisko obfitowało w wydarzenia. Kuzyna tam nie było, bo poszedł spać. A ja pogadałem sobie z Irkiem. Zwierzyłem mu się z tego, że uważam swoje życie za mało ekscytujące. A on spytał dwie osoby, co jest najbardziej ekscytujące w ich życiu i obie odpowiedziały „relacja z Bogiem”. No dobra, dotarło do mnie.

    Mam jednak takie wrażenie, że jestem obojętny. Usłyszałem bowiem dwie informacje, które powinny mną wstrząsnąć, a tego nie zrobiły. I zastanawiam się, z czego to wynika.

    Dlaczego pijesz?

    To taki nasz slogan Odwykowy. Gdy siedzimy przy ognisku, ktoś zawsze przyniesie wino, kromkę chleba, i dzielimy się. Tak, jak powinno być, czyli pijemy z jednego kubeczka i łamiemy jedną kromkę. A do tego każdy z nas odpowiada na pytanie „Dlaczego pijesz?”

    Tu dowolność jest dość duża, bo można powiedzieć wszystko. Od opowiedzenia historii swojego nawrócenia, po „bo lubię”. Ja miałem kompletną pustkę w głowie. Nie wiedziałem, dlaczego piję. Jak to się zaczęło, że się nawróciłem? W końcu naprędce skleciłem jedno zdanie „Piję na pamiątkę tego, że Jezus umarł i zmartwychwstał” i poczułem się przez to trochę jak w kościele. Już widziałem oczami wyobraźni jak Martin komentuje taką wypowiedź.

    Tubylcy

    W dalszej części ogniska, byłem świadkiem jak przyszły trzy osoby spoza Odwyku i próbowały zrozumieć, co tutaj się dzieje. Jedna kobieta nie wiedziała, o co chodzi, bo ona jest tu już piąty rok i nigdy nas nie ma, a teraz jesteśmy. No nie do przejścia.

    Żądali też aby im zagrać coś na gitarze. Dostali, co chcieli, gdyż mamy tu świetnego gitarzystę, i to chyba nie jednego.

    Knajpy

    Wiem, że to może nie być ciekawe, ale gdzieś chcę się wyżalić. Jedzenie w dwóch najbliższych jadłodajniach było paskudne. Kopytka w barze, który się nazywa „Kopytko” były średnie, a powinny być do jasnej anielki genialne, skoro już są w nazwie baru. Kalafior był beznadziejny. Ja nie wiem, jakim cudem można spieprzyć kalafior? Dobrze tylko, że bar nie nazywa się „Kalafior”, choć może powinien.

    Byliśmy też w „Bistro na rogu”. Jedliśmy z Bogusiem kebab i w mojej osobistej skali mięso osiągnęło poziom 0/10. Wyglądało i smakowało jakby ktoś zmielił całą krowę wraz ze szczurem i miałem tylko nadzieję, że nie jest trujące, co, gdy przeczytaliśmy później opinie, okazało się wcale nie takie oczywiste.

    Co mnie najbardziej irytowało?

    Nikt mi nie zadał takiego pytania, więc na nie odpowiem: piasek w butach. W sandałach i w laczkach. Wszędzie piasek i brudne nogi.

    Na drugim miejscu są ptasie kupy oraz żywica, które spadały na nasz namiot.

    Co mi się najbardziej podobało?

    Było dużo rzeczy, które mi się podobały. Przez większość dnia mieliśmy na namiocie cień. Podłoże było równe. Rozmowy z moim kuzynem ciekawe i wesołe. Atmosfera luźna. Ale był taki jeden moment, o którym teraz napiszę.

    Wziąłem na Camp swoją książkę z pracami graficznymi. Pokazałem ją kuzynowi. A siedziała obok nas dziewczynka. Uczennica 5 klasy. I ona też zaczęła tą książkę oglądać. I czytała z zaciekawieniem.

    Zanim doczytała do końca, mama ją zawołała, bo już wyjeżdżali i na do widzenia powiedziała mi:

    Kiedyś to doczytam

    I to było najmilsze, co mi się tam przydarzyło.

    Zbieramy się do wyjścia

    Ustaliliśmy sobie z Bogusiem, o której chcemy wyjechać. Spakowaliśmy się więc i poszliśmy się pożegnać z niedobitkami. Była godzina 20:coś, gdy zawitaliśmy na plaży, gdzie siedział Martin z przyjaciółmi. Powiedział coś w stylu:

    O, Aliktus, cześć, fajnie że jesteś, bo nie pogadaliśmy sobie.

