-
Rest in Peace
Zwrotka 1
W czasie niedawnym byłeś ciekawym człowiekiem.
Pytania miałeś rozsądne i błyskotliwe odpowiedzi.
Królowałeś asertywnością i oryginalnym spojrzeniem.
Lecz co dzisiaj? Co dzisiaj w tobie siedzi?Ref.
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Co on na myśli miał?
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Sprawdzę to w Biblii sam.
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Przyznać muszę, że…
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Chyba pomylił się.Zwrotka 2
Negowałeś wszystko i racje miałeś własne.
Nie bałeś się mówić, że coś się nie zgadza.
Lecz teraz, gdy widzisz, że coś jest niejasne,
Milcząco się zgadzasz. Milcząco się zgadzasz.Zwrotka 3
Po latach nasiąkania, przebywania, urabiania,
Choć nie jest to przecież żaden grzech,
To stało się, że dostałeś w baniak,
I teraz nad wszystko ty dobrze wiesz, że:Ref.
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Co on na myśli miał?
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Sprawdzę to w Biblii sam.
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Jak do myślenia dał.
A pastor powiedział. Co pastor powiedział?
Pewnie rację miał.Aliktus – Rest in Peace
-
Idę w świat
Idę w świat
Robię wszystko nie tak
Potem wracam do domu
I przy pierwszej okazji
Z byle powodu
Płaczę nad tym kim jestem -
Gdzie jest Królestwo?
Zamiast pokoju, strach
Zamiast radości, rozpacz
I ze sprawiedliwością nietęgoGdzie jest Królestwo?
Gdzie jest Królestwo?Wygnany i opuszczony
Obywatel poza granicami
W drodze powrotnejGdzie to jest?
Gdzie to jest?Szlakami dziwnymi
Ścieżkami krętymi
Wracam do domuKtórędy?
Którędy? -
Samotność
Chowam się za tarczą spraw,
Za zasłoną uśmiechu,
Za kotarą pseudo ważnych kwestii.Lecz naprawdę czuję smutek,
Samotność.Kto mnie z tego wyzwoli?
Bóg?Jeszcze trochę.
Jeszcze tylko trochę.
Odrobinę cierpliwości.
Umiem w to grać.Choć smutek zżera,
Wiem, że powrócę
Z radością niosąc swoje snopy.I nie będę więcej samotny.
Bóg się z tym rozprawi,
I pożre samotność jak głodny lew.Nigdy więcej,
Nigdy więcej! -
Moja codzienność 2
Gdy sam siedzę w domu
Nieznany nikomu
A ma dusza rozdarta
W pamiętnika kartachTo piszę, to czytam
Mej duszy uwagi
Raz płaczę raz chichram
Z braku równowagiI fochy rozdaję
Hojnie choć skrycie
Tym, co się wydaje
Że znają me życieMyślą, że dobrze
Się wszystko udaje
Że Łukasz szczęśliwy
Na co dzień się zdajeCzy takie to trudne
Dwa dodać do dwóch
Myśli rozwiać smutne
Zrobić pierwszy ruchWiem, fochy krzywdzące
I niesprawiedliwe
W swe prawdy wierzące
Wiersze piszesz ckliweLecz robię, co umiem
Wszak jestem poetą
Z ludźmi się porozumiem
Słów moich paletąA słowa są takie:
Relacje kościelne
Wspólnota przyjaciół
Nie kółko niedzielneTak być to powinno,
Lecz póki co nie jest
Na razie za szybą
Codzienność widniejeZa szybę nie wejdziesz
Bo po cóż byś miał
Za szybę nie wejdziesz
Choćbyś nawet chciał -
Uciekł
Zarzekał się, że jest Bogiem.
Mówił mi, ile mam jeść.
„Tylko jedna kromka” – powiedział.
A ja chciałem dwie.Zarzekał się, że jest Bogiem.
Straszył konsekwencjami.
„Tylko spróbuj” – powiedział.
A ja przygotowałem dwie.Powtarzał wciąż, że jest Bogiem.
Bardzo się rozgniewał.
„Bóg cię ukarze” – zagroził.
A ja zjadłem dwie.Już nie mówi, że jest Bogiem.
Uciekł w popłochu.
Nic już nie powiedział.
A ja odczułem ulgę głęboką. -
Wiosna
1.
Już wiosna, psy się uśpiły.
Żyć trzeba z terrorem.
Korona mniejszym problemem,
Lecz bywa horrorem.Nie będę włosów zapuszczał.
Jest fryzjerskie podziemie.
Myśl o Laurze dopuszczam,
Co jak ja ją, tak chce mię.ref.
Już wiosna, biedronki
I pszczółki bzykają.
Śpiewają skowronki,
I pieski szczekają.Lecz moja samotność
Co roku doskwiera.
Smutku wielokrotność,
Bliskości potrzeba.2.
Och, Lauro, nie marudź,
Już wiem, o co kaman.
W dwa lata cię znajdę,
Moja obiecana.Już wiosna, psy się uśpiły,
I coś tam klaszcze za borem.
Ja z moją Laurą szczęśliwy,
I koniec z terrorem. -
Śmierć
Umarłem.
Umarłem niechcący poniekąd.
Pomiędzy szóstą czterdzieści pięć a szóstą pięćdziesiąt.Umarłem częściowo, choć nie na niby.
Umarłem całkiem, choć jestem żywy.Mam ręce, nogi. Me serce bije.
Lecz jestem martwy, czyli nie żyję.Miałem już tak raz, a może kilka.
Rozumiem – ta śmierć to tylko chwilka.Ta śmierć to kara za moje grzechy.
Nie mam z niczego więcej pociechy.Grzech kiedy pocznie, to śmierć urodzi.
Lepiej jest w życiu niż w śmierci chodzić.Moja to wina, że tak się stało.
Ponad siły się nie wymagało.Ci, co umarli – Abraham, Noe.
Żywi są jeszcze, a ja w tym dole.Czymże jest ta śmierć, o której mowa?
O czym ja mówię? Czy to rzecz nowa?To pustka w sercu, co nie wypełni
Jej żaden przedmiot, co jest z materii.To jest pragnienie głębokie duszy
Co go prócz Boga nic nie poruszy.Każdą komórkę mojego ciała
Żre informacja, której się bała.W każdej drobince mej duszy działa
Ta informacja, której nie chciała.Ta informacja to kara boża.
Tą informacją wewnętrzny pożar.W ten sposób garncarz glinę ulepi:
Ukarze mocno, potem pokrzepi.Kiedy się skończy? Może za chwilę.
Do życia wrócę lepszy o tyle.Do posłuszeństwa wiedzie ta droga.
Więc mówię Bogu: Poddam się, prowadź. -
Demon mój
Chociaż ochrzczony byłem w wodzie,
W imię Jezusa jako uczeń,
To, ku mej, że tak powiem, trwodze,
Serce me życie mi wywróci.Bo w sercu demon mały kwitnie,
Co mówi, że go potrzebuję,
Że on już nigdy stąd nie zniknie,
Że całe życie mi zatruje.Wydaje mu się, że mnie posiadł,
Że w słaby punkt uderzył, bo,
Ilekroć Imię wzywam Boga,
Tam też pojawia się i on.Gdy tylko wiara, miłość wzrasta,
Bluzgi wzrastają razem z nią,
I zdaje się, że to pułapka,
Że serca mego jakiś błąd.A są też ci, którzy odpadli,
O nich się modlić nie ma co,
Czy jestem pośród nich w tej matni?
Owszem. O tak! Powiada on.On mówi mi, że wyjątkowym
Ja dzięki niemu staję się.
Jeśli tak jest, to pospolitym
Już wolę być, a demon precz.On każdą dobrą myśl przekręci,
Tak aby na to wyszło, że
Życie wraz z nim bardzo mnie kręci,
Choć dobrze wiem, że przecież nie.Dlatego myślom swym nie ufam.
Także uczuciom raczej nie.
Bo to są myśli złego ducha,
A i odczucia czasem też.Czy problem taki ktoś ma jeszcze,
Czy sam na świecie jestem z tym?
Połamać chcę demona kleszcze,
Zwycięstwa już zaśpiewać hymn.Przecież ja wiem, że na rycerza,
Pasować potem będą mnie,
Do tego wszystko teraz zmierza,
I będzie radość tak, że hej! -
Bóg to nie jest
Bo Bóg to nie jest sacrum i witraże,
Ani starzec z brodą jak Gandalfa dziadek.
Ale Bóg to jest istota niepojęta.
Czysta, dobra, mądra, świętaBóg to nie jest atmosfera na kazaniu,
Ani Amen powtarzane w każdym zdaniu.
Bóg wprowadza wielkie plany w twoje życie,
Nawet gdy to robi skrycie -
Wierszyk
Chciałbym napisać słowa piosenki
W rymy zamienić myśl wartościową
Ale ja jestem na to zbyt cienki
Kiwam na boki swą pustą głowąNie mam tematu, nie mam natchnienia
Nic się nie rodzi w mej głupiej głowie
Nie mam już czego w słowa zamieniać
Głowa mądrego nic mi nie powieMartin Lechowicz gdy tylko zachce
Rymy wymyśla do swych piosenek
O rowach, jabłkach, krzyżach i klatce
Biurwach, lemingach oraz EdenieZ Johnem Lajoiem sprawa podobna
Filmy nagrywa. Celem jest marzeń
Milion odtworzeń. Publicznosć głodna
Nowych dziwacznych od niego wrażeńWiem, że ten wierszyk mój jest do dupy
Że nie rymuje się jak powinien
Że się nie trzyma za bardzo kupy
Ale za chwile skończy się – minieNie mam więc pisać za bardzo o czym
Nie ma ni treści ni formy dobrej
Co chyba trochę rzuca się w oczy
Dlatego kończę, mówię wam już „hej!” -
Płonie ognisko
Płonie ognisko w misce
Zjeść kiełbaskę się mi chce
Przy ogniu więc rodzina
Kiełbaski w żarze trzymaChrup chrup, mniam mniam x2
A Czarek w oczy patrzy
Chrup chrup, mniam mniam x2
„Zjadłbym takie chociaż trzy”Jaśnieje pożar w misze
Cykanie świerszczy słyszę
Przy ogniu zaś rodzina
Śpiewanie rozpoczynaA wszystko te, a wszystko te
I inne pieśni żwawe
Oczy czarne, oczy czarne
Spadł węgielek na trawęPłonie ognisko w misze
Bzykanie muchy słyszę
Przy ogniu zaś rodzina
Do śpiewania chęci maMargaryno, margaryno
Półdupki pies i trupki
Margaryno, margaryno
Śpiewamy tak bez wódkiDogasa żar w miednicy
Więc ciemno w okolicy
Przy ogniu zaś rodzina
Zasypiać już zaczynaChrap chrap, chrap chrap x2
Dobiega od bujaka
Chrap chrap, chrap chrap x2
Kamil śpi, dobrze ma tamPłonie ognisko w bułce
Kotlety bzyczą w ściółce
Przy ogniu zaś żołnierze
Podgryzają talerze