    A ja na to, że przyszliśmy się pożegnać. Wszyscy w śmiech. Ale jednak pogadaliśmy jeszcze trochę. Gdy towarzystwo zdecydowało, że idą w inne miejsce, spytali nas, czy też idziemy.

    I gdy tak patrzyłem na te znajome twarze, to poczułem, że ta chwila konkuruje z poprzednią o miano najmilszego, co mi się przydarzyło, więc poszliśmy z nimi.

    Ostatnia rozmowa

    Usiedliśmy sobie przy stole obok domku i zaczęliśmy rozmawiać. Wymieniłem parę słów z Martinem. Powiedziałem mu, że zastanawiam się, czy dobrze wykonuję polecenie „Czekaj”, które dostałem od Boga. Spytał, czy w tym poleceniu chodzi o to, żebym nie zaczynał sam nic większego.

    A ja parę dni temu dostałem rozwinięcie tego polecenia, które brzmi „Czekaj, aż ci dam”. W kontekście moich marzeń. Nie jestem jednak do końca pewny, czy to Bóg powiedział. Miałem też wątpliwości, co do reakcji Martina gdybym mu to powiedział, toteż wykręciłem się od odpowiedzi. Teraz jednak uważam, że głupio zrobiłem.

    Dowiedziałem się też, że sporo rzeczy mnie ominęło. Degustacja win, wspólne zdjęcie z odwykowymi koszulkami, no i chrzest. Ponoć ochrzciło się siedem osób. A mnie to ominęło, bo prawdopodobnie spałem.

    Droga powrotna

    Do domu wracaliśmy dwie godziny później niż zamierzaliśmy. Było już ciemno. Zastanawiałem się, jak sobie poradzę. Okazało się, że rzeczywiście trudniej w nocy ogarnąć, co się dzieje. Słabiej też widać literki na nawigacji w telefonie.

    Jechałem sobie drogą ekspresową i przypomniało mi się, że Jezus spał podczas burzy, gdy płynął łodzią ze swoją ekipą. I pomyślałem sobie, że śmiesznie by było gdyby Boguś teraz zasnął.

    Nie minęło dużo czasu jak zobaczyłem, że śpi. Uznałem to za przejaw wyjątkowego zaufania. Dla mnie było to poszerzenie horyzontów, bo zwykle to ja śpię, gdy ktoś prowadzi.

    Podsumowanko

    Zdumiewa mnie, że najwyraźniej Bóg uznał, że dorosłem do sytuacji, w której jestem w stanie nie tylko gdzieś pojechać, ale też wziąć kogoś ze sobą. Zastanawiam się, na ile rzeczy w życiu jeszcze będę gotów i jak fajnie będzie, gdy nadejdą.

    Mam trochę niedosyt rozmów. Chciałbym usiąść i pogadać z kimś tak osobiście. Jak z przyjacielem. Ale może to jest jedna z tych rzeczy, do których nie dorosłem. Miałem za to dużo rozmów z moim kuzynem. Atmosferę, która była między nami, uznaję za luźną i spokojną.

    Czas spędzony produktywnie. Nie zamieniłbym tego na nic, a na pewno nie na siedzenie w domu, choć ucieszyłem się, gdy już do niego dojechałem. I nawet przypomniał mi się mój kościół. Jakie to fajne, że jest. I nawet moja praca wydała mi się bardziej znośna.

    Camp trwał trzy dni: od 7 do 9 lipca 2023 roku.

  • Bój się Boga
    Opublikowano w:

    Miejsce, w którym przebywam, ma wiele wspaniałych cech charakterystycznych, a jedną z nich jest to, że dziadek ma do nas blisko. Przychodzi więc często i żąda herbaty, a zaraz potem mówi. Na przykład wczoraj powiedział takie coś:

    Jedna kobieta, która jest wierząca, tak jak ty, miała problem. Poszła z tym problemem do matki boskiej i problem się rozwiązał.

    Zaprotestowałem od razu, że ja nie jestem wierzący w matkę boską. W odpowiedzi usłyszałem:

    A co za różnica?

    Zbiło mnie to z tropu i nie miałem pomysłu na odpowiedź na to pytanie, które zapewne i tak było retoryczne, jak większość pytań mojego dziadka. Dziadek bowiem nie czeka wcale na odpowiedzi.

    Hipotetyczna odpowiedź

    Gdy jednak ochłonąłem, pomyślałem że odpowiedziałbym tak:

    Jaka różnica? A taka jak pomiędzy życiem a śmiercią, sukcesem a porażką, zdrowiem a chorobą, sytością a głodem, bogactwem a biedą, błogosławieństwem a przekleństwem.

    Na jakiej podstawie tak mówię? Gdy Bóg dawał Izraelitom przykazania, na końcu obiecał im, co dostaną w zamian za ich przestrzeganie. I było tego kilka akapitów. Ale potem również im obiecał, co dostaną jak nie będą tego przestrzegać. I tego jest drobnym maczkiem cały ekran.

    To może przytoczę cytat z Księgi Powtórzonego Prawa 11:26-28:

    Oto dziś kładę przed wami błogosławieństwo i przekleństwo.

    Błogosławieństwo, jeśli będziecie posłuszni przykazaniom PANA, swojego Boga, które dziś wam nakazuję.

    A przekleństwo, jeśli nie będziecie posłuszni przykazaniom PANA, swojego Boga, i zboczycie z drogi, którą wam dziś nakazuję, aby pójść za innymi bogami, których nie poznaliście.

    Bóg nie lubi konkurencji

    PAN Izraela bardzo dużą wagę przykłada do tego, aby jego lud pozostał czysty i nie służył obcym bogom. I nie jest to tylko dlatego, że Bóg jest zazdrosny.

    Ludzie pytają:

    Dlaczego Bóg kazał swoim ludziom pozabijać te wszystkie narody? Co mu to przeszkadzało, że czcili innych bogów?

    To ja odpowiem. Otóż to mu przeszkadzało, że ci ludzie dla tych swoich bogów robili bydło. Tzn. zachowywali się nie tak jak należy i to jest łagodnie powiedziane. Przytoczę kolejne cytaty.

    […] wszystko, czym brzydzi się PAN i czego nienawidzi, czynili swoim bogom; nawet swoich synów i swoje córki palili w ogniu dla swoich bogów.

    Pwt 12:31

    […] te narody, które opanujesz, słuchają wieszczbiarzy i wróżbitów.

    Pwt 18:14

    Matka Boska Cudoska

    „No tak” – powiesz – „ale co z tymi wszystkimi cudami i uzdrowieniami, które niewątpliwie uczyniła matka boska? A co z objawieniami?” Nawet w naszej rozmowie dziadek przytoczył przykład, gdy bogini matka pomogła. To ja odpowiem znowu fragmentem.

    Jeśli powstanie pośród was prorok albo ktoś, kto ma sny, i ukaże ci znak lub cud;

    I stanie się ten znak albo cud, o którym ci oznajmił, i powie: Pójdźmy za innymi bogami, których ty nie znasz, i służmy im;

    Nie usłuchasz słów tego proroka ani tego, który ma sny, gdyż PAN, wasz Bóg, doświadcza was, aby poznać, czy miłujecie PANA, swego Boga, z całego swego serca i całą swoją duszą.

    Pwt 13:1-3

    Błogosławieństwa

    Jaka jest więc praktyczna różnica pomiędzy losem człowieka słuchającego bożych przykazań, a takiego, który poszedł za innymi bogami?

    Zacznę od tego fragmentu, bo uważam, że przy okazji jest to piękna poezja.

    Błogosławiony będziesz w mieście i błogosławiony będziesz na polu.

    Błogosławiony będzie owoc twego łona, owoc twojej ziemi, owoc twego bydła, przyrost twego stada oraz trzody twoich owiec.

    Błogosławiony będzie twój kosz i twoja dzieża.

    Błogosławiony będziesz, gdy będziesz wchodził, i błogosławiony, gdy będziesz wychodził.

    Pwt 28:3-6

    Może to trochę abstrakcja. To teraz konkret. Bóg obiecuje swoim ludziom wygraną nad wrogami, powodzenie w każdym działaniu, strach obcych narodów przed nimi, dużo dzieci, dużo młodych z bydła, duże plony z pola, deszcz w odpowiednim czasie, bogactwo i pożyczanie innym, a nie od innych.

    Przekleństwa

    Ciąg dalszy poezji, tym razem mniej optymistycznie.

    Przeklęty będziesz w mieście, przeklęty będziesz na polu.

    Przeklęty będzie twój kosz i twoja dzieża.

    Przeklęty będzie owoc twego łona, owoc twojej ziemi, przyrost twego bydła oraz trzody twoich owiec.

    Przeklęty będziesz, kiedy będziesz wchodził, i przeklęty, kiedy będziesz wychodził.

    Pwt 28:16-19

    Poza tym w „nagrodę” za olanie bożych przykazań i udanie się za obcymi bogami, Bóg zapowiada:

    PAN ześle na ciebie przekleństwo, trwogę i karę we wszystkim, do czego wyciągniesz swoją rękę i co czynić będziesz, aż zostaniesz zniszczony i szybko zginiesz z powodu niegodziwości swoich czynów, przez które mnie opuściłeś.

    PAN sprawi, że przylgnie do ciebie zaraza, aż cię wyniszczy z ziemi, do której idziesz, by ją posiąść.

    PAN uderzy cię suchotami, febrą, zapaleniem, silną gorączką, mieczem, suszą i pleśnią, które będą cię prześladować, aż zginiesz.

    Pwt 28:20-22

    PAN dotknie cię wrzodem egipskim, hemoroidami, świerzbem i liszajem, z których nie zdołasz się wyleczyć.

    PAN dotknie cię obłędem, ślepotą i przerażeniem serca.

    W południe będziesz chodził po omacku, jak ślepy w ciemności, i nie powiedzie ci się na twoich drogach. Będziesz uciskany i łupiony po wszystkie dni, a nikt cię nie wybawi.

    Poślubisz sobie żonę, lecz inny mężczyzna będzie z nią obcować. Zbudujesz dom, lecz w nim nie zamieszkasz. Zasadzisz winnicę, lecz z niej nie skorzystasz.

    Pwt 28:27-30

    I będziesz dziwowiskiem, tematem przysłowia i pośmiewiskiem wśród wszystkich narodów, do których PAN cię zaprowadzi.

    Pwt 28:37

    I spadną na ciebie wszystkie te przekleństwa, i będą cię ścigały, i dosięgną cię, aż cię zniszczą, ponieważ nie słuchałeś głosu PANA, swego Boga, by przestrzegać jego przykazań i ustaw, które ci nakazał.

    A te plagi będą na tobie i na twym potomstwie jako znak i cud na wieki.

    Dlatego, że nie służyłeś PANU, swemu Bogu, w radości i z weselem serca, gdy miałeś obfitość wszystkiego.

    Pwt 28:45-57

    Zauważyć pragnę, że zapalczywość widać nie małą w powyższych słowach. Natomiast poniższe mi się z czymś kojarzą, choć na historii to się za bardzo nie znam.

    PAN sprowadzi na ciebie naród z daleka, z krańców ziemi, który przyleci jak orzeł; naród, którego języka nie zrozumiesz.

    Naród o srogim obliczu, który nie będzie miał względu na starego ani się nad dzieckiem nie zlituje;

    I pożre owoc twego bydła i owoc twojej ziemi, aż cię zniszczy. I nie zostawi ci ani zboża, ani moszczu, ani oliwy, ani przyrostu twych wołów, ani trzód twych owiec, aż cię wyniszczy.

    Pwt 28:49-51

    A dalej jest już tak drastycznie, że nie przytoczę.

    Jest różnica!

    Mam nadzieję, że teraz nikt mi nie powie, że nie ma różnicy, za którymi bogami się idzie. To, że ludzie od dawnych czasów czczą złote cielce i inne posążki, to nie jest jeszcze powód aby robić to samo.

    I nie chcę słyszeć więcej bajki o słoniu w krainie ślepców. Nie kupuję tego, że poznajemy Boga ułomnym narzędziem i dlatego każdemu jawi się inaczej. Bóg i matka boska to nie jest to samo. To nie jest wszystko jedno. To jest fundament.

    A dziadek, który ma już 80 lat, i twierdzi, że całe życie szuka Boga, i że przeczytał Biblię, powinien to wiedzieć i rozumieć i nie gadać więcej głupot jeszcze się z tego ciesząc.

  • Wszędzie ten Bóg
    Opublikowano w:

    Ludzie lubią wszędzie widzieć Boga. Albo nie widzieć go nigdzie. Ja należę do tych pierwszych, ale staram się bardzo być po środku. Nie jest to łatwe. A to z pewnego powodu, który się zaraz ujawni.

    Rozmawiałem jakiś czas temu z psychiatrą i on; nie pamiętam już, o co chodziło; spytał mnie, czy to nie mogło by się stać bez Boga. Mówię: „Oczywiście, że tak… a nie, chwileczkę. Przecież Bóg stworzył świat, więc chyba nie, jednak nie.

    I tu mam problem. Weźmy na tapetę sprawę moich studiów. Nie sądzę, abym się tam wiele nauczył. A na pewno niewiele w stosunku do ilości czasu, jaką mi to zajęło. Ale kto wie… być może nie byłbym w stanie spożytkować go lepiej. Poza tym, teraz mogę mówić, że jestem magister inżynier automatyki. Co mi to daje? Na razie nic.

    Gdy byłem w trakcie tego edukacyjnego przedsięwzięcia, trafiłem na zdanie kogoś, kto twierdził, że studia są bez sensu i lepiej nie tracić czasu. I chciałem już to rzucić. Aż tu nagle przychodzi dziadek i mówi, że zabiera mnie na wycieczkę do Izraela. Pod warunkiem, że skończę studia.

    I co? Interwencja Boga? Bo ja tu widzę interwencję dziadka. Z drugiej jednak strony, kto dał mi takiego dziadka? Jeśli jest tu jakiś Bóg, to jest on na początku świata, gdy zaplanował wszystkie wydarzenia. Zaś w tym konkretnie czasie nie musiał robić nic. Wystarczyło, że patrzył jak plan wciela się w życie.

    I co chcę przez to powiedzieć? To normalne, że ludzie chorują. I normalne, że zdrowieją. Zdarza się, że coś się uda, zdarza się, że się nie uda. I Bóg w tym wszystkim jest. Ale nie wymaga specjalnej ingerencji, aby prawa fizyki działały.

  • Rozmowa
    Opublikowano w:

    – Wyłącz ten szajs, debilu jeden – Poprosiłem brata, aby wyłączył telewizor.
    – Nie! – Sprzeciwił się gówniarz jeden. Jak śmiał! Hańba mu!
    – Tak! – Nie ustępowałem.
    – Nie! – On też.
    – Tak!
    – Nie!
    – Tak!
    – Nie!

    [Dygresja: Po kilku dniach takiej rozmowy zdechli z głodu i pragnienia. Do dziś nie wiadomo, kto powiedział ostatnie słowo]

    – No dobra. Powiedz mi, po cholerę chcesz oglądać ten szajs?
    – Bo to jest bardzo ciekawy program.
    – Kiedy ostatnio oglądałeś równie ciekawy program?
    – Eee… kilka tygodni temu.
    – Świetnie! O czym był?
    – O takich klockach, co stoją na trawie i te klocki są z kamienia i nie wiadomo, co to jest, ale chyba jakiś kalendarz.
    – A potrafisz sobie przypomnieć jakiś wcześniejszy program.
    – Tak.
    – O czym był?
    – O tym, że ciała w trumnach, że z jednych zostają same kości, a na innych jest jeszcze skóra i włosy mimo, że były w takich samych warunkach i właśnie nie wiadomo, dlaczego tak jest.
    – Wspaniale! A pamiętasz jakiś jeszcze ciekawy program?
    – Eee… no… Nie.
    – Powiedz mi, czy wiedza, którą uzyskałeś dzięki tym programom, do czegoś ci się już w życiu przydała?
    – No, nie.
    – A wiedza z jakichś innych programów, o których teraz akurat nie pamiętasz, przydała ci się?
    – Tak!!!
    – Na przykład?
    – No, na przykład… ten, no…
    – No?
    – No… nie przydała mi się.
    – No właśnie! Jak jesteś w szkole, to strasznie narzekasz, że musisz uczyć się jakichś bzdur, które i tak ci się w życiu nie przydadzą. Więc skoro masz do wyboru albo nieprzydatną telewizję, albo nieprzydatne zadanie domowe, to zajmij się, prosze ja ciebie, tym drugim i wyłącz do cholery ten szajs!
    – Nie!
    – Tak!
    – Nie!
    – Tak!
    – Nie!

    Martus 2006-01-04 22:44

    ambitne ;]

    Betty 2006-01-05 18:45

    Zgadzam sie-ambitne, ale w dobrym znaczeniu tego slowa! 🙂

    Doro 2006-01-06 15:01

    ” Wyłącz ten szajs, debilu jeden – Poprosiłem brata, aby wyłączył telewizor.” Jakże ładnie ujęte 😛

×